Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Estery, Kiry, Rudolfa , 7 lipca 2025

No i pozbawili się atrakcji turystycznej

2015-02-19, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Jedna z okolicznych wiosek dość długo miała nietypową i mocno niepoprawną w sensie dziś atrakcję turystyczną. Teraz w świetle jupiterów i telewizyjnych kamer się jej pozbawiła. No szkoda.

Mam na myśli Rudnicę, może nie tuż za opłotkami miasta na siedmiu wzgórzach, ale jednako niezbyt daleko. Mała wieś na Błotach Warciańskich, z całkiem pokaźną historią, miała obecnie jedną ciekawą atrakcję turystyczną. Po przełomie demokratycznym w 1989 roku i po generalnych porządkach nazewniczych w całym kraju, w tej jednej, jedynej wioseczce zachowała się ulica ni mniej, ni więcej, imienia prezydenta Bolesława Bieruta. Przez cały ten czas nikt z mieszkańców jakoś nie występował z płomiennymi protestami, aby „skompromitowanego bohatera” zastąpić słuszniejszą, bardziej na czasie nazwą. Jakoś im to nie przeszkadzało.

A za ostatnie lata właśnie za sprawą tej ulicy do Rudnicy zajeżdżali turyści, robili sobie zdjęcia, komentowali i co dziwne, nie były to złe komentarze, w typie – jaki ciemnogród, komunistę sobie we wsi zostawili. Nie, raczej takie, no proszę, wzorem Niemiec, nie chcą zmieniać stanu rzeczywistego. Bo to jednak historia i jaka by ona nie była, trzeba ją brać z całym dobrodziejstwem, ale i złem inwentarza. A skąd to wiem? Ano z prostej sprawy. Sama jako przewodniczka po tych terenach zawiozłam tam kilka wycieczek. Znaczy ktoś inny za kierownicą, ja na fotelu pilota. No i za każdym razem było zaskoczenie, ale i chwilka na fotografie, bo nie tylko wskaźnik z nazwą ulicy w Rudnicy był. Bo tam jest też całkiem spore graffiti z nazwą. Teraz trzeba będzie zamalować, bo skoro nazwy ulicy już niet… Zobaczymy, może się ostanie.

No w każdym razie, moi wycieczkowicze zawsze dobrze to komentowali. W Rudnicy nie ma miejsca, aby wycieczka sobie wysiadła, spędziła chwilkę, napiła się czegoś tam, więc robiliśmy to w mieście na siedmiu wzgórzach. I kiedy ja mówiłam o tym, że jednak chyba dziwnie to wygląda, że jednak jest ulica prezydenta Bieruta, nawet w małej wsi, to zawsze słyszałam głosy, że dlaczego, przecież to świadectwo nieprostej historii tych ziem. I za każdym razem znajdował się ktoś, kto przypominał, że w takim Frankfurcie nad Odrą najbardziej paradna ulica nazywa się Karl Marks Strasse i jakoś nikomu do tej pory nie przyszło do głowy, aby zmieniać starą nazwę, której patronem jest jeden z głównych architektów komunizmu. Bo tak zwyczajnie jest.

Wracam do Rudnicy. W świetle jupiterów i kamer telewizyjnych odbyło się zdejmowanie tabliczek z nazwą ulicy. Przyczynił się do tego dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN Andrzej Zawistowski, który chyba za cel postawił sobie wyczyścić Polskę z takich mian. I w końcu mu się udało. Rudnica była ostatnią miejscowością w Polsce, gdzie ludzie byłego reżimu istnieli. Istnieli, bo nikomu to nie przeszkadzało i wcale to nie wynikało z niewiedzy.

Od 3 marca ludzie mieszkający przy ul. prezydenta Bieruta będą mieszkali przy Gorzowskiej. No dobrze. Ale mnie jako przewodniczce odpada jedna ciekawostka. Już raczej i na pewno nie zawiozę tam, do Rudnicy znaczy, kolejnych zainteresowanych, bo co im bajać będę? Że tu taka ulica była, a teraz jest banalną Gorzowską? No nie, bo to nikogo nie będzie interesowało. No cóż. Ludzie się zdecydowali.

I tak tylko dla porządku domu przypomnę, że tuż za opłotkami miasta na siedmiu wzgórzach jest reklama przedwojennej landsberskiej gazety „General Anzeiger”. Duża jest. Widać ją z głównej drogi, jak kto wie, w którą stronę patrzeć. Na prywatnym domu. I nikomu nie przyszło ani nie przychodzi do głowy, aby tę reklamę zamalować. Bo to też świadek jest, dość nieprostej i nie dość oczywistej historii tych ziem.

Nie, Boże broń, nie jestem za propagowaniem okropnych czasów, okropnych bohaterów. Ale jestem za tym, aby jednak nie zapominać pewnych rzeczy. Nie można fałszować historii. A ona przez dobre pół wieku była taka, a nie inna. Nieoczywiste ziemie, w dość oczywisty sposób zyskane. Nieprości patroni ulic im patronowali, ale skoro przez tak długi czas się ostali, znaczy, powinni zostać.  Nawet jako ciekawostka turystyczna. Nie ma, no cóż. Muszę zmodyfikować plany moich wycieczek.

A skoro tak dużo o nazwach ulic piszę, to przecież ja sama mieszkam na dość oryginalnie nazwanej ulicy. No cóż…

A teraz smutny obowiązek. Dziś ostania ziemska droga śp. Doroty Kurmin, dziennikarki lokalnej telewizji, pisarki i poetki, a przy okazji mojej koleżanki. O 8.00 w parafii św. Maksymiliana Kolbego przy ul. Czereśniowej msza za jej duszę, a o 10.00 na cmentarzu komunalnym przy ul. Żwirowej ceremonia pogrzebowa. Cały czas nie wierzę w to, co się wydarzyło, ale pojadę tam. Szlag, kolejny raz tego niedługiego roku. Zamiast na Twierdzę w Kostrzynie, to na Żwirową. No zwyczajnie nienawidzę tego miejsca.

P.S. Nie będzie.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x