2014-03-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Zazdroszczę znalazcom zabytków archeologicznych nagrody. Nie kasy od ministra tylko statuetki Bożka z Deszczna. I przy okazji serdecznie gratuluję tej nagrody.
O wręczeniu nagrody możecie sobie poczytać w oddzielnym tekście na stronie głównej naszego portalu. Ja tylko powtórzę, że zazdroszczę. Bo z Bożkiem z Deszczna to mam tak, że odkąd poznałam fascynującą postać pastora Feliksa Hobusa i jego największe znalezisko, to chcę mieć jego replikę na półce. Rzadko mnie nachodzi potrzeba posiadania jakichś rzeczy do stawiania na półkach, ale tym razem tak jest. Sama nie wiem, czemu, ale przyciąga mnie ta figurynka z mocą straszliwą. Może ze względu na urodę, może ze względu na magię, jaka się wokół niej roztacza. Nie wiem, ale wiem, że chcę ją mieć i już. I jak się inaczej nie uda, to rzucę się desperacko na poszukiwanie jakichś skarbów, może mniej spektakularnych, niż topór Artura i Pawła czy też znalezisko narzędzi starych jak cywilizacja, jakiego dokonał pan Michał. Może jakieś niewielkie monetki, albo co innego się trafi i też będę dumną posiadaczką Bożka. Bo raczej nie sądzę, aby muzealnicy i archeolodzy dali się przekupić moim prywatnym skarbem, czyli na wskroś współczesną monetą 10 centów izraelskich, jaką na pamiątkę dostałam od Żyda prowadzącego kawiarenkę w kibucu Ein-Gev nad Jeziorem Genezaret. Choć kto wie? Może jak się fachowcom uda wmówić, że to skarb nad skarby, to się dadzą nabrać? Choć nie, nie sądzę… A szkoda.
Ale do rzeczy. Po pierwsze gratuluję znalazcom obywatelskiej postawy, bo rzadko się to dziś zdarza. Ludzie, jak co wygrzebią z ziemi czy wyciągną z jeziora, to sobie przywłaszczają. A prawo mówi wyraźnie, co z ziemi, to do państwa należy. Ale prawo sobie, a życie sobie. Czyli jak zawsze.
Po drugie gratuluję muzealnikom i konserwatorom, że w taki sposób docenili znalazców. Bo przecież każdy mógł uznać, że skoro ludzie dostali kasę od ministra kultury to chwacit, wystarczy. Niech ją biorą i się cieszą. A tu nie, było sympatyczne spotkanie, okazjonalny tort, przyszli ci, co lubią i cenią historię, znalazcy mieli swoje pięć minut. Oprócz repliki Bożka dostali jakieś wydawnictwa konserwatorsko-muzealne i po olbrzymim wiechciu kwiatów od gorzowskich radnych, które wręczał sam przewodniczący Wysokiej Rady (prawda, jak to godnie i dumnie brzmi…) Jerzy Sobolewski.
A mnie troszkę osobiście zatkało, bo okazało się, że toporzysko średniowieczne wyciągnęli z wody moi bardzo dobrzy znajomi ze Speleoklubu Gawra, o których do tej pory myślałam, że głównie łażą po jaskiniach lub po Górach Wysokich i Najwyższych, a tu proszę, taka niespodzianka. No raz jeszcze gratuluję chłopaki.
I w taki oto sposób narodziła nam się nowa tradycja, czyli nagrody resortowe dla tych, co coś ciekawego znajdą i oddadzą muzealnikom. Myślę, że dobrze by też było, aby gabloty z takimi znaleziskami opatrywać nazwiskami tych, co zabytki oddali do muzeum. Ładny byłby to gest i taki, jak na całym świecie się stosuje. Ale jak znam muzealników, to wiem, że coś sensownego wykombinują.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.