2014-12-04, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Kolejny sklep opustoszał przy ul. Chrobrego. Dawna Goplana znów świeci pustkami. A wydawało się, że to jednak bardzo dobry punkt jest na lokalny handel.
Kiedy zniknęła Goplana, to się zdziwiłam, bo zawsze w tym sklepie ktoś był i coś kupował. Ale widać się nie opłacało. Potem pojawił się w tym miejscu sklep, który był na tyle siermiężny, że kojarzył mnie się z jakimś Geesem. Ale czynny na okrągło był, więc wydawało się, że jednak przetrwa. Przetrwał tylko kilka miesięcy. Jednak i to się nie opłacało. No i się zastanawiam, skoro się nie opłaca handlować alkoholem i podstawową chemią u wlotu w mocno zniszczony Szlak Królewski, to co tam się może sprawdzić? I jak dla mnie jest to kolejne potwierdzenie tego, że centrum jednak naprawdę się zwija.
Ludzie dla miasta, ruch społeczny, zapowiadają kolejną akcję ożywiania ulicy Chrobrego. Chwała im i szacunek za akcje różne się należy, ale moim zdaniem nie o akcje tu chodzi, a o systemowe rozwiązania dla całego centrum, inaczej zgliszcza i ruiny tu pozostaną.
A skoro w centrum jestem, to znów jakiś bezmózgi debil pokazał swoją głupotę. Mam na myśli świeżo odnowioną kamienicę przy ul. Łokietka. Na pięknej ciemnopomarańczowej elewacji pojawił się mazaj. Mnie zwyczajnie bolą takie obrazki, wręcz fizycznie bolą. I kolejny raz zadam to samo pytanie: co trzeba mieć w głowie, żeby coś takiego zrobić? Jak nieczułym na estetykę otoczenia trzeba być? I zawsze w takich przypadkach mówię, że jednak w małych miastach oraz na ścianie wschodniej naszego niepięknego jednak kraju takie rzeczy są niemożliwe. Może dlatego, że tam się wszyscy znają, może dlatego, że małe miasteczka mają to do siebie, że tam jednak przez całą dobę ktoś nie śpi i zajmuje się z nudów obserwacją otaczającego go świata? Nie wiem, ale tam zwyczajnie paciagów nie ma.
A teraz z innej mańki będzie. I w tym wypadu mańka jest jak najbardziej uprawniona. Sejm już jest po audycie dotyczącym zagranicznych delegacji posłów. Na liście do wytłumaczenia się zabrakło pani poseł z podwójnym n w imieniu z Winnego Grodu, która też sporo wydała na zagraniczne wojaże, między innymi do Ekwadoru. Latała samolotami, bo na inny kontynent samochodem się nie da. Ja bym jednak bardzo ciała wiedzieć, co konkretnego wyszło z pani poseł wojaży za ciężki publiczny grosz. Bo jak na razie nic takiego nie słychać.
I tak samo chciałabym wiedzieć, jakie wyszły konkrety z wizyty pani marszałkini w Wiecznym Mieście, która się dziwnym trafem zbiegła z kanonizacją św. Jana Pawła II? Bo jakoś po pierwszych słowach świętego oburzenia na marszałkinię i jej dwór, cisza zapadła. I podejrzewam, iż marszałkini oraz jej dwór nadal sobie w różne miejsca podróżują.
Nie raz mówiłam o tym, że polityka się zdegenerowała. Zachowania takich ludzi, z taką nonszalancją i bez oglądania się na wyborców, bardzo dokładnie to pokazują. I mam nadzieję, że w następnych wyborach szlag jasny trafi wielkie partie. Co prawda jakoś innych następców nie widać, ale może jakaś siła jeszcze urośnie. Bo jak na razie mam wszelkie przesłanki do tego, żeby głosować na Zielonych, jeśli naturalnie będą. A mańka się pojawiła, bo dla mnie zachowania partyjnych funkcjonariuszy zatrącają coraz częściej o zachowania z tego środowiska właśnie.
A teraz z kulturalnego kątka. Dziś o 18.00 w Megaronie film „Jeziorak”. Gościem specjalnym będzie aktorka Jowita Budnik, czyli Papusza z moim zdaniem nieudanego filmu małżeństwa Kos-Krauze pod tym samym tytułem. To ciekawa postać, podobnie jej mama, która przez lata przyjeżdżała do miasta nad trzema rzekami na Romane Dyvesa. Ostatnio jej nie było, a szkoda.
Ps. A w piątek rewelacyjny koncert w FG, szkoda przegapić. Po raz pierwszy u nas zabrzmi kompozycja Antona Brucknera. Ale o tym za dzień w osobnym tekście będzie.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.