2014-12-01, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Jedno z moich najbardziej ulubionych miejsc znów jest wystawione na sprzedaż. Chodzi o pałac w Dąbroszynie, małej wsi, która zabytkami mogłaby obdzielić przynajmniej jedną trzecią województwa.
Dąbroszyn lubię od zawsze. Kiedyś jeździłam tam na harcerskie akcje. Teraz od tego miejsca zaczynam wycieczki tematyczne związane z osobą ukochanego władcy Fryderyka II Wielkiego Hohenzollerna. Lubię pałac, choć zniszczony i pozostawiony samemu sobie. Lubię i stale podziwiam mauzoleum von Schoeningów w kościele. Lubię Victorię.
No i kiedy przeczytałam, że kolejny raz gmina Witnica chce pałac sprzedać, to z jednej strony zrobiło mnie się smutno, z drugiej jednak trochę nie. Bo znaczy to, że jednak włodarze mają nadzieję, iż pałac ktoś uratuje, ktoś z zewnątrz. Zadanie trudne, bo trzeba wymyślić funkcję dla tego miejsca, a na to potrzeba jednak megakreacji. Jak do tej pory raczej chętnych nie było. No cóż pożyjemy, zobaczymy. A jakby kto chciał jednak kupić, to pałac wraz z parkiem wyceniony jest na 4 mln zł, a ponieważ obiekt wpisany do rejestru zabytków, to nabywca zapłacić tylko połowę ceny, bo przysługuje mu bonifikata.
A teraz z innego kątka. Leśnego będzie. Szwendaliśmy się wczoraj z Naszą Chatą w okolicach Łąkomina i Mostna i nagle napatoczyło nam się pod nogi zwierzątko. Małe czarne, z bystrymi oczkami, mogło mieć ze dwa miesiące, może trzy. Mały kociak w środku lasu. Na tyle daleko od Mostna, żeby sam tu na spacer przyszedł i na tyle blisko drogi, żeby nie mieć wątpliwości. Jakiś okrutny człowiek kościaka wyrzucił. Kotek był oswojony z ludźmi, bo nie odstępował nas na krok. Nakarmiony został bułką z serem, no i przygarnięty jednak przez Elżbietę, która potem maleństwo przez blisko 5 km niosła za pazuchą.
Wiele już lat chodzę po lasach bliższych i dalszych. I owszem, zdarzyło mnie się raz psa przywiązanego do drzewa spotkać, ale małego kociaka, jakiegokolwiek kota wyrzuconego przez okrutnego człowieka, to jednak nie widziałam. No i tak się zastanawiam, co trzeba mieć w głowie, żeby się tak zachować. Kot to drapieżnik, da sobie radę, ale w mieście, nie w środku lasu, gdzie z zapadnięciem zmroku padnie na pewno ofiarą innego większego drapieżnika, zwłaszcza że ten Chatowy to nie kot, a kocinka maleńka. Jednak nigdy nie zrozumiem pewnych ludzi.
No i z jeszcze jednego kątka. Zakończyła się druga i ostateczna już tura wyborów samorządowych. No i jednak okazało się, że dla kilku będzie to rewolucja. Bo w Strzelcach zwyciężył Mateusz Feder, syn tragicznie zmarłego byłego, świetnie ocenianego burmistrza Tadusza Federa. Znam człowieka, wierzę, że będzie super. Z fotelem pożegnał się najdłuższy stażem burmistrz, czyli Andrzej Zabłocki z Witnicy, który rządził nieprzerwanie od 1989 roku. Także w mojej Skwierzynce będzie nowy włodarz. Na ten temat się nie wypowiadamy, bo nie chcę się narazić na nieprzyjemne komentarze.
No i jeszcze jedno, od dziś faktyczna zmiana w mieście nad trzema rzekami, a dla mnie za jakiś czas rewolucyjna zmiana.
P.S. A jutro o 18.00 Klub Melomana w FG. Będą niespodzianki.
To już w niedzielę mieszkańcy Wieprzyc i ci, którzy zechcą do nich dołączyć, będą świętować 700-lecie miejscowości. Dzielnica Gorzowa? Osobna wieś? Dobre miejsce do mieszkania.