Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Hugona, Piotra, Roberty , 29 kwietnia 2025

O tajemnicach i skarbie będzie…

2014-01-29, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Jak to czasami warto pójść do ludzi. Ano warto, bo wczoraj spotkałam przemiłego znajomego, z którym ucięłam sobie wielce interesującą pogawędkę. A gadulaliśmy o pewnej arcyciekawej mniejszości narodowej, która w mieście na siedmiu wzgórzach zamieszkuje.

medium_news_header_6303.jpg

A było tak. Po fantastycznym wykładzie w bibliotece wojewódzkiej, do którego jeszcze wrócę, polazłam sobie do zaprzyjaźnionej piwnicy przy ul. Jagiełły. I tu spotkałam nie tylko jednego, ale cały tłumek przemiłych znajomych. No i z jednym z nich pogadałam sobie, tak szczerze i od serca, o pewnej mniejszości narodowej, co tu w mieście na siedmiu wzgórzach mieszka, a dla nich bardziej ważne jest, że wśród parków i nad trzema rzekami im przyszło żyć. No i przemiły znajomy, który podobnie do pana dyrektora Jana Tomaszewicza mówi do mnie jak chce, czyli albo na ty, albo na proszę pani, albo szefowa, co mnie zupełnie nie przeszkadza, opowiedział mi parę historii, które pozwoliły mnie w pewną klamrę ułożyć moją wiedzę na temat owej mniejszości. Ale, jasna cholera i wszystkie dżiny z różnych lamp Alladynów, zaklął mnie klauzulą tajemnicy. – Powiem ci wszystko, ale pamiętaj, to … OK. W każdym razie, cały czas możemy być dumni, że wśród nas mieszkają ci inni. Innej nacji, innej religii, innego poglądu, innych gustów, że na końcu dodam. Bo z przemiłym znajomym się zgodziliśmy, w tej klauzuli tajemnicy, że tak się godzi i należy. A co do klauzuli, to jeszcze trochę wody musi w Warcie, Kłodawce i Srebrnej upłynąć, aby przestały być tajemnicami. Bo na razie jeszcze nie można, choć są dokumenty i inne kwity.

A tak z innej mańki, tej piwnicznej jeszcze. To tam wczoraj obradowała kapituła społecznej nagrody im. Janusza Słowika, która co roku premiuje osoby w sposób szczególny zasłużone dla kultury gorzowskiej. To całkowicie społeczna akcja, szkoda tylko, że modus zarówno operandi , jak i vivendi tejże nagle choróbsko uniemożliwiło uczestnictwo. Powiem tylko, że znów godnie wybrali, znaczy kapituła. Za chwilkę niewielką tajemnica przestanie być tajemnicą i wszyscy będziemy mogli laureatowi gratulować. Ja się cieszę, bo to moja bajka, i nasza mała duma miejska też. A znam człowieka od lat i wiem, że komu, jak komu, laur taki się należy. I jeszcze jedno, choć średnia wieku kapituły słuszna jest, to otwarta ci ona jest na dużo młodszych. I fajnie.

A teraz o skarbach będzie. Widziałam! Nie tylko jak, ale też i inni, którzy przyszli na wykład, zresztą znakomity pani Joanny Kościelnej o Johannie Christophie Beckmannie do biblioteki wojewódzkiej w ramach cyklu nowomarchijskiego. Przemiła i bardzo szalenie kompetentna prelegentka opowiedziała o historyku, zresztą bardzo znanym i cenionym, choć ponad 300 lat temu na tych ziemiach żył i swoje opus vitae pozostawił. Znaczy monografię historyczną tych ziem, dokładniej ujmując, Nowej Marchii, jak ja i inni przemili od jakiegoś czasu te ziemie, zresztą zgodnie z historią, nazywamy. Wykład był przefantastyczny i niech żałują ci, co lubią regionalne opowieści, a nie przyszli. Ale zima jest, więc wybaczone im będzie.

A wykład zaczął się od tego, że szalenie stremowana prelegentka, czego ja nie rozumiem, bo mega kompetentna się okazała, szybko mówiła o sprawie. A smaczku wykładowi dołożyła książka, tomiszcze opasłe, które z charakterystycznego pudełka wyjęła Grażyna Kostkiewicz-Górska, też modus vivendi i operandi marchijskich spotkań. Bo ni mniej, ni więcej, była to kronika marchijska, właśnie Beckamanna, ale spisana i do druku przygotowana przez jego wnuka, wydana drukiem w 1751 r. Dzieło opatrzone nazwiskiem Bernhard Ludwig Beckmann właśnie przeszło konserwację. A ci, co wiedzą, jak trudne jest to dzieło, jeśli chodzi o ratowanie papieru, i to tak starego, wiedzą, że nad skarbem trzeba się trząść tak bardzo, jakby to było jajko Faberge albo inny staruteńki papirus. A nam to było dane! Oglądaliśmy, a co niektórzy przemili znajomi, którzy twierdzą, że niemiecki to jakoś tam znają, nagle z zaciekawieniem pochylili się nad drukiem, przepiękną czcionką z epoki daną, no wszak połowa XVIII wieku, i czytali oraz wygłaszali takie kwestie… - E tam, to prosty język. Po czym zwrócili się do Grażyny, - Wiesz, ja to muszę poczytać, a chodziło o kwestię megalitów…

