Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Anieli, Kasrota, Soni , 28 marca 2024

Aktorka odchodzi

2014-05-14, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

To nie jest najlepsza informacja dnia. Adrianna Góralska postanowiła zmienić swoje życie zawodowe i odchodzi z gorzowskiego Teatru Osterwy.

Nie była to najlepsza informacja wczorajszego dnia. A to między innymi dlatego, że Ada, tak o pani Góralskiej piszę, bo ją znam i lubię, odchodzi z Gorzowa. Dziwne to nie jest, bo tradycją tego zawodu jest to, że się podróżuje z miejsca do miejsca. No i aktorzy zawsze szukali i szukają nowych wyzwań. Szkoda jednak, bo Ada zdążyła sobie wyrobić mały fan-club w mieście nad Wartą. A to za sprawą między innymi świetnych ról, ale także i tego, że można ją było oglądać i SŁUCHAĆ w mniejszych projektach, zwłaszcza w tych robionych przez Kamienicę Artystyczną Lamus. Ada świetnie śpiewa, ma tę charyzmę, która powoduje, że przykuwa wzrok, że się ją pamięta i chętnie słucha. No szkoda wielka, ale życzyć jej trzeba tego wszystkiego, czego się życzy przyjaciołom, czyli powodzenia, wielkich i największych ról, spełnienia zawodowego. No i na pewno wielu będzie śledzić jej poczynania i kroki zawodowe. No ja w każdym razie zamierzam.

Aktorka żegna się  fanami i przyjaciółmi koncertem w Lamusie w sobotni wieczór. A mnie jest tym bardziej żal, bo zwyczajnie nie dam rady być. W tę sobotę bowiem jest o tej samej godzinie drugi koncert II Festiwalu Muzyki Współczesnej i w katedrze zostanie zagrana jedna kompozycja Oliviera Messiaena, kompozytora, którego wielbię, a jak do tej pory nie dane mi było posłuchać jego muzyki na żywo. No cóż, szkoda, mam tylko nadzieję, że Lamus powiesi choć jeden filmik w sieci, to sobie pooglądam. No w każdym razie jeszcze raz powtórzę, szkoda bardzo.

A tak swoją drogą to w tę sobotę następuje przedziwna kumulacja imprez. Bo i w Jazz Clubie grają, w katedrze koncert, w Lamusie koncert, a w Muzeum częstują kawą i oprowadzają po zakamarkach wszelakich z okazji Nocy Muzeów. No jednym słowem nie da się być wszędzie, a zwyczajnie by się chciało. Ale cóż, żyjemy w wielkim i pięknym mieście, jak utrzymuje moja przemiła znajoma (choć ja cały czas twierdzę, że w sporego rozmiaru kurniku) i takie sytuacje nagromadzenia imprez się zdarzają co i rusz. Szkoda tylko, że zdarzyło się akurat teraz.

