Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Józefa, Lubomira, Ramony , 1 maja 2025

Jest precedens w zabytkach

2015-03-09, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

To była najpiękniejsza informacja dnia. W końcu niezawisły sąd skazał właściciela za to, że nie zadbał należycie o zabytki. Myślę, że to droga dla naszego magistratu w sprawie kilku nieruchomości.

Otworzyłam komputer, a tam, no nie, nie masz ci babo placek, ale coś, co ja nazywam plasterkiem na moje skołatane serce. Otóż sąd w Zgorzelcu skazał właściciela zabytkowego zespołu pałacowo-folwarcznego w Żarkach Średnich koło Zgorzelca na pół roku więzienia w zawiasach na dwa lata za świadome doprowadzenie do ruiny dziesięciu obiektów zabytkowych, w tym XVIII-wiecznego spichlerza i niezwykłego renesansowego pałacu z 1640 roku.

To jest największy precedens w dziejach III RP, bo jak do tej pory sądy takie sprawy o doprowadzenie zabytku do stanu ruiny zbywały okrągłą formułką o braku większej szkodliwości społecznej. No jasna cholera i wszystkie szlagi świata! Jaka to mała szkodliwość społeczna? To wielkie szkodnictwo i barbarzyństwo w jednym. Bo w świetle prawa można zniszczyć przeszłość. Ja się z tym nie godzę.

Na szczęście jest malusi przełom w myśleniu niezawisłego sąd. Nareszcie. I mam nadzieję, że wszystkie polskie sądy wezmą wyrok zgorzeleckiego za dobry przykład i przestaną bredzić komunały.

A ten wyrok jednocześnie odnosi się i do naszej rzeczywistości, znaczy do miasta nad trzema rzekami, w taki oto sposób. W końcu jest światełko w tunelu, znaczy, można pozywać właścicieli prywatnych obiektów zabytkowych, którzy przez lata nic nie zrobili, a zabytki się walą. Sztandarowym przykładem jest kamienica przy ul. Łokietka 17. W końcu coś z tym jeszcze przepięknym budynkiem zrobić trzeba, znaczy z jego właścicielem. Bo jak się ten dom zawali, a do tego wszystko zmierza, to złoży się cała pierzeja. Mówiąc prościej, jak się zawali ten budynek, to i pozostałe też. Bo akurat ten kawałek miasta tak jest pomyślany, że budynki nawzajem się wspierają. Jak tego jednego zabraknie, to zdarzy nam się taka piękna katastrofa, jak w „Greku Zorbie”. Cytat zamierzony.

Myślę, że zwyczajnie czas najwyższy postraszyć prywatnych właścicieli zabytków popadających w ruinę właśnie sądami. Ja bym tak zrobiła. Ale ja nie jestem władza, tylko starsza pani trzęsąca się nad starszą ode mnie materią. I zwyczajnie mnie ich żal. No i przy okazji jest jeszcze inna inszość. A co będzie, jak konserwatorzy zabytków wystąpią przeciwko naszemu magistratowi za choćby byłe dołki, czyli willę Jaehnego przy ul. Kosynierów Gdyńskich, albo i w kolejności innych magistrackich posiadłości popadających w ruinację, właśnie w świetle prawa? Toż to wstyd będzie i poruta na cały kraj. I powiem nielitościwie, życzę tego też magistratowi. I choć w zgodzie z prawdą i przyzwoitością przyznać trzeba, nie ta władza, nie ci ludzie, do takiego stanu zabytki doprowadzili, to jednak z dniem 16 listopada bywszego roku za nie odpowiedzialność przyjęli i teraz chyba mało czasu mają, aby coś sensownego w tej kwestii wymyślić. No cóż, odium władzy zobowiązuje z dobrym i złym inwentarzem.

