2014-02-05, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
I to nie według mego widzimisię, tylko najbardziej opiniotwórczego polskiego pisma jazzowego, za jakie od lat mam je ja i mnie podobni, czyli „Jazz Forum”.
Jak popatrzeć na ranking najlepszych jazzmanów w Polsce, to jesteśmy absolutnie na szpicy. Gwiazdą niewątpliwą jest skrzypek Adam Bałdych, ale tak czy inaczej, ten rok, znaczy 2013 należał do niego. A że z miasta nad trzema rzekami i na siedmiu wzgórzach – tu już nie ma wyjścia, musi być na bogato – on ci jest, a przy okazji w wiadomej piwnicy szlifów nabierał, trochę na moich oczach, bo od wczesnego wieku postępy jego i innych oglądałam, to chwalić się jest czym i naprawdę warto.
No ale i po Bożemu niech będzie. Otóż ukazał się pierwszy tegoroczny numer „Jazz Forum”. Zwyczajnie mnie się nie chce tłumaczyć, co to za pismo, bo uważam, że średnio wykształcony człowiek, interesujący się nawet średnio kulturą powinien wiedzieć. To tak, jak z tygodnikami „Polityka” czy „Tygodnik Powszechny”, dziennikiem „Gazeta Wyborcza”, trochę z „Museionem” czy „Art&Business”, „Ruchem Muzycznym”, „Zeszytami Literackimi”, „Studiami Bliskowschodnimi”, no zresztą chyba wystarczy. Jak te media coś w jakiejś dziedzinie oceniają, to zaufanie mieć trzeba. W jazzie jest tak, że w papierze ciągle „Jazz Forum”, w sieci trochę ważnych i ważkich tytułów się też znajdzie. Ale żaden ranking, mimo ekspansji sieci, nie jest tak ważny i liczący się w środowisku, jak właśnie „Forum”.
No i mamy, notowania i dziką satysfakcję. Bo sporo tam Gorzowa na tej liście jest. No i niech będzie.
W najbardziej prestiżowej kategorii „Muzyk Roku” Adam Bałdych na trzecim miejscu, po Leszku Możdżerze i Tomaszu Stańko. Sukces wielki, nikt nigdy z naszych tak wysoko nie zaszedł. No i gratulacje i czapki z głów panie i panowie.
Kategoria druga, „Album roku” i tu Michał Wróblewski ze swoim trio na 15 miejscu, ale jest i gratulacje się należą i też jak wyżej, czapki z głów panie i panowie się należą. Bo znakomitym pianistą jest, i tylko się cieszyć, że jednak tak wysoko.
Kolejna kategoria „Kompozytor roku” i tu znów Adam Bałdych, tym razem na 14 miejscu (nota bene na I znów Leszek Możdżer, a jak pomyśleć, że przez rodzinę w jakiś sposób związany jest z miastem na siedmiu wzgórzach, to trochę ci on nasz jest. Zresztą nie bez kozery dodać trzeba, że na każdym koncercie tu u nas, zaczyna on tak, - „No i witam rodzinę”, więc nadużycia nie ma).
Ale i już kolejna kategoria „Zespół akustyczny roku”. I tu na 9 miejscu RGG Trio, czyli znakomity zespół Przemka Raminiaka, którego już po prawdzie nie ma, ale kilka znakomitych płyt nagrał. Uwielbiam „Finlandię” – pierwszą płytę, ale tam, po prawdzie, to wszystkie lubię. A jak wydali płytę dedykowaną Mieczysławowi Koszowi, to Przemek swoim opracowaniem przypomniał mi, jak wielkim, a teraz rzadko grywanym kompozytorem był Aleksander Borodin. Mam w domu płytkę z „Tańcami połowieckimi” w oryginale i jazzową interpretacją ich właśnie w wykonaniu pana Przemysława Raminiaka. I czasami je sobie naprzemiennie słucham, a moje domowe jaskółki siedzą zapakowane w ogony, bo zwykle chłodno jest i szczebioczą cichutko – No jeszcze raz, odpal tę sama płytkę, bo my nie umiemy. I taki świergot słychać, nawet jak są obrażone. Właśnie teraz oryginału słuchamy.
No i następna kategoria w Top List „Jazz Forum” czyli „Zespół elektryczny”. I tu znów Adam Bałdych ze swoim Imaginary Quartet, na czwartym, ale jakżesz wysokim miejscu. I znów ten sam rytuał, no wiecie, czapki…
W kolejnej kategorii, czyli „Nowa nadzieja” znów Adam Bałdych i to na szóstym miejscu, ale to chyba z lekka nieporozumienie jest. Bo Adam przez lata, przynajmniej kilka ostatnich mógł się w tej kategorii znachodzić, ale teraz, po takich sukcesach, to jednak nie. Jaskółki szczebiotnęły zapakowane w ogony – Wypadek przy typowaniu i przy tym zostańmy. Bo pan Adam Bałdych już nie jest nadzieją, jest gwiazdą..
No i creme de la creme, kategoria „Skrzypek roku”. I miejsce – Adam Bałdych. I już nic nie trzeba dodawać. I dlatego poprzednia kategoria to trochę błąd. A jaskółki, które się dziwnie uaktywniły, mimo chłodu, na całe dzioby szczebioczą – GRATULUJEMY! Adaś, ja też, gratuluję, cieszę się i podziwiam.
