2014-02-24, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Teraz już nie mam żadnych złudzeń, że to kulawe nasze województwo zaczyna się i kończy oraz koncentruje na Zielonej Górze.
Nawet nie na południu regionu, a właśnie na Winnym Grodzie.
A było tak. Jechałam ci ja sobie w sobotę rano do miasteczka nad Obrą i Wartą marszałkowskim szynobusem, bo wygodny i w miarę tani to środek lokomocji. No i w ręce wpadł mi periodyk wydawany przez tenże urząd, znaczy jaśnie marszałkostwo w Winnym Grodzie, zatytułowany „Region”. Naczelną jest była dziennikarka wrażej gazety, w redakcji parę nazwisk ludzi także w pewien sposób powiązanych niegdyś z wrażą. Ale nich tam, zajrzałam do środka, no i cóż. 90 procent, albo odrobineczkę mniej, bo ja tam w rachunkach mocna nie jestem, to materiały o Zielonej Górze, w tym ideologiczne uzasadnienie konieczności budowy szpitala dziecięcego tamże oraz opowieść o cuda udogodnieniach w bibliotece wojewódzkiej w Zielonce, jak się w mieście nad trzema rzekami zwykle Winny Gród określa. Do tego wywiad z przepięknie uśmiechniętą panią marszałek i parę kawałków w podobie. W całej gazetce jeden, słownie JEDEN materiał dotyczący północy, czyli informacja o remoncie mostu w Skwierzynie. Szkoda, że piszący ten materialik nie zająknął się ani słowem o tym, że remont to sobie sami skwierzynianie wywalczyli, bo pani marszałek na dzień dobry stanowczo stwierdziła, że remontu nie będzie, bo jest niepotrzebny. No tak, wszak pani marszałek zna się na wszystkim, parę razy tego sama osobiście doświadczyłam.
Trzymałam w ręce to pismo i trzymałam i się nadziwić nie mogłam, że we współczesnych czasach jeszcze ktoś wydaje takie propagandówki. No cóż, normy dziennikarskie się zmieniają. Ale żeby aż tak, żeby aż do tego stopnia, aby pisać ociekające lukrem teksty o zasługach szefów własnych? No niech będzie. Ja w każdym razie więcej owego pisemka oglądać ani czytać nie chcę, bo i tak się niczego sensownego z niego nie dowiem. Ach, nie, może marszałkowscy dziennikarze w końcu napiszą, co stało się z potworkiem powstałym ze skrzyżowania cebuli z Teletubisiami w kolorach granatowo-zielonym, czyli maskotką województwa. Dziennikarze, ci inni niż marszałkowscy, szybko stwora z rozdziawionym otworem gębowym przechrzcili Elusiem, od imienia wiadomej pani, ale cudo to przepadło gdzieś w głębokich korytarzach urzędu, co dziwne jest, bo przemiła moja znajoma, utalentowany dramaturg długo dowodziła, że potworek jest piękny i w ogóle. Napisałam wówczas, że nie wierzę, aby aż tak jej się gust zepsuł. A jednak.
A teraz z innej mańki. Otóż jutro na Zapiecku u Basi Schroeder zagości siostra Michaela Rak, która od sześciu lat prowadzi w Wilnie pierwsze na Litwie hospicjum im. bł. ks. Michała Sopocki. Instytucja potrzebuje wsparcie, więc Basia urządza spotkanie z kwestą. Przyda się każda złotówka, spotkanie o 17.00 w ZUO przy ul. Teatralnej.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.