2014-07-08, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Dawno mnie się nie zdarzyło, żeby na chwilkę zamienić się w słup soli. A stało się tak wczoraj, kiedy zobaczyłam zachowanie jednego z pasażerów samochodu osobowego na ul. Teatralnej.
Otóż uważam, że to jest chamstwo i wandalizm najwyższej wody. Szłam sobie w tym okropnym dniu do domu i nagle zobaczyłam, jak z auta jadącego ul. Teatralną wyciąga się ręka i z rozmachem wyrzuca szklaną butelkę. Ta się roztrzaskuje o płot oddzielający ul. Teatralną od torów. A autko spokojnie jedzie sobie dalej.
No jak tak można? Jak można zaśmiecać publiczną przestrzeń? Ileż to jest wysiłku w tym, aby butelkę dowieźć do jakiegoś pojemnika na śmieci. Nawet nosić jej nie trzeba, bo wszak się jedzie samochodem. I nawet mną szlag jaśnisty nie szarpną, tylko zwyczajnie zrobiło mnie się smutno nad kompletnym brakiem refleksu, zadumy czy czegokolwiek. Od blisko dwóch lat szwendam się po lesie po bliższej i dalszej okolicy. I ciągle natykam się na ślady obecności ludzi w postaci plastikowych odpadów, pogniecionych puszek po piwnie, butelek po alkoholu. I też mnie zastanawia, jak można. Potem wszyscy tylko labidzą, że strach gdzieś się wybrać, bo śmietnik, bo... No cóż, śmieci same się nie produkują, a to, co widziałam wczoraj, jest tego najlepszym przykładem.
Mój ukochany władca Fryderyk II Wielki Hohenzollern mawiał o Polakach, „Panowie kukuryku”. Uważał nas za naród lichy, skłócony, bezrefleksyjny, marny w każdym calu. I jak się okazuje, niedużo się pomylił. Dotyczy to zarówno sfer wielkiej polityki z jej marnymi postaciami, jak i spraw przyziemnych, jak dbanie o wspólną przestrzeń. Wystarczy pojechać do Słubic i przejść się do Frankfurtu nad Odrą. Tu, po polskiej stronie chaos bilboardów i zaśmiecone uliczki, tam główna ulica nadal nazywa Karl Marx Strasse (i jakoś to nikomu nie przeszkadza, choć to ojciec komunizmu utopijnego jest, że przypomnę tym, którzy nie pamiętają), ale jest klar i porządek. Od śmierci władcy minęło coś około 250 lat, ale nasza mentalność i zachowania nie zmieniły się ani na jotę. Żałosne.
A teraz z innego kątka będzie. No szalenie mnie się podobają manewry taktyczno-budowlano-wojenne z rondem przy Kłodawce. A swoją drogą to dziwne. Ludzie w kosmos latają, wyprodukowali akcelerator szybkich cząstek, rzeki zawracają i co tam jeszcze, a z głupim rondem sobie poradzić nie mogą. No i teraz jeszcze umacnianie brzegów Kłodawki, no jednym słowem straszny cyrk. A tak swoją drogą, zastanawia mnie odwaga ludzi, którzy postawili tam stację paliw i coś tam jeszcze. Tuż za nimi jest skarpa, na moje oko jakoś chyba nieumocniona szczególnie. No i śmiem przypuszczać, że jak przyjdzie taki deszcz, jak ten, co to rondo feralne zniszczył, to i lawina błota może uszkodzić ową stację. A pogoda w naszym nie najpiękniejszym z krajów coraz bardziej nieobliczalna się robi, więc może i monsun nas nawiedzić, a wtedy strach się bać. Ale dobra, nie będę Kasandrą, pożyjemy, zobaczymy.
No i z jeszcze jednego kątka. Otóż przeczytałam, że z bajkonuru Babimost w ubiegłym roku skorzystało 12 tys. pasażerów. A pani marszałek upiera się nadal w ładowaniu w ten twór pieniędzy, publicznych pieniędzy, i jeszcze z dumą mówi, że to grosz od Unii Europejskiej. No i tu szlag jasny mnie jednak zatelepał. Bo jakoś nie można było przeznaczyć trochę unijnego grosza na poprawę infrastruktury tramwajowej w mieście na siedmiu wzgórzach, z której korzysta w ciągu roku nieproporcjonalnie więcej obywateli, bo nie, bo po co zakładać takie cele, skoro tylko miasto nad trzema rzekami ma tabor tramwajowy w województwie. Trzeba budować zamki na lodzie i stawiać na połączenia lotnicze. Farsa jakaś, czy co. Myślę, że akurat tą inwestycją powinni się zainteresować unijni urzędnicy, bo to jest najjaskrawszy przykład marnowania wspólnych pieniędzy. A tak swoją drogą, to ciekawa jestem czy posłanka Bożenna Bukiewicz w jakikolwiek sposób odpowie za podobne marnowanie publicznego grosza na swoje egzotyczne wojaże oraz czy pani maraszłkini z kamarylą swoją też zostanie obciążona za wycieczkę do Rzymu, ponoć w celach służbowych, ale tak po prawdzie na kanonizację św. Jana Pawła II. Bo tak się głupio składa, że z kosmodromu Babimost korzystają głównie urzędnicy i politycy. No i znów wychodzi na to, że wielki Hohenzollern miał rację w ocenie nas, Polaków.
No i na koniec będzie o romskim festiwalu, Romane Dyvesa, oczywiście nie za dużo, bo reklama w TVP2 leci na okrągło. Będzie i bardzo dobrze. Może tym razem miasto na siedmiu wzgórzach jakoś pozytywnie zafunkcjonuje w ogólnych mediach, bo w tym roku zaistniało za sprawą pewnej Marysi lubi innych pożałowania godnych wydarzeń.
P.S. A my, znaczy ja i domowe jaskółki umieramy od upału, chronimy się przed upiornym słońcem i dlatego trudno nas gdziekolwiek spotkać. Ale damy radę i na festiwal się wybierzemy.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.