Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Balladyny, Lilli, Mariana , 30 kwietnia 2025

Byłam w Kostrzynie

2014-04-07, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Kolejny zresztą raz i na pewno nie ostatni i jak zwykle po powrocie zatrzęsła mnie cholera. A to z powodu powrotu do naszego zapuszczonego miasta.

Gorzów już nawet nie zasługuje na miano miasta na siedmiu wzgórzach lub nad trzema rzekami, bo z dnia na dzień psieje i brzydnie. Centrum się wyludnia, ulice zaśmiecone i zaniedbane. Ulica Dworcowa staje się koszmarem z krainy zamieszkałej przez jakichś zombie. To wszystko widać znacznie wyraźniej, kiedy się pojedzie choćby właśnie do takiego Kostrzyna nad Odrą. Miasto wychuchane, zadbane, zagrabione, czyściutkie. Przez remontowanym dworcem śliczny klomb, dalej jest jeszcze lepiej.

Czyli jednym słowem można, jak się chce. U nas się nie chce i dlatego miasto wygląda jak wygląda. Mamy rzesze urzędników od wszystkiego i efekt jest tak żałosny, że chyba już gorzej być nie może... Ech nie, zawsze może być jeszcze gorzej.

O bardaku przy ul. Chrobrego już się nie chce pisać ani mówić, ale ja jakoś nie potrafię się przystosować i zwyczajnie mnie drażni ten bałagan, który ma usprawiedliwić tabliczka z napisem „Teren prywatny”.

Drażni mnie też wizje od tytułem „Gorzów mój widzę ogromy”, bo coraz rzadziej przystają one do rzeczywistości. A tak po prawdzie zupełnie nie przystają. Już nawet Żeromski pisał o utopii ze szklanymi domami. Szkoda, że być może co niektórzy akurat tej lektury szkolnej nie przeczytali, lub zwyczajnie zapomnieli.

I dlatego cieszę się szalenie, że zaczęło działać, całkiem legalnie zresztą podziemie ekologiczne. Działają w soboty, a ja ze względów rodzinnych w soboty nie mogę się dołączyć, bo zwyczajnie mnie w mieście Gorzowie nie ma, ale gratuluję i trzymam kciuki za następne akcje. No i tu znów pytanie – po co więc urzędnicy w mieście? Właśnie podziemie ekologiczne najprościej wskazuje, w jakim kierunku miasto ma się rozwijać, ech tam rozwijać zaraz, zwyczajnie w jakim kierunku ma iść. Miasto ma być posprzątane i zadbane, przyjazne mieszkańcom i tyle. A marzenia o szklanych domach należy odłożyć do lamusa głupich pomysłów.

A teraz z innego kątka. Byłam na koncercie Hiromi i to było wielkie wydarzenie. A wiem to z prostego faktu, że do FG ściągnęli fani z całej Polski i kroajów niekonieczne sąsiadujących. Przekonałam się o tym, kiedy stałam przy stoisku z płytami i słuchałam rozmów właśnie o nich. Ludzie wiedzieli, gdzie i kiedy dany krążek został nagrany, w jakim składzie, potrafili ocenić i docenić. A potem długo w noc w piwnicy dyskutować o samej muzyce jaki i niebotycznie energetycznej Hiromi. I co więcej, zazdraszczać nam gorzowianom, że mamy taki klub i takiego menago, któremu udaje się ściągać takie nazwiska. I znów usłyszałam od młodych ludzi, tym razem z Poznania, że bardzo, ale bardzo chcieliby zagrać w tym owianym już w Polsce legendą klubie. Na co prezes Dziekański, jak to ma w zwyczaju, stwierdził, że nie mówi nie, ale...

No i jeszcze z muzycznego kącika będzie. Jakoś tak mam, że przyzwyczaiłam się, że na wielkich wydarzeniach są tłumy. Tak też było i w FG, gdzie koncert się odbywał, ale ta sala jest tak wielka, że nawet tłumek dzieciaków usadzonych na czerwonym dywanie jakoś tej przestrzeni nie wypełnił. Bo w FG podczas koncertu nie można stać pod ścianą, siedzieć na schodach lub też nie daj Boże, w pobliżu sceny. Bo chodzi PAN z groźną miną i przegania. I tu jest jakościowa różnica między Teatrem Osterwy a FG. Bo w teatrze to sam dyrektor Jan Tomaszewicz upycha po kątach fanów, aby jak najwięcej ludzi posłuchało muzyki, a w FG PAN z plakietką i marsową miną przegania ze schodów czy spod ściany. Wiem, wiem, przepisy pożarowe. Ciekawe więc, jak sobie radzą z nimi gdzie indziej?

No i z jeszcze jednego kątka. Uwielbiam, jak urzędnicy podpisują się pod tym, co nie ich. Tym razem znów Urząd Marszałkowski bredzi w lokalnym radio o międzynarodowej drodze wodnej, do której zalicza Wartę i Noteć.  z cała dezynwolturą urzędnik mówi, że stopniowo poprawia się jakość urządzeń wodnych, bo wszak w Gorzowie całkiem niedawno oddano nową przystań. Tylko jakoś się nie zająknął, iż inicjatywa to prywatna jest, ktoś włożył w to swoje pieniądze i skoro urzędnik już fantazjuje o drodze wodnej, to niechby i o tym też powiedział. Następna marina powstaje w Skwierzynie i też za prywatne pieniądze. Urzędnicy natomiast mogliby się wziąć za rzeczywiste tworzenie drogi wodnej, co oznacza udrożnienie Warty i Noteci do żeglugi. Ale to projekt ogromny i za wielkie pieniądze. I tak kółko się zamyka. Ktoś o czymś mówi, ale to się kupy nie trzyma. Tak jak i wizja tego, jak ma wyglądać miasto moje przyszywane. szkoda...

P.S. Dzieje się dziś w mieście to

17.00, biblioteka przy ul. Bohaterów Westerplatte, spotkanie autorskie z Hanną Cygler, gdańska pisarką, autorką kilku dość dobrze odebranych książek.

17.00, biblioteka główna, Inscenizacja pt. „Brat naszego Boga”  w ramach Tygodnia Kultury z Bratem Albertem.

18:00, Filharmonia Gorzowska, Slajdowisko Multikulti "KIA ORA! Nowa Zelandia, czyli raj na ziemi".

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x