Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Hugona, Piotra, Roberty , 29 kwietnia 2025

W solidarności z braćmi Ukraińcami?

2014-01-31, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Ja jestem jak najbardziej za, choć Bogiem a prawdą nie wiem, jak to zrobić. Bo jest taki pomysł, nie mój, a dwójki moich bardzoż przemiłych znajomych, żeby zamanifestować solidarność z kijowskim Majdanem przez koncert, sztukę właśnie.

Tu, u nas, w mieście na siedmiu wzgórzach i nad trzema rzekami na dokładkę. A pomysł świeży bardzo, na fali wydarzeń się urodził.

Zanim przejdę do pomysłu fantastycznych znajomych, słówko wyjaśnienia się należy. Bo temat szalenie trudny. Bo Ukraina w Polsce cały czas ma złe konotacje. Bo to ziemia, gdzie przez lata całe, ech tam, lata, wieki całe, szła gra o dominację Polaków i Ukraińców. Za czasy ostatnie, no może nie takie ostatnie, ale jeszcze pamiętane przez naszych dziadków i babcie, ciągle wyłazi rzeź wołyńska, ciągle się przypomina arcybiskupa Andrzeja Szeptyckiego (nota bene pochowanego w przepięknej katedrze św. Jura we Lwowie), też tragiczną postać, który stanął po stronie swobodnej Ukrainy, a reperkusje tego były straszliwe. Ciągle się pamięta Stepana Banderę i jego czyny, i też zadziałania jego były straszliwe. A nie chce się pamiętać dla przykładu kosmopolitycznego Lwowa, nie pamięta się Żółkwi, Ołyki, Druskienik czy innych fajnych miejsc właśnie na Ukrainie leżących, do których serce się wyrywa i się mówi, taż to nasza, ale i ich wspólna historia. Fakt, mocno pogmatwana, ale już czas przyszedł na to, aby animozje odrzucić i tylko patrzeć w przyszłość, ważną dla tego pięknego ale i bardzo biednego kraju, jak też i dla narodu, o którym piszę i mówię – bracia.

Piszę o Ukrainie, że biedny to kraj. Pamiętam bowiem, jak byłam tam ponad 25 lat temu, to widziałam tylko furmanki z tablicami rejestracyjnymi i nieliczne samochody. A jak byłam kilka miesięcy temu, to widziałam stare Żyguli i inne autka oraz wypasione bryki śmigające ulicami Lwowa, ale też i furmanki, nadal z tablicami rejestracyjnymi, ludzi siejących zboże z takiego płótna, co to najlepiej w jakimś odcinku „Czterech pancernych i psa” widać, kiedy do siewu staje Gustlik i Tomuś, a po chwili dołącza ten Gruzin, Grigorij Sakaszwili, nota bene mój ulubiony bohater serialu (bo wszak Janka i Marusię kochają wszyscy, na czele z moim osobistym ukochanym siostrzeńcem – jakie to szczęście, że on tego nie czyta, bo by mnie osobistymi rękami… ).

No i właśnie ci ludzie, prości i zwyczajni powiedzieli dość. Dość tego, że o Ukrainie mówi się tak, a nie inaczej, dość dominacji ludzi bliskich radzieckiemu, w moim osobistym przekonaniu, zbrodniczemu systemowi sprawowania rządów. Piszę tak, bo czytałam ostatnio bardzo wiele na ten temat. To oni już dalej nie chcą.

I dlatego dwóch moich przesympatycznych znajomych wpadło na pomysł, zróbmy koncert na znak solidarności z Majdanem, tym demokratycznym, tym nie z pod znaku Bandery (bo arcybiskup Szeptycki to zupełnie inna bajka). Zróbmy. Ale jak?

Być może logistykę udałoby się jakoś pokonać. Wszak w mieście nad Wartą, Kłodawką i Srebrną są przyjazne instytucje, żyje tu wielu ludzi, którzy mają stamtąd korzenie, trochę nie przymierzając jak ja, ale… No ktoś musiałby się wziąć za ogarnięcie całości. Od jednego ze znajomych usłyszałam – pomyśl, więc myślę i liczę na wasze myślenie. Może ktoś zechce się zaangażować, może ktoś wspomoże pomysł groszem, może ktoś zechce podzielić się kontaktami. Ja jakieś mam, ale pomoc i namysł wspólny w tej akurat sprawie jest bardzo, ale i bardzo potrzebny.

A rozważania historyczne o winach starych i nowych jednej i drugiej nacji zostawić trzeba historykom, i na pewno nie tym spod znaku IPN, ciągle zarażonym i zainfekowanym IV RP, a to nic dobrego nie przyniesie. I chcieli, nie chcieli, doszliśmy do mądrości Anglików i Amerykanów, którzy mają twardą zasadę. Archiwa współczesnych wydarzeń zamknięte są na przynajmniej 50 jeśli nie 70 lat. W skrajnych wypadkach nawet i na 100 lat, bo dopiero po takim czasie animozje tracą temperaturę, można się problemowi przyjrzeć bez emocji. Choć i to do końca prawdą nie jest, bo do dziś w USA żywym problemem jest niewolnictwo. No cóż…

Ja w każdym razie proszę i namawiam. Oczywiście w imieniu pomysłodawców, zróbmy to. Urządźmy koncert na rzecz wsparcia Ukrainy. Co z tego wyjdzie, czas pokaże. Ale każdy z nas, kto czuje związek z tamtą ziemią, będzie mógł z otwartą przyłbicą powiedzieć: Brałem w tym udział, a że ktoś zmarnował, to już insza inszość. Bo tak się głupio składa, że ja czuję związek bardzo mocny z Żółkwią, po ukraińsku Żowkwa się to nazywa, ale też i ze Lwowem i Łuckiem. Oraz z malutką wsią, która się nazywa Sienkiewiczowka, skąd najpiękniejszą zabawkę świata dostała od wujka Michała…

P.S. A domowe moje jaskółki zadały tylko jedno pytanie – A ciocią Żenią gadałaś, co ona na to? No nie, nie wiem, ale jak ciotkę znam, to chyba byłaby za. Bo ciotka moja, to otwarta na świat kobieta jest i mieszka w Łucku, mieście, gdzie też taki mały Majdan jest. Jak w Kijowie, choć na inną skalę.

P.S. 2. Jakby kto chciał mnie i moich prześwietnych przemiłych znajomych wesprzeć, to wystarczy na adres redakcji naszej napisać. Na pewno się odezwiemy.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x