2014-02-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Teraz już wiadomo, dlaczego zlikwidowano Grodzki Dom Kultury. Bo zamiast miejskich instytucji działania kulturalne mogą prowadzić galerie handlowe i prywatne lokale gastronomiczne. Tak przynajmniej wynika z oficjalnego uzasadnienia decyzji o likwidacji.
Zawsze, to jest od pewnego czasu mnie nurtowało, co jest tak naprawdę przyczyną likwidacji kolejnych placówek bez oglądania się na ludzi, którzy tam działają. Teraz już wiem. Magistrat doszedł do wniosku, że utrzymywanie kultury zarówno tej wysokiej dla osłuchanych, naoglądanych i bywałych, jak i tej niskiej, dla tych, co to lubią sobie potańczyć, pośpiewać, pomalować, podłubać i parę innych rzeczy porobić, jest zwyczajnie za drogie i może to robić każdy, kto ma na to chęć. W urzędowym wyjaśnieniu likwidacji Grodzkiego stoi bowiem jak wół: „Infrastruktura, możliwości innych instytucji kultury w mieście, rosnąca aktywność i kreatywność stowarzyszeń, a także prywatnych podmiotów, takich jak galerie handlowe, lokale świadczące usługi rozrywkowe, mających swoją siedzibę na terenie miasta wskazują, że działalność związana z edukacją kulturalną i upowszechnianiem kultury może być prowadzona w różny sposób, także efektywny w rozumieniu jakości, liczebności i różnorodności oferty. Likwidacja Grodzkiego Domu Kultury nie jest zatem działaniem mającym na celu zaniechanie prowadzenia działalności kulturalnej, a dążeniem do racjonalizacji wydatków ponoszonych przez Miasto na realizację zadań w zakresie kultury, z jednoczesną dbałością o racjonalne i profesjonalne zaspokojenie kulturalnych potrzeb mieszkańców miasta”.
Nie rozumiem tylko jednego. Jakim cudem lokale prywatne i galerie handlowe mają wypełnić dziurę po GDK. Gdzie powstanie studio nagrań, w którym dokonało się parę historycznych rejestracji piosenek, które wygrywały konkursy prestiżowe i mniej prestiżowe. Która galeria ma zapewnić salę i scenę dla dość ambitnego teatru, jaki prowadzi Konrad Stala. W której restauracji Zbyszek Siwek będzie nauczał malarstwa i rysunku i dokąd zaprosi na olejny wernisaż. Wiem, że to trochę demagogia, ale po prostu jak można oficjalnie bredzić o lokalach gastronomicznych i galeriach handlowych, które mają się zająć upowszechnianiem kultury. Dla tych instytucji atrakcyjna wystawa czy cokolwiek to lep na ściągnięcie dodatkowych klientów. Bo jak już ktoś przyjdzie, to może coś kupi, może się winka napije, wejdzie do restauracji, zresztą kombinacji jest sporo.
Jedna wielka obłuda wychodzi co i rusz, jeśli chodzi o kulturę. Tę dla tych osłuchanych i bywałych, ale i dla tych mniej. Na szczęście urzędnicy ją zwyczajnie pokazali i nazwali.
Żałosne jest tylko to, że mamy wielki wydział kultury, w którym pracują ludzie, którzy nie bywają, nie uczestniczą w życiu miasta, nie znają jego pulsu i bitu i to oni właśnie decydują o takich a nie innych rozdaniach. Pod tym śmiesznie niepoważnym wyjaśnieniem podpisały się dwie urzędniczki. Ja im gratuluję, że stać ich na takie uzasadnienie.
A miastu memu przyszywanemu gratuluję, że na takie rozdania pozwala.
I tym bardziej się cieszę, że ono przyszywane jest, bo w miasteczku skąd pochodzę nie tylko że nikt kultury nie likwiduje i to w taki sposób, a co więcej, za ostatnie czasy powstało tam piękne, choć mocno kosztowne Muzeum Opalińskich. Byłam, widziałam, zachwyciłam się i pozazdrościłam. A w drugim miejscu, o którym mówię, że jest moją duchową siedzibą, dzieje się podobnie. Tyle tylko, że w obu tych miejscach żadnemu urzędnikowi nie przyszłoby do głowy bredzić o kulturze w galerii handlowej, bo na drugi dzień akurat tam musiałby sobie szukać pracy.
To tak dla przemyśleń państwu radnym przed kolejnymi wycinkami i szaradkami. Aha, no i jeszcze słówko o szaradkach właśnie. Konia z rzędem i kropierzem temu, kto zapełni salę widowiskową na 2 tys. ludzi, jaką od niedawna ma Miejskie Centrum Kultury. Ja widziałam tam tylko dwie takie imprezy. Jedną był koncert Piotra Rubika z jego pseudooratoriami, drugą koncert Chóru Aleksandrowa. Obie kiczowate i nastawione na kasę. Pogratulować decyzji.
Miastu przybędzie kolejny honorowy obywatel. Ten zaszczyt przypadł panu senatorowi Władysławowi Komarnickiemu.