2014-03-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Uwielbiam nasz kraj, zwłaszcza w okresie tak zwanym wyborczym. Politycy powiedzą wszystko, co chcą usłyszeć ludzie, a prawda jak zwykle jest inna.
I wcale nie będzie o wielkiej polityce, tylko o gorzowskiej rzeczywistości. Czas jakiś temu moja przemiła znajoma dość paskudnie upadła i uszkodziła sobie łokieć. Kobita to twarda i chciała dać radę, ale bez interwencji u specjalisty się jednak nie obeszło. Było długie zwolnienie, ręka bolała jak wszyscy diabli, ale jakoś wszystko zmierzało do brzegu. No i kiedy przemiła znajoma z ręką cokolwiek niesprawną jeszcze poszła do swojego lekarza rodzinnego, to tam usłyszała – nie, skierowania na rehabilitację, konieczną i niezbędną, nawet według takiego laika lekarskiego jak ja, nie będzie. Pani doktor – na pewno doktor? – w powadze białego fartucha i stetoskopu, ale na pewno nie ze słowami Hipokratesa w myśli, odmówiła skierowania, bo się nie należy. I nie jest istotne, że ręka ledwie pracuje.
No i jak usłyszałam tę historię, to kolejny raz sobie pomyślałam, do bani z takim państwem. Bo jak sobie człowiek czegoś nie wywalczy, własnymi pazurami nie wydrapie, to nie ma. Państwo i jego wszyscy tfu urzędnicy umieją tylko jedno, sięgać do kieszeni zwykłych ludzi. Bo jeśli chodzi o systemowe rozwiązania, to już tego nie ma. A znajoma wcale nie należy do tych, co latają na zwolnienie z byle katarem. Oj nie. Więc ta rehabilitacja jak psu zupa. Ale jednak nie.
Na nieszczęście nasze wspólne takich poszkodowanych w naszym niepięknym mieście i kraju jest całkiem sporo. Może więc zrzeszmy się wszyscy i pójdźmy okupować sejm, może uda nam się coś wywalczyć? Bo inaczej za każdym razem, nawet w sytuacji kryzysu słychać – nie można, nie da się, za pół roku, za sto lat. A do bani z tym wszystkim. Jednym słowem minister gada, co rząd i premier oraz telewizja TVN24 chce usłyszeć, a prawda jak zwykle w polu, albo i na dalekiej Syberii nawet.
A moja przemiła znajoma ma to szczęście, że nasza wspólna znajoma ma syna po rehabilitacji... I tak to działa – na zasadzie jedna pani, drugiej pani, trzecią panią...
Więc dlatego mnie nic i nikt nie skłoni do udziału w farsie już się dziejącej czyli kolejnych wyborach. Wiem, nieobywatelska to postawa, ale co ja mam ze swojej obywatelskiej do tej pory postawy? Ano nic. I tylko rachunki wielkie, jak mi przyjdzie zachorować, bo do żadnego specjalisty na cito dostać się nie mogę. A do bani z tym wszystkim...
No i z innej mańki. Kawiarenki się pojawiły, znaczy wiosna przyszła. Pierwszą kawiarenkę ustawił Tomek Hołyński przy Łubudubu przy ul. Wybickiego. Pozazdrościł mu natychmiast MacDonald’s i też rozłożył parasole. Jeszcze czekam, aż Cafe Costa ustawi swój ogródek w parku Wiosny Ludów i znów zrobi się super, znaczy dla mnie palaczki, bo będzie można sobie przysiąść na kawce lub czerwonym winku i bez problemu zapalić papieroska. Bez latania na zewnątrz i bez przepraszania wszystkich dookoła za to, że się pali. A tak na marginesie, to jedyne lotnisko na świecie, które myśli o palaczach jest w Izraelu. Tak, tak, na ben Gurion jest specjalna strefa dla niknącej mniejszości nikotyniarzy. No i bardzoż fajnie.
No i z jeszcze innej mańki. Otóż magistrat gorzowski pyta o połączenia bezpośrednie z Berlinem. Już kiedyś takie było i się nie sprawdziło, bo Niemcy i tak nas przebijają, a mianowicie ceną weekendowych biletów dla piątki osób. Bo za w miarę nieduży pieniążek jedzie się tam i z powrotem i jeszcze podróżuje po Berlinie. Problem jest tylko jeden – trzeba złapać połączenie do Kostrzyna. Co jest sporym utruciem życia, bo sprytne koleje tak skomunikowały Gorzów z Kostrzynem, skąd wygodne bombardiery wyjeżdżają, że nasz pociąg dociera do Kostrzyna trzy minuty po wyjeździe pociągu do stolicy Niemiec. TRZY MINUTY. W drugą stronę jest podobnie. My sobie radzimy tak, że jedziemy autkiem prywatnym do Kostrzyna, zostawiamy je na parkingu i dawaj do Berlina, a po prawdzie częściej do Poczdamu. I tak wychodzi taniej, niż pociągiem z Gorzowa. Już lepiej by było, aby magistrat nacisnął kolej o lepszą komunikację z Kostrzynem. Więcej to pożytku nam przyniesie, niż drogie i przez to omijane bezpośrednie połączenie.
P.S. Dziś o 17.00 w bibliotece na Piaskach promocja książki Magdaleny Turskiej „Międzyczas”, także o 17.00 w Miejskim Centrum Kultury impreza Robotniczego Stowarzyszenia twórców Kultury „Obrazy-słowa-dźwięki” i też o 17.00 w Muzeum Lubuskim spotkanie z malarzem Zbigniewem Romańczukiem. A jak do tego dołożyć ofertę Kina Helios i Kina 60 Krzeseł, to z lekka może się zakręcić w głowie. Więc proszę nie marudzić, że w mieście nad trzema rzekami nic się nie dzieje.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.