2015-02-21, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Serdecznie gratuluję naszym autorom i wydawcom nominacji do Lubuskich Wawrzynów za rok 2014. To sukces, jeśli się weźmie pod uwagę jednak dominację w dziedzinie literatury zarówno pięknej, tej fiction, jak i naukowej, tej non-fiction, południowej części naszego województwa.
Gala Wawrzynów, czyli nagród literackich za miniony rok, już całkiem niedługo. Wtedy wszyscy się dowiemy, kogo i dlaczego jurorzy uznali za najlepszych. W tym roku północ ma dwie nominacje. W dziedzinie literatury pięknej otrzymał ją, zresztą nie po raz pierwszy, Marek Piechocki za tomik „Czerpanie z pustki. Poezje wybrane”, wydawca: Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Zbigniewa Herberta w Gorzowie Wielkopolskim, Gorzów Wielkopolski 2014. I moim zdaniem to jest czarny koń tego roku. Trzymam kciuki i bardzo głęboko, bardzo wierzę, że będzie sukces. No bo zwyczajnie powinien być. To znakomity tom. Pisała zresztą o nim Krystyna Kamińska w swojej zakładce „Czytaj ze mną” na naszym portalu. Jakby ktoś się chciał przekonać, co sądzi moja przemiła znajoma na temat tych wierszy, to proszę bardzo, tu to jest http://www.echogorzowa.pl/news/31/czytaj-ze-mna/2014-05-09/tu-nie-ma-pustki-7393.html.
Ale jest i druga nominacja, w kategorii Wawrzynów Naukowych. Tym razem w tej wąskiej dziedzinie znalazła się książka Roberta Piotrowskiego „100 lat Parku Róż. Park miejski od Cesarza Wilhelma do dziś”, wydawca: Stowarzyszenie Promocji Kultury „Kamienica”, Gorzów Wielkopolski 2014. Pisałam o tej książce i ja, pisała też Krystyna Kamińska. Choć szalenie autora cenię i bardzo lubię, podobnie zresztą jak i wydawnictwo, to jednak tu nie mam już takiej pewności. Bo jednak inni nominowani też są interesujący, godni nagrody, zauważenia.
Myślę sobie, że już znalezienie się w wąskim gronie nominowanych, to sukces. Jednak w przypadku obu nominowanych książek z miasta na siedmiu wzgórzach zachodzi przedziwna koincydencja. Wizerunek plastyczny, no niech będzie graficzny, obu książek opracowała Monika Szalczyńska. Obie, różne, są zwyczajnie piękne. Wysmakowane, dopracowane w każdym szczególe. Przemyślane i uwodzące wizażem. I myślę sobie, że jurorzy Wawrzynów przyznający nagrodę w sferze edytorstwa będą mieli zagwozdkę. Bo obie jednako zasługują na to wyróżnienie. Być może będziemy mieli precedens i jury nagrodzi tym razem nie poszczególne tytuły, choć im się to należy jak miska zupy pewnemu czworonogowi, ale właśnie autorkę tych z gruntu różnych pod względem edytorskim, a jednakowo pięknych książek. No i precedens byłby podwójny, bo nie dość, że po raz pierwszy taki, to po drugie pogodziłby dwa domy wydawnicze. A jedynym mianownikiem wspólnym obu byłaby osoba grafika. Tego książnicy gorzowskiej, Kamienicy Artystycznej Lamus oraz samej Monice życzę. Oj dajcie bogi wszystkie i ty mój dżinie z lampy Alladyna, aby tak się stało. No cóż, pożyjemy, zobaczymy. Gala już w czwartek.
