Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

No i zdarzył się cud…

2014-06-20, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

A cud ów zdarzył się na stacji kolejowej Gorzów Wielkopolski wczoraj, znaczy w święto Bożego Ciała, od lat 60. minionego wieku, dniu wolnym od pracy i teoretycznie w uspokojonym kraju, niczym Izrael w szabat. No nie było…, tym razem nie było.

A było tak. Szłam rano na dworzec PKP, skąd znów kursuje szynobus do miasteczka S. w widłach Obry i Warty, i nagle zobaczyłam, że w katolickim kraju jednak ktoś pracuje. Panowie robotnicy remontowali pewien narożny sklep. Pomyślałam sobie – niemożliwe, nie tu. Nie w tym kraju. Ale jednak. Pracowali sumiennie.

Po wielu godzinach wróciłam do miasta na siedmiu wzgórzach, jak zwykle wjechałam na peron czwarty i cóż, trzeba przejść. Ale jak weszłam w tunel, to mój alergiczny nos dał znać, Renatko, coś tu okropecznie chemicznie śmierdzi… Chemią jechało, ale taką dobrą chemią. A że ja wzrok mam na poziomie kreta, więc panów z chemikaliami nie zauważyłam, zanim się o nich prawie nie potknęłam.

No i to jest właśnie ten cud. Ktoś panów z chemią w rękach wynajął, żeby te straszliwe paciagi umyli. Zawsze myślałam sobie, że tego badziewia nie da się usunąć. A jednak można, a jednak się da. Trzeba tylko dobrać chemię i wynająć ludzi, którzy się tym zajmą. Jestem na etapie prawej ściany korytarza, jak się przyjeżdża z miasteczka S., a wcześniej ze Zbąszynka, lub dalej idąc, z Zielonej Góry. Zrobiło się czysto, przynajmniej na kawałeczku korytarza. Pójdę tam i sprawdzę, jak to wygląda. Ale i już to jest niebywały sukces. No sprzątać w tunelu… To tylko w Krakowie zrobili i z sukcesem. Jak panom wyposażonym w chemię uda się usunąć 70 procent okropnych paciagów, a kolei pozbyć paskudnego odoru, to i tak sukces będzie. No nie taki, jak w Europie, ale jak na polskie nasze warunki i tak duży. Bo i tak wolę wąchać chemię i kichać po niej, niż to, co tam zwykle mój alergiczny nos doświadczał. No jednym słowem, cud… Cud sprzątania.

I jeszcze inny cud. Bo ktoś remontuje swój sklep, ktoś sprząta tunel, ludzie pracują w ten dzień. Może więc należy przemyśleć kalendarz świąt. Ja lubię wolne dni, kto nie lubi. Ale może jednak… Zmieniły się czasy, zmienia się obyczaj. Refleksji potrzeba, oj potrzeba.

A teraz o zachwyceniu moim będzie wielkim, poznanym za sprawą Kronos Quartet. Onegdaj, bardzo niedawno, siedziałam sobie w domu i słuchałam Kronos Quartet, bo sobie wieczór muzyczny uczyniłam. To taka przyjemność, rzadko mam czas, żeby sobie dobrej muzyki posłuchać, wtedy nie włączam płytek, tylko w Necie szukam tego, czego mi nie dane było posłuchać na żywo. Padło na Kronos. Bo zawsze chciałam ich na żywo, ale jak do tej pory nie dane mnie było. I tak sobie żeglowałam po różnych ich, znaczy Kronosów wydarzeniach. Szukałam tych wydarzeń muzycznych, które znałam, i ich z wielką, oj wielką przyjemnością, słuchałam. Aż nagle Kronos mnie się objawił z wielkim mistrzem akordeonu, z niewiadomych dla mnie przyczyn, instrumentem pogardzanym, a Kronos zagrał z Kimmo Pohjonenem. Zabrało mnie to noc. Trochę wrzuciłam do FB z dedykacjami, bo to piękne jest i z paroma osobami mnie się w mieście nad trzema rzekami kojarzy. Ale potem, już tylko dla siebie słuchałam i wpadałam w coraz większy zachwyt. No tak, bo z muzyką tak jest. Albo słyszysz, albo nie.

Chociaż jako to zero intelektualne i pseudoautorytet nie mam prawa prosić, abyście posłuchali Kimmo, bo wszak wszystkie moje tropy i ślady są trefne, ale jakby kto chciał, to strona Kimmo…

http://kimmopohjonen.com/

Warto tam zaglądać, i daj Bóg, u nas też mógłby zagościć, ale to wielka gwiazda jest, więc raczej nie. A ja go słucham. I nie potrafię się uwolnić od zachwytu. No nie potrafię i już.

P.S. I dla porządku domu, dziś o 19.00 w FG dyplomanci Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina zagrają, nasza orkiestra gra. To drugie już rozdanie, za sprawą maestry Moniki Wolińskiej, bo ona tam profesorem jest. A ja z wielką przyjemnością posłucham kolejny raz II Symfonii Głuchego Geniusza, którego kocham, tak samo jak Jana Sebastiana Bacha i kilku innych, jak choćby Benjamina Brittena, Henry Purcella, starych kompozytorów, często bez imion, jak choćby Mistrza z Szamotuł. Ale też i mojego objawienia za sprawą Kronos, Kimmo Pohjonena…

No i znów się rozpisałam. Rozgadałam, bo o muzyce, ja nie muzykolog, lubię. I słuchajcie Kimmo Pohjonena. Bo to dar dla melomanów, przez Kronos dla mnie odkryty, ale jak on nagle w naszym kraju zagości to ja tam będę. Na  pewno.

P.S. 2. A jaskółki domowe, już umiejące odpalać muzykę z płytek, mają do mnie jedną pretensję. A brzmi to tak… No dobrze, super, nam się też podoba, ale z tym uwielbieniem Kimmo, to trochę przesadzasz, a gdzie Ivo, a gdzie inni. Uspokajam świergot domowy prostym tekstem. Wszyscy oni są ważni. Wszystkich słucham, a zwłaszcza Ivo…

No to super, usłyszałam od domowych skrzydlatych, bo jak o Ivo zapomnisz, to my zapomnimy o tobie. Nie, nigdy o Ivo… Nigdy słuchający muzyki o nim  nie zapomną i co więcej, wstydzić się będą, że taki wówczas werdykt zapadł. A Ivo Pogorelić już niestety w Polsce nie zagrał. Mój żal… Żal świetnego pianisty, który kraj Chopina omija, bo … Nie on jeden i wstydzić się potrzeba. O cóż.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x