2015-03-07, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Mam na myśli centrum miasta. Z byłego Empiku zniknęła Małpka, z drugiej pierzei ul. Chrobrego też nikną sklepy. Magistrat musi w tempie ekstra szybki zacząć działać, bo w innym przypadku w równie ekstra szybkim tempie śródmieście naprawdę stanie się slumsem.
Nie, Boże broń, nie płaczę za sieciówką typu Małpka. Ale skoro właśnie Małpka zniknęła z centrum i to zaledwie po kilku miesiącach, znaczy, że rzeczywistość jest chyba trochę mocniej przerażająca, aniżeli się nam wszystkim do tej pory zdawało. Bo skoro sporej sieci się nie opłaca prowadzić tutaj, w tak eksponowanym miejscu, sklepu, to już chyba można zwyczajnie zacząć się bać.
Zresztą ze ścisłego śródmieścia znikają kioski Ruchu, jak ja je potocznie określam, bo zwyczajnie nie wiem, jak je należy teraz nazywać. W mojej bezpośredniej okolicy znika kolejny rodzinny sklepik, bo właścicielom nie udaje się już wiązać końca z końcem. O pustoszejących kolejnych pomieszczeniach przy Chrobrego pisać nie będę, bo to banał oczywisty jest.
Czytałam ostatnio taką ciekawą socjologiczną diagnozę, że ludzie robią się leniwi i wolą zwyczajnie pojechać do galerii, gdzie mają wszytko w jednym, niż chodzić od sklepu do sklepu po najpiękniejszej nawet ulicy. A u nas, z ręką na sercu trzeba powiedzieć, że takowych zwyczajnie nie ma. Bo jak tylko coś się odnowi, to zaraz znajdzie się jakiś bezmózg ze sprajem i to zniszczy.
Tak więc niestety problem jest, i to duży, i naprawdę happeningi w stylu Ożywianie Chrobrego nic tu nie dadzą. Bo przez akcję nie załatwi się poważnego problemu. Pisałam zresztą o tym, ale nie przypuszczałam, że będzie on narastał i to w tempie chyba szybkim. O ile pamiętam, to właśnie umierające centrum było jednym z najważniejszych haseł nowej władzy. Myślę, że pora na odpowiedź, czy jest recepta. Bo konsultacje i tym podobne mydlenie oczu sprawy nie załatwi.
Zresztą już mądrzejsi ode mnie, w podręcznikach do teorii polityki pisali o konsultacjach jako o sposobie odsuwania od siebie odpowiedzialności. Bo jedna czy druga władza zawsze potem będzie mogła powiedzieć - Nie udało się, no cóż trudno, ale to przecież wola ludu była, ludzie tak chcieli. Mnie ten system niebezpiecznie kojarzy się z ancient regime'm, który dość dobrze pamiętam. Tyle tylko, że wówczas obowiązywało hasło - Cała władza w ręce mas. Wyszło, jak wyszło. Oby na naszym podwórku te sławetne konsultacje nie dały podobnych rezultatów. Oby...
No i z drugiego kątka, też miejskiego. Z rozbawieniem przeczytałam na portalu lokalnego radia, że sami możemy zadbać o estetykę, wystarczy tylko wezwać strażników miejskich. OK., ciekawe co strażnik miejski poradzi na przykład przy przystanku Arsenał, wystarczy tylko popatrzeć za murek odgradzający go od trawnika, i można się pochorować z obrzydzenia. Jak kto ciekawy, to niech sobie pójdzie i zobaczy. Ciekawe, co strażnicy miejscy będą w stanie zrobić przy wieżowcach, a dokładniej przy krzakach obok nich na końcu ul. Walczaka, gdzie leży milion i jeden buteleczek po alkoholu, nota bene zwanych "małpkami", no i w końcu co mogą strażnicy miejscy, skoro do tej pory przy budynku Telekomunikacji przy Pocztowej też można dostać obrzydzenia ostatecznego, choć o tym śmietniku i warstwie ptasich odchodów napisałam ja, a także powiedziały o tym wszystkie inne media. No co mogą? Ano nic. Bo nie ma sprawcy. Śmiechu to wszystko warte. A miasto w tempie ekstraszybkim psieje. Nie tylko to moja opinia jest. Więc jest coś na rzeczy.
Może zamiast kolejnych konsultacji, warto zrobić spacer po mieście i zanotować rzeczy na już... Tylko podpowiadam.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.