Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Józefa, Lubomira, Ramony , 1 maja 2025

O okropieństwach w sztuce będzie

2015-03-03, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Musiało minąć trochę czasu, aby i o tym napisać. Bo jakoś tak od razu się nie dało. Bo myślałam sobie, że skoro mieszkam w niekoniecznie wielkim mieście, to muszę się godzić z takim, a nie innym gustem. Ale jak pojechałam do Szczecina, to na widok jednego pomnika jednak odebrało mi głos. No cóż…

Szalenie niepopularne jest mówienie o tym, że coś się w mieście nad trzema rzekami nie podoba, czegoś nie powinno w przestrzeni publicznej być, bo zwyczajnie razi i boli. Bo przecież wszystko, co tu się pojawia, jest piękne i znakomite. No nie, tak nie jest. Tak mnie się wydaje. Bo mnie boli i tak mam z dwoma pomnikami.

Ten pierwszy, to pomnik biskupa Wilhelma Pluty przy katedrze. Monumentalna postać, z tablicami herbowymi u stóp zwyczajnie straszy. Bo dobry i światły biskup, który mnie bierzmował w kościele pod wezwaniem św. Zbawiciela w miasteczku obok kirkutu, został przedstawiony jako groźny kazuista, który z postumentu patrzy krogulczym wzrokiem, a jego gest nie jest dobry, tylko straszny. No bójcie się wszyscy. Przeskalowany, niedobry, brzydki zwyczajnie. A to przecież dobry biskup był, dobry…

A drugi, to monument Jana Pawła II obok kościoła na Manhattanie, w tym miejscu, gdzie był, już schorowany, ale dobry. Ciągle pamiętający biskupa Plutę, ciągle pamiętający tę ziemię. Dobry. A pomnik… No cóż. Paskudny. Paskudny, bo takich samych jest w Polsce wiele. Jedna ręka te pomniki wykonała. A jak znam zasady, to tylko się pod sztancą podpisała. Bo wystarczy popatrzeć na pomnik Jana Kilińskiego w Krakowie i one się od siebie różnią tylko głowami, twarzami bohaterów, bo i sylwetki i cała konstrukcja jest taka sama. A jak głębiej poszukać, to takich postaci JPII jest w naszym kraju bardzo, ale to bardzo dużo. Wszystkie takie same, wszystkie jednakowo brzydkie. No i w tym zalewie takiego samego badziewia także pomnik biskupa Pluty.

Myślałam sobie jeszcze do niedawna, że to przypadłość takich grajdołków, które uwierzyły w magię i moc profesora, który tak naprawdę ceramikiem jest, ale nagle postanowił zostać monumentalistą, twórcą wielkich monumentalnych rzeźb wielkich Polaków. I dawaj zamawiać pomniki. Pal sześć, takie same. A niech sobie będą.

A tu zonk. Jakiś czas temu byłam w Szczecinie, w Filharmonii, na cudnym koncercie. Ale zanim dotarłam do FSz, która mnie się z wierzchu, znaczy z bryły nie podoba, ale wnętrze jest zachwycające i trzymam kciuki, żeby nagrodę Miesa van der Rohe, najważniejszą nagrodę architektoniczną świata, jednak dostała, to mnie zaatakował kicz. Kicz w postaci czystej. Bo choć sam plac Ofiar Grudnia 1970 roku robi niesamowite wrażenie, bo jest piękny, bo zachwyca formą, tą taką nieoczywistą, kojarzącą się z parkiem dla rolkarzy, bo komuś się chciało pomyśleć, bo leży między FSz, Bramą i cerkiewką, bo światła, bo biały bruk, to jednak. To jednak straszy tą uskrzydloną postacią ustawioną w łódce z kulą w ręce. Obok dwa kamienie pamięci. Stałam tam i mnie zwyczajnie bolało. Bolało tak, kiedy patrzę na kicze w mieście na siedmiu wzgórzach. I czemu jakoś nie byłam zaskoczona, kiedy się dowiedziałam, kto to okropieństwo zaprojektował. Bo to ten sam twórca, któremu zawdzięczamy owe dwie paskudne rzeźby, ten sam, który jest autorem wielu innych w kraju.

No straszne.

A przecież Szczecin to duże, wielkie miasto i ono sobie zafundowało takie skrzydlate paskudztwo? No dziwne. A nie wystarczyłby prosty granitowy blok, najlepiej czarny z prostym cytatem z Horacego? Byłoby super. Nie jest. I dlatego już się nie dziwię, że w mieście na siedmiu wzgórzach straszą pseudo-pomniki, bo skoro w Sz. mogą, to czemu u nas niet? Skoro im tam, w pięknym i wielkim mieście ktoś uczynił taką ujmę, to co się dziwić, że i u nas też?

Zwyczajnie nie rozumiem, jak można sobie takie brzydactwa fundować i to za wielkie pieniądze. A nie można prosto? Tak, jak w Berlinie upamiętnili ofiary Holocaustu , albo Cyganów, Romów, też blisko Bramy Brandenburskiej jest. Żydzi, mają pomnik z wielu klocków, Romowie, pomnik – fontannę, z muzyką Diago Reinhardta i różą. Tak prosto, ale jak pięknie. No nie. Trzeba postawić kiczowate pomniki, kiczowate do bólu. Szkoda.

P.S. No i na odreagowanie kiczu. Dziś o 18.00 w FG kolejne spotkanie Klubu Melomana. Marek jak zwykle zapowiada ciekawe rzeczy, ciekawych gości. Porozmawiamy o afiszu na marzec, a ciekawy on jest. Wiem, Marek nie lubi gal, a takowa będzie, ale nie tylko gale nam się szykują. Więc serdecznie zapraszam. Bo to naprawdę fajne chwile są.

P.S. 2. W domu wojna. Jaskółki z kretesem się obraziły i to o dwa wydarzenia. Pierwsze, koncert w FG, bo sama sobie cichaczem poszłam, a tam takie cymesy. A drugie, bo znów polazłam do cudnego lasu i nie zabrałam skrzydlatych. A toć nie chciały. A teraz wojna. Przeżyjemy. Zwłaszcza, że walizki mojej, nota bene, nie pakują, tylko wyrzekają. Przeżyjemy. No mam taką nadzieję, że przeżyję…

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x