Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Hugona, Piotra, Roberty , 29 kwietnia 2025

No rozdyskutowali się ludzie

2014-02-06, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Kolejny zresztą raz, i na ten sam temat, a idzie o tablicę, jaka wisi od 1946 r. na gmachu magistratu miasta na siedmiu wzgórzach.

Kto jej nie zauważył, co dziwne nie jest, bo trzeba głowę zadrzeć hen do nieba, to może sobie przeczytać tu, co tam na niej stoi. A stoi tak:

POLAKOM, KU WIECZNEJ PAMIĘCI, W PIERWSZĄ
ROCZNICĘ OSWOBODZENIA GORZOWA
Z POD WIEKOWEGO JARZMA GERMAŃSKIEGO
PRZEZ WOJSKO POLSKIE I ARMIĘ CZERWONĄ
WMUROWANO TĘ TABLICĘ Z GŁĘBOKA WIARĄ
WIECZNEGO BYTOWANIA POLSKI
NA ZIEMI LUBUSKIEJ
GORZÓW, DNIA 30.I.1946 R.

No ludki się podzieliły na dwie opcje. Jedna głośno i stanowczo domaga się zdejmowania paskudztwa, druga równie stanowczo i głośno domaga się zachowania pamiątki, bo tak mniej więcej układa się język dyskutujących.

No i może to niepopularne, ale ja jestem za zachowaniem status quo. Nie powinno się burzyć pomników, nie powinno się nagle zmieniać wszystkich nazw. Bo to jest świadectwo epoki, historii, pewnych rzeczy, które się zadziały tu kiedyś i które świadczą także i o nas, choć to prawda niezbyt wygodna dla części z nas. Niestety, żyliśmy w komunie, w strasznych czasach i pamięć o tym zginąć nie powinna. Tak w 1945 i 6 i 7 i wiele lat potem spora część ludków myślała o Armii Czerwonej. Cóż trudno, takie były czasy. Fakt, takich świadectw przeszłości nie wolno zostawiać bez komentarza, ale niszczyć? Nie, się nie powinno.

Dlaczego tak sądzę? Ano zapędy lustratorskie bywają okrutne i potrafią się zemścić. Otóż zawsze w takiej chwili przypomina mnie się protest prawicowych radnych pewnego miasteczka na południu tego kulawego tworu zwanego województwem lubuskim. A było tak. Pewien nadgorliwiec z wiadomej prawicowej partii odkrył, że w jego grodzie jedna z ulic nazywa się Gomółki. Oburzenie święte go ogarnęło, no bo z wiadomej partii był, więc do krzyża i świętego oburzenia miał blisko. I dawaj krucjatę wytoczył, i kolegów z partii namówił, i na forum Rady Miasta z petycją wystąpił, żeby tego obmierzłego Gomółkę z grodu czym prędzej pogonić. No i potem wstyd musiała partia i krzyżowcy jej łykać w porcjach przeogromnych, bo ktoś bardziej światły, albo bardziej ukulturalniony w prostych słowach wytłumaczył radnym od krzyża i świętego oburzenia, że owszem, ulica Gomółki jest, ale nie towarzysza Wiesława, bo jego ksywkę pisze się zresztą przez „u” a nie „ó”, a Mikołaja, wybitnego polskiego kompozytora doby renesansu, jednego z nielicznych zresztą znanych z imienia i nazwiska z tamtych czasów. No i po co to wszystko? Po to tylko, żeby było jak na Ukrainie? Pamiętam, jak wiele lat temu jechałam przez ukraińskie lasy, to co i rusz, gdzieś w środku sporego boru nagle pomnik Lenina albo innej gwiazdy czerwonej wyrastał. A teraz jak byłam, to też co i rusz w środku jakiegoś lasu też wyrastała, nagle a niespodziewania, ale kapliczka kapiąca od złota i innych. Jedna paranoja zastąpiła inną.

Dlatego też podoba mnie się zachowanie proporcji u zachodnich naszych sąsiadów. Do dziś największa ulica Frankfurtu nad Odrą nazywa się Karl Marks Strasse i jakoś nikomu to nie przeszkadza. A jak się pojedzie do muzeum w Gusow, to różna dziwne klamoty można obejrzeć, między innymi te z ancient regime’u. I jakoś nikomu to nie przeszkadza.

I dodam tylko, że gdyby tak wszystko, co stare i dawne niszczyć, to na jednym z domów tuż pod miastem nad trzema rzekami na pewno nie zachowałaby się oryginalna reklama gazety codziennej sprzed wojny, bo wszak to gadzinowskie Niemcy wtedy tu były. Ale światli ludzie w tym domu mieszkają, więc zachowali i dziś wycieczki się tam zjeżdżają, coby się na ten cymesik pogapić.

Dajmy więc spokój takim świadectwom tamtych czasów, dziś to tylko ciekawostka historyczna, relikt minionych czasów. Szkoda czasu i energii na takie protesty.

Natomiast mnóstwo energii poświęcić trzeba, aby zadbać o miasto, bo w przeciwnym czasie rzeczywiście popadnie w niwecz i zatratę. O słowach sekretarza miasta o nowym centrum napisał już Piotr Steblin-Kamiński, więc nie będę cytować. Powiem tylko – przerażenie mnie ogarnia, kiedy słucham takiego bredzenia. Przerażenie. Ale jak się posłucha planów na wznoszenie kolejnych szklanych domów, to to przerażenie nabiera kształtu takiego, że dokumentnie zniszczą nam kulturę w mieście, zabytki w mieście i w ostateczności samo miasto. Straszna perspektywa.

P.S. dziś o 18.00 w Filharmonii Gorzowskiej spotkanie klubu melomana. Szykują się niespodzianki, watro się wybrać.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x