2014-04-18, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
No, no, rozpędza się kampania wyborcza, rozpędza. I wcale nie mam na myśli kampanii do Europarlamentu.
Otóż odkryłam, że z mojej ulicy zniknęły największe dziury, które straszyły od będzie dwóch lat. Znaczy się, nie widać landsberskiego bruku, a kierowcom jeździ się lepiej. No i nic, tylko się cieszyć, że tak się stało. Bo podnosi się jakość życia w mieście. Ale ja jak zwykle zresztą mam mocno mieszane uczucia. Bo do tej pory te dziury widzieli tylko mieszkańcy i kierowcy. A nagle je zauważyli urzędnicy. I nagle znikły. Tak samo, jak nagle zapadła decyzja o niewycinaniu drzewek z Marcinkowskiego, oraz jak nagle okazało się, że będzie remont stuletniej estakady kolejowej, zresztą wpisanej do rejestru zabytków. Jeszcze tylko brakuje decyzji o odebraniu kamienicy przy Łokietka i przeznaczeniu jej do remontu. No jednym słowem kampania do tronu szeryfa w naszym mieście pędzi w oszałamiającym tempie i jest nadzwyczaj sensownie prowadzona. Bez wieców, pikników przy siedzibie magistratu, bo obecny szeryf bezpartyjny jest, bez namaszczania kandydatów przez Bóg jeden wie, kogo. Ale jest i trwa. I trzeba się przyzwyczaić, bo inaczej się nie da. No i oczywiście zobaczymy, co jeszcze się stanie w celu podniesienia jakości życia mieszkańców, ot tak, jakby mimochodem...
Dziś Wielki Piątek, jeden z najświętszych dni chrześcijaństwa. Oj, chciałbym być w Jerozolimie, choć bazylika Grobu Pańskiego przypomina zaniedbany i okupowany przez wszystkich kurnik, to jednak chciałbym tam teraz być. Natomiast nie pójdę do katedry, ani na Drogę Krzyżową, bo jakoś nie lubię obłudy, a w moim przypadku byłaby to obłuda właśnie. Choć przyznam, lubię poczytać Nowy Testament, bo to, co tam stoi jakoś odległe jest mocno od tego co się wyczynia w naszym kraju. Ale przy tym szczególnym dniu jakoś nie wypada chyba za bardzo labidzić...
A teraz z innego kątka. Otóż pewna znana dyrektorka szkoły jednak skazana za fałszerstwo. Sąd nierychliwy, ale wyrok wydał. Moim zdaniem panią dyrektor zawiodła pewność siebie. Jakie to częste w naszych czasach.... Niestety.
A teraz prywatny smutek Renaty Ochwat. Do krainy Niebieskiej Literatury odszedł Gabriel Garcia Marquez, autor jeden z moich najbardziej ulubionych książek – „Stu lat samotności”. Pamiętam, jak czytałam ją pierwszy raz i nie mogłam się od niej oderwać. Nie jestem fanką literatury iberyjskiej czy też realizmu magicznego z Ameryki Południowej, ale „Sto lat...” uwielbiam. Podobnie zresztą jak „Mistrza i Małgorzatę” Bułhakowa czy „Doktora Żywago” Pasternaka oraz całą Anię z Zielonego Wzgórza, jak również Małego Księcia. Do tych książek wracam, mam je zawsze w zasięgu wzroku. Uważam, że to genialna literatura jest. A Marquez był dla mnie wzorcem pisarza, choć może niekoniecznie musiał się przyjaźnić z Fidelem Castro, ale cóż, niech będzie.
Ja naturalnie wiem i rozumiem, że każdy musi odejść, ale jak odchodzą najwięksi, autorytety, to człowiekowi się jednakowoż smutno robi.
Choć generalnie na to miasto należy jedynie narzekać, to są jednak jasne punkty. Do takich zaliczam komunikację miejską.