2014-02-21, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Mam na myśli ranking, jaki „Gazety Wyborcza” przeprowadziła w tych miastach, gdzie ma redakcje terenowe. Na 21 miast Gorzów nasz najpiękniejszy wypada słabo, albo wręcz bardzo słabo.
Najbardziej mnie zainteresowała tabelka zatytułowana „Poziom kultury, oświaty i bezpieczeństwa”. I tam mamy zaszczytne, trzecie miejsce od końca. Tak, tak, TRZECIE MIEJSCE OD KOŃCA. A Zielona Góra jest na miejscu ósmym. I co się okazuje? Ano to, że u nas poziom przestępstw popełnianych na określoną liczbę mieszkańców jest jednak dość niepokojąco wysoki, że u nas aktywność obywatelska też w przeliczeniu na szanownych mieszkańców jest taka sobie. Podobnie zresztą w dostępie do kultury oraz uczestnictwie w niej. No mamy szary koniec. Za nami tylko Łódź i jeszcze jakieś miasto.
Można byłoby to skwitować lekceważącym machnięciem dłoni i powiedzeniem – Ech tam, każdy sobie coś tam zestawia, gdyby nie jeden fakt. A mianowicie ten, że dziennikarze „GW” nie oparli się na własnych widzimisiach lub też na głosach tzw. ekspertów, ale porównali twarde dane. Czyli wzięli za wskaźnik liczbę szanownych mieszkańców i inne, też twarde dane, jak liczba przestępstw w danym grodzie nad różnymi rzekami lub pod różnymi górami, liczba stowarzyszeń i uczestnictwo w nich szanownych mieszkańców, jak też i liczba oraz inne wskaźniki dotyczące kultury. Oraz poziom wykształcenia szóstoklasistów, czyli wyniki testów pierwszych ważnych, jakie młodzi zdają. No i wyszło to, co wyszło. Jednym słowem strach się bać i raczej wstyd przyznawać się, że się jest z miasta… Sami wiecie, jakiego, bo na bogato (jak utrzymuje mój przemiły znajomy) to raczej w tej sytuacji być nie może.
No i moja refleksja pierwsza jest taka. Oto w sposób straszliwy mści się na nas polityka względem kultury, jaką od pewnego czasu w tym mieście się uprawia, mści się na nas polityka dotycząca masowego sportu, czyli przedziwne decyzje dotyczące klubów i stowarzyszeń, mści się partykularyzm w podejmowaniu innych ważnych dla zwykłych zjadaczy chleba decyzji.
Nie powiem, wstyd mi było i gorzko, kiedy czytałam ten ranking i słowa wyjaśnień. Wstyd i gorzko. Bo kolejny już raz okazało się, że czy chcemy tego, czy też nie, Winny Gród bije nas na głowę. Kilka razy już pisałam, że oni tam w tym mieście bez rzeki, choć mój przemiły znajomy jakiś czas temu, kilka lat będzie, jakowyś ciek wodny, mocno zresztą podziemny tam wytropił (dodam, dziennikarz, z którym w obu gazetach przyszło mi pracować. Zarówno w „GW”, jak i we wrażej, ale do dziś myślę o nim dobrze), robią wszystko, aby Winny Gród siłą i potęgą był. I być może różni działacze, politycy, tuzy i inne oficjele prywatnie mogą się nie znosić, to jeśli chodzi o dobre imię miasta, jego potęgę, znaczenie, ważność w różnych kwestiach, na bok odkładają prywatne animozje oraz uprzedzenia i razem działają na rzecz miasta. No i to procentuje i niestety, ze za każdym razem biorą nas w cuglach.
