2014-06-02, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Aż strach się bać otwierać komputer. Bo tam co chwila jakaś Marysia komentuje ważne wydarzenia, a duże media udzielają jej pola.
Piszę o słynnej już gorzowskiej licealistce, która nazwała premiera zdrajcą narodu, a teraz z podobną swadą i animuszem raczyła wypowiedzieć swoje zdanie na temat Żydów. Poglądy panny na Naród Wybrany są biegunowo różne od moich, więc ich przytaczać nie będę.
Ale o dwóch sprawach, a może i trzech nawet, napisać muszę i chcę. Zadziwia mnie, że ktoś poważnie może traktować słowa 17-letniej panny, która się wzięła niewiadomo skąd i gada takie rzeczy, od których włos na głowie staje dęba. Szkoda, że jej osobiści rodzice nie wytłumaczyli jej, że ma tę wielką przyjemność i szczęście mieszkać w wolnym kraju. Bo jeszcze ćwierć wieku temu za takie słowa, jakie ona publicznie wygaduje, groziły bardzo bardzo surowe konsekwencje. A jej rodzice tamte czasy na pewno pamiętają i na pewno przykrości systemu doświadczyli, więc tym bardziej dziwi mnie postawa panny.
Zastanawia mnie też, gdzie jest jej szkoła. Było nie było, renomowany ogólniak. I powstaje pytanie czy to naprawdę jest dobra szkoła, kształcąca światłych i otwartych na świat ludzi, czy też może szkoła kształcąca nietolerancyjnych ksenofobów ze źle pojętym patriotyzmem i kwestiami narodowościowymi na czele. Bo jak słucham słów owej Marysi, to zaczynam nabierać podejrzeń, że lada chwila, a doczekam się getta ławkowego w tej szkole. Ciekawe tylko, kogo w tym getcie takie Marysie posadzą, bo Żydów prawie ze szczętem wybił obłąkany diabeł w ludzkiej skórze, a ostatki ich wypędziła komuna w 1968 r. No i wychodzi mnie, że do getta trafią trochę tacy jak ja, którzy chcą świeckiego, światłego i tolerancyjnego państwa. Doprawdy szokująca to sprawa.
Myślę, że to jest poważny problem, skoro świecka, elitarna szkoła kształci ludzi myślących kategoriami owej Marysi, to tu już naprawdę można się bać. A myślałam sobie do tej pory o tej uczelni w całkiem sympatyczny sposób, a tu masz babo placek, takie coś nam wyłazi. Ja wiem, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale mimo wszystko jest coś na rzeczy z systemem.
No i kolejna rzecz, o której chciałam przy okazji wspomnieć. Ano antysemityzm. Jakoś cały czas nie umiem tego pojąć ze względu, o którym napisałam wyżej. W Polsce znaleźć przedstawicieli Narodu Wybranego, to trochę tak, jak szukanie złota w Złotoryi. A parszywa hydra antysemityzmu ciągle wystawia łeb i zaraża coraz młodszych. Widać to na gorzowskich murach, gdzie można znaleźć rasistowskie napisy, słychać to w języku, vide owa Marysia (określenie nie moje). Straszne. Ja nawet w Izraelu przeżyła coś takiego, bo kiedy jechałam do Mea Szearim, dzielnicy ortodoksyjnych Żydów w Jerozolimie, to od jednej z wycieczkowiczek, na szczęście nie z naszego gorzowskiego towarzystwa usłyszałam takie mruczenie pod nosem: „A musimy tych Żydków oglądać, naprawdę musimy?”. Straszne.
I na inne rzeczy dziś nie ma miejsce, bo zwyczajnie ręce opadają, jak człowiek myśli o tych dużych sprawach. I to za sprawą takiej oto jednej, nastoletniej Marysi.
P.S. Dziś o 18.00 w FG Slajdowisko MultiKulti, ja tam muszę do biblioteki, po jakąś odtruwającą mózg i serce książkę...
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.