A teraz z innej mańki. O szlabanie przy Filharmonii Gorzowskiej będzie. Bo zwyczajnie zaczyna mnie drażnić dyskusja na jego temat. Dlaczego do wszystkich diabłów mieszczących się na główce szpilki nikt o jego sensowność nie zapytał dyrekcji FG? Ja zapytałam. I usłyszałam, że to wymóg służb ratowniczych. Zwyczajnie tak się dzieje, że FG to zamknięte miejsce, zamknięte w dolinie. Z jedną drogą dojazdową i wyjazdową. Mało tam jest miejsca do parkowania, przy samym budynku znaczy. Po to jest parking i nie tylko parking pod dachem, ale i obok willi muzealnej. A FG jako instytucja publiczna musi mieć drogi na wypadek różnych nieszczęść. Musi mieć drogę dla Straży Pożarnej, dla karetek, dla policji i jeszcze innych służb ratunkowych. No i wyobraźcie sobie, że znika ów szlaban. No i przy samej instytucji parkuje n samochodów. Bo dlaczego nie. Skoro można, to już, podjeżdżamy tak blisko, jak się da. I nagle dzieje się coś złego. Muszą podjechać służby ratunkowe, a tu nie ma jak. Bo parkujące samochody… Scenariusz jest prosty. Straż nie patyczkuje się z nikim w sytuacji zagrożenia życia. Tratuje autka i auteczka, a potem jest krzyk i zgrzytanie zębów, bo ukochane autko zostało stratowane lub naprędce odciągnięte na bok i nadaje się tylko do kasacji. Oczywiście, nikomu takiego scenariusza, zwłaszcza FG, nie życzę. Ale że na zimne należy dmuchać, trzeba przewidywać. Zresztą ten szlaban się uchyla, podjeżdżają taksówki, podjeżdżają pod FG prywatne auta z osobami z problemami ruchowymi, pod warunkiem jednak, że po wysadzeniu pasażera, odjadą z tego miejsca, podjeżdżają autokary z większą liczbą słuchaczy, ale też odjeżdżają, kiedy pasażerowie wysiądą. Bo tak trzeba. Bo zwyczajnie nie można zakorkować dojazdu na wypadek W samochodom niosącym pomoc. Wystarczy tylko spokojnie pomyśleć. I zanim znów ktoś nazwie mnie klakierem FG, niech tam pójdzie i popatrzy. Chłodnym okiem, a nie takim, że … Szukamy dziury w całym. Bo tam tej dziury nie ma, a jest zwykła troska o bezpieczeństwo. Ja wiem, że i tak kilku ludzi nie przekonam, bo się nie da, ale może kilku innych bywalców zrozumie, że szlaban nie po to jest, aby był opresyjny, ale po to, że na wypadek W wszyscy stamtąd wyjdziemy i każdemu z nas zostanie udzielona pomoc, bo służby dojadą. Mnie to przekonuje.
P.S. Byłam w Filharmonii Szczecińskiej. Słuchałam, kolejny zresztą raz, cudnej III Symfonii Pieśni Żałosnych Henryka Mikołaja Góreckiego. Natłok myśli i wrażeń powoduje, że o tym miejscu przy innej okazji będzie. Ale muzyka była zniewalająca. Siedziałam w pierwszym rzędzie i generalnie widziałam buty muzyków, a jak mocno zadarłam głowę, to widziałam solistkę. Muzyka bajka. Cudna. Ale co się dziwić, wszak to Górecki i jego czarowna symfonia. Werdykt o akustyce wydał zresztą inny meloman gorzowski, pan Roman Buszkiewicz, obecny na tym koncercie, który siedział wyżej i mógł lepiej słyszeć. No i usłyszał, akustyka dobra, bez zarzutu, podobnie jak i w FG. Mam zamiar tego doświadczyć, no nie w pierwszym rzędzie oczywiście.
P.S. 2. W niedzielę, czyli 22 lutego, skauci i skautki całego świata obchodzą Dzień Myśli Braterskiej. To takie święto czczone w rocznicę urodzin twórcy skautingu, sir Roberta Baden-Powella i jego żony, lady Olave. To taki dzień, kiedy my, harcerze, bo i skauci, stajemy w kręgu i śpiewamy, no po prawdzie inni, bo ja nie, taki oto kanon: „Bratnie słowo sobie dajem, że pomagać będziem wzajem, druh druhowi, druhnie druh, hasło znaj, czuj duch. Bacz, by słowo sobie dane, było zawsze dotrzymane, druh druhowi, druhnie druh…”.
Mnie on zawsze wzrusza. I takich bardzo pozytywnych wzruszeń w naszym skautowo-harcerskim Dniu Myśli Braterskiej wam życzę. Prawda, jak pięknie się to nasze święto nazywa. Inna rzecz, że po kanonie przychodzą wspominki. No i to już czas na łzy i słowa. Tego wam akurat nie życzę.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.