No i od lat sporych zawsze mnie zastanawia, o co tu u diabła i tego wrednego dżina z lampy Alladyna chodzi. Bo przecież ludzie w Winnym Grodzie też z przesiedlenia są, bo wszak miasto, podobnie jak i nasze, na siedmiu wzgórzach, decyzją Wielkiej Trójki w granice Najjaśniejszej Rzeczypospolitej po II wojnie weszło. Też tam tygiel narodów się zjechał. Też trzeba się było utrzeć i utrząsnąć, polubić znanych i nieznanych. Pogodzić się z wrażym towarzystwem, wejść z nowym w alianse. No trzeba było. I tam wyszło, a u nas nie. Tam ręka w rękę idą do przodu, a u nas ciągle jakieś utarczki, jakieś kluby, jakieś polemiki, jakieś swary polityczne w miejscu, gdzie nie polityka się liczy, a dobro wyższe. No i niestety, nie ma tego dobra wyższego, jest partykularyzm, jakaś polityka. Cóż. Szkoda, bo trochę nas normalnych jest, znaczy nieuwikłanych w politykę i inne związki w tym mieście, fakt, moim przyszywanym, ale jednak jest. I nawet jak my z sensem coś próbujemy podpowiadać, może doradzać, to się nas lekceważy. Absolutnie nie słucha, o dyskusji na argumenty nie wspomnę. No cóż, widać tak musi być. Zobaczymy, jak długo. I tylko tytułem dygresji dodam, że podobnie wyprawia się w miasteczku w widłach Warty i Obry. I też szkoda, bo jak sobie ostatnio w deszczu po miasteczku pochodziłam, to po raz może drugi w życiu pomyślałam, że piękne ono mogłoby być, ale…
No i z innego kątka. Moja przemiła znajoma Iwona Małgorzata Żytkowiak z Barlinka wydała kolejną książkę i to nie w jakimś ci malusim wydawnictwie, takiej jakieś garażowej firmie, tylko w poważnym kantorze wydawniczym i ma kontrakt na kolejne lata. Przemiła znajoma, Krystyna Kamińska książkę najnowszą Małgosi – bo tak do niej mówię – kończy czytać i recenzję powiesi w swojej zakładce „Czytaj ze mną”. A ja tylko powiem, że znów po latach w regionie pisarka prawdziwa jest, bo zawodowa, bo dobrze pisze, i ja się z tego bardzo, ale to bardzo cieszę. Bo ja opowieści wymyślać nie umiem. Umiem opisać historię kogoś lub czegoś, bo przedmioty ją także mają. Ale fabuła? No nie, tego nie. I dlatego Małgorzacie bardzo, ale to bardzo gratuluję. A czemu piszę, że Barlinek to region? Bo tak jest. Bo tylko leży coś około 30 km od miasta na siedmiu wzgórzach, ale jakże urokliwe miasteczko, jacyż fajni ludzie tam mieszkają. I jaka szkoda, że po tych głupich regulacjach granic wojewódzkich Barlinek jednak poszedł do zachodniopomorskiego. Bo dziś jest jakimś małym i trochę zapyziałym miasteczkiem, gdzieś na południowych rubieżach wcale dużego województwa, a gdyby został z nami, to byłby liczącym się ośrodkiem. Ale cóż, nie czas płakać nad rozlanym mlekiem. A jednak szkoda.
P.S. Trwają remonty w kamienicach komunalnych, trwają. U mnie już panowie fachmani pomalowali nawet bramę. Za chwilę jeszcze wykładzina i viola... Pierwszy remont od 1945 r.
P.S. 2. Boli mnie wojna domowa na Ukrainie. Byłam tam niedawno, mam tam rodzinę, palę za spokój świeczki i nie wiem, co jeszcze można zrobić, aby bracia Ukraińcy się pogodzili. Ale też wiem, że rady na razie żadnej nie ma. Trzymajcie się tam na Majdanie i w okolicach i wiedzcie, że w Polsce macie trochę takich, którzy myślą o was i trzymają za was kciuki. Jak tylko będę wiedziała jak pomóc, na pewno to zrobię. Trzymajcie się…
Choć generalnie na to miasto należy jedynie narzekać, to są jednak jasne punkty. Do takich zaliczam komunikację miejską.