A teraz z innego kątka. Otóż media poinformowały, że w mieście nad trzema rzekami oraz w mieście Bachusa bawiła kandydatka na prezydenta RP, pani dr Magdalena Ogórek. No i fajnie, bo pięknie wyglądała, w barwach państwowych ubiór miała. Ale poza tym nic. Znaczy żadnego sensownego słowa nie powiedziała, wnosząc po medialnych anonsach oczywiście. Coś tam okrągło plotła o zmianie prawa, bo źle ono napisane jest. Może i jest, ale ja się tam na tym nie znam.  No i poczytawszy sobie, jak wizyta wyglądała, ja jestem szczęśliwa, że zamiast na bulwarze przez kilka tylko minut, byłam na cudnej wycieczce pieszej z moim macierzystym klubem Nasza Chata, czyli szłam sobie z Santoczna do Brzozy. Znacznie lepiej spożytkowany czas, aniżeli na politycznym, i trochę bez sensu, mitingu spędzony.

A skoro przy wycieczce jestem, to muszę przeprosić publicznie mój klub, który gościł zaprzyjaźnione towarzystwo turystyczne z Frankfurtu nad Odrą, za durny pomysł, jaki mi do głowy przyszedł. Bo polsko-niemieckie turystyczne spotkania mają też i walor spotkania towarzyskiego, czego ja, człowiek osobny, czasem nie rozumiem. No i tak się właśnie wydarzyło wczoraj. Zamiast się socjalizować, to ja i niestety nie tylko ja, ruszyłam w drogę ku miastu nad trzema rzekami. Pieszo, z miasta, które jest nazywane lokalnym Carcassone, do jakiegoś niewiadomego punktu, - Bo przecież mnie zauważycie po drodze i zabierzecie. Takie tłumaczenie było. Doszliśmy do drogi do Brzozy i tu już nie miałam odwagi zadzwonić do pani prezes. Robił to Marcin. Na szczęście znaleźli nas i szczęśliwie autokar się zatrzymał. Dojechaliśmy wszyscy. I w tym miejscu publicznie przepraszam mój klub, panią prezes, przewodnika wycieczki oraz tych, którzy za durną Ochwat poszli. Bo tak się nie robi. Nie wolno się powodować tylko jedną myślą, że ja… Bo w takiej chwili ja i moje racje się nie liczą, liczy się grupa. No cóż. Przepraszam, a słowa pani prezes  - Zamilczę, przyjmuję jak najbardziej przykre kazanie. Ja, doświadczony przewodnik turystyczny, zachowałam się skandalicznie i skrajnie nieodpowiedzialnie. Naraziłam na niebezpieczeństwo nie tylko siebie, ale też i trochę ludzi, trochę dużo. Więc za to przepraszam. No cóż, czasem nawet starszej pani zdarzają się durne pomysły przynależne głupiej kozie. Wybaczcie.

I jeszcze miało być o czymś innym. Ale będzie przy okazji.

P.S. Dziś o 18.00 w FG Slajdowisko MultiKulti. Aga Sawala-Doberschutz i Marta Wrzask zapraszają na spotkanie z Tomaszem Grzywaczewskim. To doktorant wydziału prawa na Uniwersytecie Łódzkim, specjalizujący się w międzynarodowych gazo- i ropociągach. Tomek pracę naukową łączy z pasją reporterską, pracując jako niezależny dziennikarz i realizując własne projekty podróżnicze. Tomasz Grzywaczewski wraz z dwoma kolegami współorganizował i uczestniczył w 2010 roku w trwającej sześć miesięcy wyprawie śladami bohaterów legendarnej i poruszającej książki Sławomira Rawicza „Długi Marsz”. To osoba, którą otacza ciekawa historia, jaka? Warto samemu się przekonać i być.

P.S. 2. W domu awantura. – No tak, znów coś maksymalnie głupiego zrobiłaś, znów się mamy za ciebie wstydzić. Znów nas nie zabrałaś, bo mówiłaś, że krótko będzie, a ty nie dość, że z księdzem Arturem Grabanem się spotkałaś, to jeszcze nas na wstyd i porutę oraz sypanie popiołu na głowę za twoje wybryki naraziłaś, za twoje klubowe zachowanie. I wcale się nie zdziwimy, jak klub powie, a łaź sobie sama – syczą domowe jaskółki. I już się w ogony zapakowały, więc dyskusji nie ma. Jak to jest, że domowe ciągle przeciwko mnie są? No jak to jest?

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x