2014-10-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Współszefowa Zespołu Tańca Ludwego „Mali Gorzowiacy” została polską przedstawicielką w Federation of International Dance Festivals, czyli organizacji wspierającej taniec ludowy i różne inne formy folklorystyczne na świecie.
Super informacja. Rzadko się zdarza, aby ktoś z naszych tak wysoko zaszedł. Tak procentuje ileś lat wytrwałej pracy na rzecz tańca ludowego, na rzecz krzewienia kultury ludowej. Znam Marylę Szupiluk od dawna. Bardzo, ale to bardzo lubię „Małych Gorzowiaków” i szczerze gratuluję sukcesu.
Może to otworzy oczy niektórym, którzy tylko krytykują...
A teraz z innej beczułki. Otóż dochodzą mnie kuriozalne informacje dotyczące kolei. Światła instytucja, za jaką mam wszystkie kolejowe spółki i spółeczki w ramach oszczędności zamierza oddać kasy na dworcach w ajencję, czy też wydzierżawić je w inny sposób. No i nie będzie już możliwości kupienia biletu na późny albo bardzo wczesny pociąg. No bo po co ma być taka możliwość. Przecież żyjemy w dobie komputerów, telefonów komórkowych, które jeszcze tylko prania nie umieją zrobić, bo wszystko inne już tak... Więc po co kasy na dworcach? Można te bilety sprzedawać przez sieć, albo u konduktora, albo nie wiadomo jak...
Jasne, najlepiej to kupować Pendolina, choć infrastruktury do niech nie ma. Najlepiej wszystko zamknąć i już. A potem utyskiwać, że koleje tylko straty przynoszą. Prosta zasada mówi, że ludzie odwracają się od marnego towaru. A tak się składa, że usługi kolejowe w pięknym kraju między dwoma rzekami z cezurą trzeciej po środku są coraz gorsze, coraz marniejsze. Wystarczy przypomnieć dworzec kuriozum w Poznaniu, brak sensownych połączeń z miasta nad trzema rzekami, zadymę z kładką na kolejowym moście i wystarczy.
No i z innego kątka. Byłam w Barlinku. A potem wróciłam do miasta na siedmiu wzgórzach. Rozpacz....
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.