2015-02-04, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Nie był to najlepszy dzień w tym na razie krótkim roku. Najpierw ostatnia droga księdza prałata Andrzejewskiego, a za chwilkę informacja, że nie żyje Parno. Trochę za dużo jak na jeden raz.
Poszłam w ostatnią ziemską drogę księdza Andrzejewskiego. Ze łzami słuchałam słów księdza biskupa Pawła Sochy o ziemskiej posłudze księdza. I tak mnie się przypominało, jak tenże wybitny prałat w ostatnią drogę odprowadził mego przyjaciela Kazimierza Furmana. Był chłodny dzień, a ksiądz Witold tak pięknie mówił o poecie, który od kościoła i księży raczej stronił. Potem przypomniało mnie się, jak też żegnał Bolka Kowalskiego, fantastycznego człowieka, malarza. Też był chłodny dzień. Jakoś nigdy księdzu nie przeszkadzało, że u kolorowych ludzi, artystów znaczy się, z ta wiarą i z tym Kościołem to tak różnie bywa. Mnie też, choć kolorowa zupełnie nie jestem, raczej denerwująca, podejmował u siebie herbatką. I usiłował ewangelizować. No cóż... Lubiłam, szanowałam i podziwiałam kapłana wybitnego, za jakiego mam ś.p. Witolda Andrzejewskiego. Myślę, że nie tylko ja.
No i w trakcie ceremonii piknąl sms. Parno nie żyje - przeczytałam ze zdumieniem. Miał 77 lat, był wybitną postacią cygańskiego świata. Był Sinti, z rodziny zamieszkałej w Wielkopolsce od lat. Poeta, rzeźbiarz, autor pierwszego romskiego elementarza "Miri Szkoła", członek tzw. Parlamentu Cygańskiego, dziennikarz a przy okazji wykształcony pobielacz kotłów, co kiedyś publicznie w mieście nad trzema rzekami udowodnił. Przez jakiś czas mieszkał w mieście nad trzema rzekami i trochę się wówczas z nim i jego życiowa partnerką Krystyną zaprzyjaźniłam. Potem wyjechał, oglądałam go w migawkach, a potem zagrał Siero Roma w "Papuszy" państwa Krauze. Rola dobra, ale dla polskich Cyganów policzek, bo Sinti, a tu Siero Rom, Mądra Głowa, czyli ktoś, kogo mylnie Polacy nazywają Cygańskim Królem. No cóż, bywa...
Parno umarł w Warszawie, ale na razie, przynajmniej wczoraj nic nie było wiadomo na temat pogrzebu. A może być dziwny, bo cygańskie obyczaje są inne niż nasze...
Smutna informacja, choć ja wiem, że wszyscy muszą kiedyś odejść, ale jak odchodzą tacy, to jest podwójnie smutno.
No a teraz trochę o przyziemiu, czyli o rzeczach bieżących. Otóż miłośnicy programu "Ugotowani", czyli tacy jak ja i moja przemiła znajoma, nareszcie będą ukontentowani. Bo ekipa TVN właśnie zaczyna przygotowania do tego programu, znaczy do odcinka tego programu w mieście nad trzema rzekami. A tak swoją drogą, to podziwiam tych, którzy decydują się na udział. Ale skoro ktoś umie dobrze gotować, to dlaczego ostatecznie ma nie spróbować swoich sił. No ja w każdym razie będę oglądać.
P.S. Nie będzie, bo dziś nie ma żadnych interesujących mnie wydarzeń artystycznych. No może o 10.00 w Teatrze spektakl "Tajemniczy turban".
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.