2014-05-12, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Już dawno temu miałam napisać, że lubię się gapić na balkony i inne takie wystające. Bardzo być może dlatego, że sama nie mam. No i z tego oto gapienia się odkryła coś niezwykłego.
A mianowicie balkon ozdobiony polskimi godłami i innymi takim i to balkon w całkiem nowym bloku. No i musze przyznać, że całkiem sporą chwilkę stałam i oglądałam to zjawisko. Bo doprawdy rzadko się zdarzają takie dekoracje.
Chyba mieszkanie musi należeć do jakichś patriotycznie nastawionych mieszkańców, bo jak są jakieś święta, to tam zawsze obok tych plastronów herbowych wiszą flagi w barwach narodowych, słychać takową muzykę. A wiem to stąd, że praktycznie przez okrągły tydzień tamtędy chodzą i jakoś nabrałam zwyczaju oglądania akurat tego balkonu.
Ale inne też bywają ciekawe. Bo jest taki jeden, w innej trochę części miasta, który co roku wygląda jak wiszący ogród Semiramidy i co roku rosną tam inne piękne kwiatki. Ja się na zielsku nie znam, mogę tylko powiedzieć, że coś mnie się podoba, albo nie. A akurat ten mnie się podoba i co roku wiosną wybieram się, aby się na niego pogapić. Fakt, daleko nie mam, ale zawsze jest to jakaś wyprawa, bo wszak nie pod drodze mi do niego jest.
Ale owszem, są także balkony, które wyglądają jak graciarnie, albo inne składziki rzeczy niepotrzebnych. No cóż, co właściciel, to taki styl jego balkonu.
A teraz będzie o śmieciach, ale tym razem nie naszych lokalnych miasta nad trzema rzekami, tylko tych innych, pozostawionych przez woodstockowiczów. Bo turystyczne drogi zawiodły mnie tym razem w okolice Sarbionowa, a żeby się dostać do sarbionowskich fortów (o nich będzie za jakiś czas w zakładce turystyka, i nawet z malusieńkim bonusikiem), to musiałam przejść się po terenie Przystanku Woodstocki, co zawsze jest ogromną moją przyjemnością. I o ile główny teren przystanku jest posprzątany, to już za Akademią sztuk Przepięknych, właśnie w kierunku fortu leżą stosy odpadków i to tych trudno degradowalnych, bo stosy pustych plastikowych butelek i innego badziewia tego typu. No ktoś zwyczajnie niedosprzątał. I to mnie olbrzymio dziwi, bo Kostrzyn jest miastem dbającym o porządek, i to w każdym miejscu. No cóż, zdarza się każdemu. Ale tak swoją drogą, to woodstockowicze, na ogół fajni ludzie, ale jednak pozostawiają po sobie coś okropnego...
I tylko przypomnę, że dziś w książnicy spotkanie z profesorem Nicieją. To specjalista od Kresów Wschodnich, ceniony i kochany zarówno tu, jak i tam na Kresach. A wiem to od przemiłych lwowskich przewodniczek, które mają wszystkie jego książki i czasami się nawet nimi posiłkują. Spotkanie jest o 17.00 i otwarte dla wszystkich.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.