No i z innej mańki. Ale też artystycznej. Otóż byłam ci ja sobie wczoraj w Filharmonii Gorzowskiej, co raczej dziwne nie jest, bo ja tam jakoś często bywam, pogadałam sobie chwileńkę niewielką z panią Jolą i ze zdziwieniem oglądałam całkiem sporą gromadkę rodziców z maleńkimi dziećmi. I  po dobrej chwili mnie olśniło, że to przecież muzyczny wtorek, czyli dzień, kiedy FG ma specjalne warsztaty dla maluchów. To, że bywają tam melomani, to norma, to, że szwenda się klub melomana też nie jest dziwne. Ale takie małe i maleńkie? No jednym słowem super. To tak gwoli marudzenia tych, co to wciąż narzekają, że FG to wydumek i niepotrzebna ekstrawagancja, choć ani razu ich tam nie było widać, więc gadanie to takie trochę austriackie jest, bo mówią, choć nie wiedzą o czym. Ale to taka nasza polska specjalność. Wydawanie sądów o czymś, o czym się zielonego, że o bladym nie wspomnę, pojęcia nie ma. Dlatego też bardzo uprzejmie państwa radnych proszę, zwłaszcza kilku, na przyszłość naturalnie, że jak będziecie chcieli oceniać, jak hula lub też nie hula życie w FG, to najpierw sami sprawdźcie, a potem sądy wydawajcie. Ja, choć sport lubię, to się nie wypowiadam w żaden sposób na temat tego, jak hula lub też piłkarski klub Stilon Gorzów, bo zwyczajnie na stadionie przy ul. Olimpijskiej nigdy nie byłam, ani na meczu, ani przy innej okazji (choć kibiców w błękitno-białych koszulkach i z takimi szalikami widziałam nie raz). Nie wiem też nic o koszykarkach, bo akurat tego sportu nie znam i nie mnie oceniać. I zwyczajnie mnie drażni, kiedy prominentni radni, z wyrazistymi nazwiskami i złotymi usty coś tam bajdurzą o FG lub innych miejscach, o których nie wiedzą nic. Bo dla przykładu ci radni, co gdzieś tam bywają, przynajmniej mogą oceniać, choć im się za bardzo nie chce.

A skoro przy radnych jestem, to zabawna koincydencja się wczoraj wydarzyła. W jednej kolejce do kasy w Biedronce mojej najbliższej stałam z radnym Maciejem Marcinkiewiczem i tak sobie ucięliśmy pogawędkę, że radny już dalej radym nie będzie, bo zwyczajnie sensu w tym nie widzi. Oto, jaki mamy smutny moment dziejowy. Tak to oto nasza chyba jednak trochę wynaturzona demokracja sprawia, że młodzi i prężni nie mają ochoty pełnić tej funkcji. Szkoda. Za nami w kolejce, tej samej stała pani radna Halina Kunicka, ale nie bezpośrednio za nami, więc nie wiem, czy w wyborach wystartuje. Ale tak swoją drogą, aż dwoje wysokich radnych w jednej kolejce z krasnoludkiem polskim (mam na myśli oczywiście siebie) to jednak jest wydarzenie.

I dla porządku domu, tylko przypominam, że dziś o 17.00 w muzealnej willi przy Warszawskiej pan Stanisław Sinkowski będzie mówił o skarbie kultury łużyckiej z Deszczna, o którym już pisałam jakiś czas temu. Skarb znalazł pan Michał Pluta z Deszczna i przekazał go właśnie muzeum. Nagrodził go za to, całkiem przyzwoicie pan minister kultury Bogdan Zdrojewski, muzeum nasze też repliką Bożka Deszczu z Deszczna (po prawdzie to on jest tylko Bożek  z Deszczna, ale ja na swój prywatny użytek nazywam go Bożkiem Deszczu, bo to tak ładnie brzmi), a miasto na siedmiu wzgórzach całkiem sporym wiechciem kwiatów. Tu macie link do tekstu.

http://www.echogorzowa.pl/news/16/prosto-z-miasta/2014-03-23/bozek-z-deszczna-w-nagrode-6870.html

Wtedy nagrody odebrali także mi znajomi Artur Nowak i Paweł Duliniec, którzy wytaskali z jeziora Lipie w Długiem całkiem spore XVII-wieczne toporzysko i nie dość, że się żelastwem z drewnianym styliskiem, zachowanym, ku zadziwieniu wszystkich, odpowiednio zaopiekowali, to przekazali muzeum. W każdym razie, na wykład warto się wybrać, bo posłuchać fachowca zawsze warto. A pan Sinkowski jest przy okazji pasjonatem swego fachu, więc na pewno będzie interesująco.

P.S. A moje jaskółki siedzą rzędem i gapią się na roślinkę, jaka od niedawna u nas mieszka, czyli na kawę arabską i szczebioczą, że jak o nią należycie nie zadbam, to się wyprowadzą, nawet muzyki nie żądają. Dziwne. Ok. Zadbam, ptaszory, zadbam.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x