2014-03-06, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Z dużym smutkiem przyjęłam informacją o śmierci pani senator Stefanii Hejmanowskiej. Wiem, że Boginie Parki swoje nici przędą i nie wiadomo, kiedy je przetną. Ale zawsze jest smutno, kiedy odchodzi ktoś, kogo się znało, ceniło i zwyczajnie lubiło.
Ostatni raz spotkałam panią senator na wieczorze autorskim mojej przemiłej znajomej Wandy Milewskiej, która promowała swoją książkę „Prześladowałam Lecha Wałęsę”. To było naturalne, że akurat pani Stefanii Hejmanowskiej na tym spotkaniu zabraknąć nie może. To przecież ona właśnie, jak i kilka innych osób, nielicznych trzeba dodać, miała zdjęcie wyborcze do pierwszych wolnych wyborów po II wojnie światowej z Lechem Wałęsą. Pani senator, bo tak zawsze do niej mówiłam, była w Lamusie, wspominała chwile spędzone w towarzystwie prezydenta Wałęsy, ale też i ciekawy sposób mówiła i o naszej, gorzowskiej rzeczywistości.
Wcześniej spotykałam ją u niej, w jej Warsztatach Terapii Zajęciowej, jakie prowadziła przy kościele przy Czereśniowej. Czasami widywałyśmy się na kościelnych wydarzeniach. I choć zawsze mnie jakoś kojarzyła, to zawsze padał taki tekst – Proszę mi przypomnieć, bo wie pani, stara kobieta ma już nie ten wzrok – i zawsze chwilkę sobie pogawędziłyśmy.
Dla mnie miła osoba, człowiek z charyzmą, ale i z ogromnym ciepłem. Zainteresowana ludźmi i światem. Nie było w niej nic z politycznego kunktatorstwa, jakie teraz prezentują politycy. Fantastyczny człowiek, po spotkaniu z którym ten świat na chwilę stawał się lepszy niż normalnie.
W krótkim czasie to śmierć drugiej wybitnej gorzowianki związanej z prawdziwym etosem Solidarności. Druga wybitna po pani Teresie Klimek. I jaka wielka szkoda, że nie ma po nich następców. Nie ma takich osobowości w polityce czy też w działalności społecznej, które nie byłyby nastawione na sławę i profity, na szkiełko, na media. Takich fantastycznych osób, które godnie żyją i przez to pomagają w miarę godnie żyć innym. Będę panią pamiętać, pani senator.
I po prawdzie w takich okolicznościach nie wypada marudzić i labidzić. Więc dziś tego w tym miejscu więcej nie będzie.
Będę panią pamiętać, tak samo jak i panią Teresę Klimek, którą znałam troszeńkę lepiej.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.