Zanudzać nie chcę, ale mnie za każdym razem mocno bije serce, kiedy taką książkę dane jest oglądać na osobiste, choć trochę ślepawe oczka. Tyle lat… minęło. Ocalała, zachwyca. A bonusem wielkim było też i to, że tam jest pieczątka gimnazjum w Landsbergu nad Wartą. Czyli oryginalny starodruk, bo inkunabuły to insza inszość, nie dość, że się zachował do naszych czasów, to jeszcze tu, do Landsbergu należał. No zaskok i święto. Przynajmniej ja mam, inni regionaliści, albo inaczej, ci zakręceni na punkcie lokalności też. A panu dyrektorowi biblioteki, Edwardowi Jaworskiemu wielkie i publiczne słowa podzięki, że pozwolił pokazać tak cenny zabytek. Bo jak wtajemniczeni wiedzą, stary papier nie znosi światła, dotykania i tłumu z aparatami. Tłumu być może nie było, dotykania też, ale światło jak najbardziej. Ale widziałam! I nie tylko ja. No i choćby po takie niespodzianki warto bywać w bibliotece. No cóż, ja tam jestem jakby domownikiem, bo co i rusz coś od bibliotekarzy chcę, a oni mi pomagają. I za to też wielkie, wielkie dzięki. Fakt, najczęściej zaglądam do regionu i do czytelni prasy. Ale i do innych działów też.

I o jeszcze jednym skarbie mowa dziś będzie. Bo dziś radni mają przegłosować likwidację Grodzkiego Domu Kultury. Moim zdaniem, zupełnie niepotrzebną, bo GDK oferuje różne sposoby spędzania wolnego czasu dorosłym, nie dzieciom. Ale jeśli radni pójdą za głosem i pomysłem urzędników, a wedle mnie i pewnych, nie domowych jaskółek, za pomysłem szeryfa, to też się z tym pogodzę. Pod jednym wszakże warunkiem. Jeśli już instytucja ma iść pod młotek, to niech radni i urzędnicy razem pokażą drogę dalszą dla willi Hermanna Pauckscha, obiektu wpisanego do rejestru zabytków. A dla mnie, przyszywanej gorzowianki, bo to bardzo istotna kwestia jest, przepięknej budowli, znaku i świadectwa gorzowskiego, nie, landsberskiego kwitnienia, zamożności tego miasta, jego dobrej sławy oraz sławy tego zamożnego, bardzo światłego fabrykanta, który, choć sam wybudował sobie willę, zwaną zawarciańskim pałacem, to jednak myślał o swoich ludziach. Pracownikach swoich, dla których stworzył system opieki socjalnej, system, o jakim się mówiło wówczas w Europie. I obawiam się, że tak samo, jak jego kamienice, tak teraz w niwecz i na zatracanie pójdzie jedna z najpiękniejszych fabrykanckich siedzib. Bo jak wiem, to planu nie ma. Albo jest też i taki – sprzedamy. Tylko komu, po co, za jakie pieniądze i dlaczego na zatracenie dla miasta na siedmiu wzgórzach. A ponieważ wiem, że marudzenia Ochwat się nie czyta, bo i po co, bo wszak tylko przyszywaną gorzowianką jest, to tylko ostrzegam. Coś bardzo łatwo zamknąć, bardzo łatwo zlikwidować. Zniszczyć po prostu. A reperkusje będą obłędnie straszliwe. I zwyczajnie mi szkoda już tego budynku, ech tam, budynku, tego przepięknego obiektu, który na chwałę dla siebie, ale i dla innych tam postawił mądry i światły fabrykant Hermann Paucksch. Kiedyś mówiło się – Zawarciański pałacyk, potem – cudna budowla. A za chwilę – ta kupa gruzu. Nie daj mnie panie Boże dożyć tej chwili. No nie daj.

A paniom i panom radnym pod rozwagę poddaję. Czy rzeczywiście trzeba, tak jak w przypadku Małyszyna i Klubu Nauczyciela, likwidować. Bo w obu przypadkach na fałszywych informacjach się oparliście. Może trzeba zmienić system, ale pozbywać się takiego obiektu? No nie. Wiem. Będzie, jak będzie. No cóż trudno.

P.S. Domowe jaskółki zakazały o sobie pisać. Nie będzie więc, przez jakiś czas, informacji, co o ulubionych ptaszorów, które siedzą za plecami i uważnie obserwują, co piszę. Bo ptasi szlag je trafił, za to, że nie umieją czytać. Bo nie umieją…

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x