Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Arnolda, Edgara, Elżbiety , 8 lipca 2025

No i prawda wylazła na wierzch

2014-02-21, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Mam na myśli ranking, jaki  „Gazety Wyborcza” przeprowadziła w tych miastach, gdzie ma redakcje terenowe. Na 21 miast Gorzów nasz najpiękniejszy wypada słabo, albo wręcz bardzo słabo.

Najbardziej mnie zainteresowała tabelka zatytułowana „Poziom kultury, oświaty i bezpieczeństwa”. I tam mamy zaszczytne, trzecie miejsce od końca. Tak, tak, TRZECIE MIEJSCE OD KOŃCA. A Zielona Góra jest na miejscu ósmym. I co się okazuje? Ano to, że u nas poziom przestępstw popełnianych na określoną liczbę mieszkańców jest jednak dość niepokojąco wysoki, że u nas aktywność obywatelska też w przeliczeniu na szanownych mieszkańców jest taka sobie. Podobnie zresztą w dostępie do kultury oraz uczestnictwie w niej. No mamy szary koniec. Za nami tylko Łódź i jeszcze jakieś miasto.

Można byłoby to skwitować lekceważącym machnięciem dłoni i powiedzeniem – Ech tam, każdy sobie coś tam zestawia, gdyby nie jeden fakt. A mianowicie ten, że dziennikarze „GW” nie oparli się na własnych widzimisiach lub też na głosach tzw. ekspertów, ale porównali twarde dane. Czyli wzięli za wskaźnik liczbę szanownych mieszkańców i inne, też twarde dane, jak liczba przestępstw w danym grodzie nad różnymi rzekami lub pod różnymi górami, liczba stowarzyszeń i uczestnictwo w nich szanownych mieszkańców, jak też i liczba oraz inne wskaźniki dotyczące kultury. Oraz poziom wykształcenia szóstoklasistów, czyli wyniki testów pierwszych ważnych, jakie młodzi zdają. No i wyszło to, co wyszło. Jednym słowem strach się bać i raczej wstyd przyznawać się, że się jest z miasta… Sami wiecie, jakiego, bo na bogato (jak utrzymuje mój przemiły znajomy) to raczej w tej sytuacji być nie może.

No i moja refleksja pierwsza jest taka. Oto w sposób straszliwy mści się na nas polityka względem kultury, jaką od pewnego czasu w tym mieście się uprawia, mści się na nas polityka dotycząca masowego sportu, czyli przedziwne decyzje dotyczące klubów i stowarzyszeń, mści się partykularyzm w podejmowaniu innych ważnych dla zwykłych zjadaczy chleba decyzji.

Nie powiem, wstyd mi było i gorzko, kiedy czytałam ten ranking i słowa wyjaśnień. Wstyd i gorzko. Bo kolejny już raz okazało się, że czy chcemy tego, czy też nie, Winny Gród bije nas na głowę. Kilka razy już pisałam, że oni tam w tym mieście bez rzeki, choć mój przemiły znajomy jakiś czas temu, kilka lat będzie, jakowyś ciek wodny, mocno zresztą podziemny tam wytropił (dodam, dziennikarz, z którym w obu gazetach przyszło mi pracować. Zarówno w „GW”, jak i we wrażej, ale do dziś myślę o nim dobrze), robią wszystko, aby Winny Gród siłą i potęgą był. I być może różni działacze, politycy, tuzy i inne oficjele prywatnie mogą się nie znosić, to jeśli chodzi o dobre imię miasta, jego potęgę, znaczenie, ważność w różnych kwestiach, na bok odkładają prywatne animozje oraz uprzedzenia i razem działają na rzecz miasta. No i to procentuje i niestety, ze za każdym razem biorą nas w cuglach.

