2015-03-05, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Bo w prestiżowym konkursie na największe brzydactwa architektoniczne w naszym kraju nie ma ani pół obiektu z miasta na siedmiu wzgórzach.
Zawsze w marcu z drżeniem serca otwieram nominacje do koszmarów architektonicznych. I z reguły za ostatnie lata coś tam się znajdowało. O „zaszczytnym” tytule Makabryły dla Dominanty, czyli paskuda na Zawarciu tylko wspomnę, bo myślę, ze brzydactwo cały czas nie daje zapomnieć tym wątpliwym honorze. A architekci, którzy tego paskuda zaprojektowali, informację o tytule umieścili w zakładce nagrody i wyróżnienia na swojej oficjalnej stronie. Trochę to dziwne, bo raczej należało chyba wątpliwy dyplom schować głęboko i mieć nadzieję, że po latach ludzie miłosiernie zapomną, kto jest ojcomatką tego czegoś.
No w tym roku nic nie wpadło w oko jurorom, całe szczęście. Najbliżej nas do paskuda architektonicznego roku nominowano pewien blok mieszkalny w Międzychodzie, który wzorowany jest na jakichś tajemniczych egipskich budowlach i rzeczywiście piękny nie jest. Ale w porównaniu do innych i tak jest całkiem, całkiem. Bo jak go porównać do innych koszmarów, podejrzewam, że projektowanych przez architektów z dyplomami, to naprawdę ujdzie. A tak swoją drogą to mnie zawsze zastanawia, co skłania ludzi do projektowania takich różnych koszmarów, jakie można oglądać choćby w Chwalęcicach. Bo tam sporo jest takich gargameli polskich, że oczy bolą patrzeć i aż dziwne, że żaden z nich jakoś zaszczytnej nominacji do koszmaru architektonicznego nie zdobył. A może to kwestia czasu?
No i z innego kątka będzie, kulturalnego. Otóż Adam Bałdych ma nominacje, dwie do Fryderyków! Nic tylko składać ręce do oklasków i gratulować. Bo jest nominowany w kategorii Artysta Roku oraz w Najlepsza płyta jazzowa roku. Można tej statuetki nie lubić, ale jest to jedna z najważniejszych, czy nawet nie najważniejsza nagroda muzyczna. To wielki sukces znaleźć się w wąskim klubie pięciu nominowanych. No i trzeba mieć nadzieję, że się uda. Ale to nie koniec, bo w kategorii Najlepszy album muzyki poważnej nominowany jest maestro Piotr Borkowski za płytę „Piotr Borkowski conduts Marian Borkowski”. A ponieważ maestro nadal mieszka w mieście nad trzema rzekami, jego dzieci chodzą tu do szkoły, stąd wyjeżdża w świat, no i sformował orkiestrę FG, uważam, że pominiecie tej informacji byłoby nie na miejscu. Tak więc trzymać trzeba i za Piotra Borkowskiego kciuki. No ja w każdym razie będę…
No i z kolejnego kątka. Tylko przypominam, że dziś w południe biblioteka otwiera wyremontowaną dawną siedzibę. Będzie tam dział zbiorów specjalnych i kilka stałych galerii, w tym jedna ważna, przynajmniej dla mnie, bo prezentująca dzieje książki, jej historię od zapisków na glinianych i innych tabliczkach, przez papirus, do papieru i druku wynalezionego przez Jana Gutenberga. Ja się tylko ostatnio upewniłam, czy zostały zachowane dekoracje wymyślone i ręką Jula Piechockiego namalowane. Są, widział je na swoje osobiste oczy brat malarza, i mnie w tym upewnił. No i się bardzo mocno z tego faktu ucieszyłam, bo pamiętam, jak oprowadzałam po naszym mieście moją amerykańską rodzinę, to poza katedrą, właśnie wnętrze starej fabrykanckiej willi najbardziej jej się podobało. Mnie zresztą też ona mocno zachwyca. I czasami zwyczajnie mi brak tych spotkań literackich przy kominku, a kiedy mało miejsc było na krzesełkach, to się siedziało na schodach. Ot czasami takie sentymentalne wspomnienia mnie nachodzą.
P.S. I dla porządku domu, o 17.00 w bibliotece przy ul. Słonecznej spotkanie poetyckie poświęcone osobie poety Juliana Przybosia. Ja lubię jego dojrzałe, awangardowe wiersze, ale też podoba mnie się i to, że nie zapomina, iż on ze wsi jest. No i w kinie 60 Krzeseł w Dyskusyjnym Klubie Filmowym japońskie anime „Nausicaä z Doliny Wiatru”. Ja nie lubię, ale znam takich, którzy owszem tak.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.