Ale to nie koniec naszych w tym prestiżowym rankingu. Oto kategoria „Koncert roku” i tu znowu nasi. Na 13 miejscu, nota bene, cyfra dyskusyjna, jest znów Adam Bałdych, tym razem z Piotrem Grzechowskim za „Tribiute to Zbigniew Seifert w Lusławicach”, tak, tak, tych Lusławicach. A zaraz za nim na 14 miejscu jest Michał Wróblewski z Jazz i Orkiestra w projekcie Tribiute to Terence Blanchard i z całą trasą koncertową, która odbyła się nie tylko w Polsce, to znów panie i panowie wiecie, co czynić trzeba.
No i wydawałoby się, że już koniec. Ale nie. Jest jeszcze kategoria „Klub roku”. No i tu znów wielki sukces. Nasza mała, jakżesz elegancka i wyglądająca jak najlepsze swego czasu nowojorskie kluby jazzowe piwnica (nie wiem osobiście, bo nie byłam, znam z filmów) lub też chicagowskie (wiem, jak tam było, bo w jednym byłam), albo takie undergroundowe miejsca w Berlinie czy też w Hamburgu (wiem, bo tam też byłam) wyglądają i jaki klimat tam panuje, kolejny już raz doczekała się tej notacji. Kolejny już raz, bo nie po raz pierwszy na tej liście się znalazła. A tym razem wyprzedziły ją w rankingu wielkie miasta typu Kraków, Warszawa, Wrocław czy Toruń. Tam głosowanie inaczej się odbywa, bo miasta większe, studenci i inni głosują, bo i „Jazz Forum” tam popularniejsze jest. Więc tylko się cieszyć, tylko ręce, albo dzioby, jak podpowiadają moje jaskółki, do oklasków składać i tylko się cieszyć i być dumnym, że w takim mieście, jak Gorzów ktoś potrafił docenić to, co przez lata budowane siłami dwiema było. Bo z jednej z strony za miejskie pieniądze udało się stworzyć klub, a z drugiej za pasję oraz dzieło życia jednego człowieka. I chyba już czas najwyższy, aby otwartym tekstem kolejny raz powiedzieć. To jest wypadkowa obu sił. Ta piwnica. To w zamierzchłych czasach pozwolenie na to, aby ludki sobie tego obmierzłego jazzu słuchały. No i władza dała na to pieniądze. A potem znalazł się menago z prawdziwego zdarzenia. I ten sukces dziś, to jest właśnie skrzyżowaniem, ale i wielkim sukcesem obu tych wypadkowych. Władzy, ale i człowieka. Władza, to dotacja, człowiek, to wartość. Obie siły razem stworzyły coś, czego nie ma gdzie indziej. Bo miejskie pieniądze nie idą w błoto, tylko na niezwykłą promocję Gorzowa. Bo przyjeżdżają muzycy, za nimi fani. Potem jest spotkanie wielkich, że wspomnę Richarda Bonę, Joshuę Redmana, nieżyjącego już niestety Hirama Bullocka, też nieżyjącego Szakala, czyli Tomasza Szukalskiego. Ale też ciągle aktywnego Ptaka, czyli Jana Ptaszyna Wróblewskiego. Oni grali w innych miejscach, a przychodzili potem do tej piwnicy przy Jagiełły i bratali się z fanami. Z dziennikarzami może niekoniecznie, ale dla Prezesa i fanów, że o muzykach nie wspomnę, zawsze byli otwarci. Pamiętam, jak do piwnicy wszedł Curt Elling. Zachwycił się klimatem, bawiło go to, że gdzieś tam w Europie, o której on wcale nie myślał Europa, zobaczył taki klimat, taki nowojorski klub. Wiem, bo słyszałam, co mówił do fanów. I wiem, co słyszałam, kiedy rozmawiałam sobie z fanami z Berlina i Sztokholmu po akurat jego koncercie. Znaczy Kurta Ellinga, kiedy słynnych klubowych pierogów zabrakło i prawie innych rzeczy też. Staliśmy na zewnątrz, bo wszak palić w środku nie wolno i ci ludzie, z Berlina, ale i Sztokholmu mówili, że to nie jest możliwe, takich miejsc zwyczajnie nie ma, to ja ich osobiście przekonywałam, że są. A potem włączył się do rozmowy ktoś, okazało się z Warszawy i powiedział ważną kwestię – Jeśli rzeczywiście miasto partycypuje w kosztach utrzymania, to tylko miastu rozwagi pogratulować. Pogratulować?
No ale dość imponderabiliów. Mam nadzieję, że jednak miasto w końcu doceni, co ma. Ale w „Jazz Forum” była jeszcze jedna rubryka. Nagrodzeni za udział w ankiecie. I po raz pierwszy od może 20 lat, kiedy ja śledzę ten ranking, znalazł się ktoś z Gorzowa. A mianowicie płytkę i to jaką, otrzyma nasza prezeska, naszego jazzowego stowarzyszenia. I jej szalenie gratuluję i zazdraszczam jednocześnie. Bo mnie się nigdy nagrody wygrać nie udało. Może pożyczy…
I konkludując, nigdy wcześniej nie było czegoś takiego, że otwierało się ranking „Jazz Forum” i taka lawina naszych. Nigdy wcześniej. I nigdy wcześniej nie było tak, że wszyscy w jakiś tam sposób nie byli związani z jednym miejscem, nigdy aż tak, aż w tak wielu różnych kategoriach. Z małą, cały czas źle ocenianą piwnicą. Może warto się zastanowić i przemyśleć, bo wszak piwnica to nasze małe, ale i nie małe skarby. I o nie trzeba dbać. A najbardziej o wylęgarnię, bo inni tego nie mają. A piwnica doceniona w najbardziej prestiżowym w kraju rankingu jazzowym tego jest warta. No i jest taką wylęgarnią. Bo nikt z nas nie wie, co Prezes ma w kieszeni, albo za pazuchą, jak chce tradycja…to pewno coś ma.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.