2014-03-20, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Tak, tak, potrzebne jest podziemie ekologiczne, jakie już sobie działa w niektórych miastach naszego nienajpiękniejszego kraju. Przekonałam się o tym, chodząc wczoraj po centrum.
Właściwie to wszyscy już w mieście nad trzema rzekami się przyzwyczaili, że zieleni u nas niet, albo bardzo mało. A za to straszą łyse albo zarośnięte tak zwane trawniki, o skwerkach trudno mówić. Do tego należy dołożyć wszechogarniający bałagan, psie kupy, połamane ławki i mamy komplet.
No i właśnie wczoraj też sobie poczytałam o takim podziemiu, które grasuje już w dużych miastach. Ludzie biorą sprawy w swoje ręce i sadzą zieleń. Nikomu do głowy nie przyjdzie pytać się urzędników o zgodę. Otóż robią skwerki sami, a potem jedna i druga pani z urzędu wysokiego zachodzi w głowę, jakim cudem tu tak pięknie się zrobiło.
Mam zresztą niejasne wrażenie, że informacja o jakiejś akcji obywatelskiej pod tytułem – posadźmy sobie roślinki gdzieś mi mignęła w necie, ale być może to tylko złudzenie. No w każdym razie, ja talentu za bardzo do sadzenia zielska nie mam (co innego z jego jedzeniem), ale jak ktoś rzuci hasło – sadzimy, to się pojawię i nawet posadzę, oczywiście, jak ktoś mi bardzo dokładnie wyjaśni, co i w jakim miejscu.
Wiem, że to mrzonki, ale zwyczajnie mnie serce boli, kiedy patrzę na popadające w coraz większą rujnację centrum miasta nad trzema rzekami. Coraz więcej pustych witryn, coraz więcej krzywych chodników, no jednym słowem załamka. Może więc ładne kwiatki w miejsce łysych skwerków choć trochę pomogą?
Pożyjemy, zobaczymy... Zresztą zobaczymy też, co się stanie z alejka w ulicy Marcinkowskiego, bo po nawałnicy świętego oburzenia obywatelskiego na wieść o jej wycięciu dyskusja ucichła. No cóż, ja tam co i jakiś czas będę przypominać ten kuriozalny miejski plan, którego ponoć już nie ma, bo nie chcę, aby kolejne ładne miejsce podzieliło los klonów z ul. Chrobrego, która zresztą w tempie ekstra zamienia się w śródmiejski slums. Nie wierzycie? Wybierzcie się na spacer.
A teraz z innego kątka, choć o tym samym. Otóż choć arabskie miasta są brudne i zaśmiecone, to nie ma w nim jednego, czego w mieście na siedmiu wzgórzach jest aż nadto. A mianowicie psich kup. Mahometanie wierzą bowiem, że pewne psina udziabała w łydkę proroka Mahometa i dlatego pies jest u nich zwierzęciem nieczystym i w domu, ani w obejściu się go nie trzyma. Może i u nas jakieści wiary w nieczystość by się przydały, bo mnie ostatnio znów z obrzydzenia skręciło, kiedym szła po centrum. Nie rozumiem, jak ludzie mogą trzymać w domu zwierzęta i zwyczajnie po nich nie sprzątać. Nie mam fioła na punkcie porządków, raczej jestem bałaganiarzem, ale jakaś miara musi być zachowana. Zwierzęta to przede wszystkim obowiązek, tak jak woda i karma, tak sprzątanie po nich. Zrozumcie to wszyscy.
No i z jeszcze jednej mańki. Fajnie się urzędnicy bawią. A to ktoś sobie poleci na koniec świata za publiczne pieniądze, a to szeryf zabawi się w szofera, bo czemu nie, bo przecież może. Tylko dlaczego mnie jakoś te zabawy wcale nie bawią?
P.S. A Jutro koncert w FG. I to jaki, zabrzmią klasycy wiedeńscy i taki jeden Włoch, co to skomponował utwór przy kawiarnianym stoliku, a Wieniawski wiernie mu pomagał i to w piciu, jak i kompozycji. Więcej w naszej zakładce „Kultura”. A do FG warto się wybrać, choćby i po to, aby się przekonać, że co niektórzy radni gadają o tej instytucji i ją oceniają, a nigdy w niej nie byli, i dlatego klepią bzdury przeokropne.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.