No i od lat sporych zawsze mnie zastanawia, o co tu u diabła i tego wrednego dżina z lampy Alladyna chodzi. Bo przecież ludzie w Winnym Grodzie też z przesiedlenia są, bo wszak miasto, podobnie jak i nasze, na siedmiu wzgórzach, decyzją Wielkiej Trójki w granice Najjaśniejszej Rzeczypospolitej po II wojnie weszło. Też tam tygiel narodów się zjechał. Też trzeba się było utrzeć i utrząsnąć, polubić znanych i nieznanych. Pogodzić się z wrażym towarzystwem, wejść z nowym w alianse. No trzeba było. I tam wyszło, a u nas nie. Tam ręka w rękę idą do przodu, a u nas ciągle jakieś utarczki, jakieś kluby, jakieś polemiki, jakieś swary polityczne w miejscu, gdzie nie polityka się liczy, a dobro wyższe. No i niestety, nie ma tego dobra wyższego, jest partykularyzm, jakaś polityka. Cóż. Szkoda, bo trochę nas normalnych jest, znaczy nieuwikłanych w politykę i inne związki w tym mieście, fakt, moim przyszywanym, ale jednak jest. I nawet jak my z sensem coś próbujemy podpowiadać, może doradzać, to się nas lekceważy. Absolutnie nie słucha, o dyskusji na argumenty nie wspomnę. No cóż, widać tak musi być. Zobaczymy, jak długo. I tylko tytułem dygresji dodam, że podobnie wyprawia się w miasteczku w widłach Warty i Obry. I też szkoda, bo jak sobie ostatnio w deszczu po miasteczku pochodziłam, to po raz może drugi w życiu pomyślałam, że piękne ono mogłoby być, ale…

No i z innego kątka. Moja przemiła znajoma Iwona Małgorzata Żytkowiak z Barlinka wydała kolejną książkę i to nie w jakimś ci malusim wydawnictwie, takiej jakieś garażowej firmie, tylko w poważnym kantorze wydawniczym i ma kontrakt na kolejne lata. Przemiła znajoma, Krystyna Kamińska książkę najnowszą Małgosi – bo tak do niej mówię – kończy czytać i recenzję powiesi w swojej zakładce „Czytaj ze mną”. A ja tylko powiem, że znów po latach w regionie pisarka prawdziwa jest, bo zawodowa, bo dobrze pisze, i ja się z tego bardzo, ale to bardzo cieszę. Bo ja opowieści wymyślać nie umiem. Umiem opisać historię kogoś lub czegoś, bo przedmioty ją także mają. Ale fabuła? No nie, tego nie. I dlatego Małgorzacie bardzo, ale to bardzo gratuluję. A czemu piszę, że Barlinek to region? Bo tak jest. Bo tylko leży coś około 30 km od miasta na siedmiu wzgórzach, ale jakże urokliwe miasteczko, jacyż fajni ludzie tam mieszkają. I jaka szkoda, że po tych głupich regulacjach granic wojewódzkich Barlinek jednak poszedł do zachodniopomorskiego. Bo dziś jest jakimś małym i trochę zapyziałym miasteczkiem, gdzieś na południowych rubieżach wcale dużego województwa, a gdyby został z nami, to byłby liczącym się ośrodkiem. Ale cóż, nie czas płakać nad rozlanym mlekiem. A jednak szkoda.

P.S.  Trwają remonty w kamienicach komunalnych, trwają. U mnie już panowie fachmani pomalowali nawet bramę. Za chwilę jeszcze wykładzina i viola... Pierwszy remont od 1945 r.

P.S. 2. Boli mnie wojna domowa na Ukrainie. Byłam tam niedawno, mam tam rodzinę, palę za spokój świeczki i nie wiem, co jeszcze można zrobić, aby bracia Ukraińcy się pogodzili. Ale też wiem, że rady na razie żadnej nie ma. Trzymajcie się tam na Majdanie i w okolicach i wiedzcie, że w Polsce macie trochę takich, którzy myślą o was i trzymają za was kciuki. Jak tylko będę wiedziała jak pomóc, na pewno to zrobię. Trzymajcie się…

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x