Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Józefa, Lubomira, Ramony , 1 maja 2025

No i niestety, znów o durnych działaniach będzie

2015-03-14, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Jakoś tak mam, że lubię przyrodę, lubię łazić po bezdrożach, lubię wczesnym ranem, jak jestem gdzieś poza miastem, usiąść sobie i poczekać, bo może jaki niedorosły łoszak się przypląta i będę sobie mogła na niego popatrzeć.

I dlatego od wielu lat, jak przychodzi wiosna, co to ja jej nie bardzo lubię, bo kicham, bo pyli, to jeszcze bardziej jej nie lubię, bo się pali. Palą się łąki i nieużytki. Od lat patrzę na to barbarzyństwo, sama wzywałam policję i straż pożarną z kilka razy będzie. I ciągle nie rozumiem, jak można, świadomie podkładać ogień pod jakąści trawkę. Przecież w tej trawce żyją sobie nornice, małe i już całkiem duże jeże i jeżyki. O chrząszczach i dżdżownicach oraz innych takich nie wspomnę. Wszyscy powiadają, że o naszym stosunku do zwierząt świadczy nasze człowieczeństwo. Mówił już o tym Biedaczyna z Asyżu. Od lat wielu mówią o tym jednym głosem księża biskupi naszej i nie tylko naszej diecezji, nawet specjalne listy do wiernych piszą, a księża proboszczowie je w kościołach odczytują. Listy te są nawet na plakatach, co by nie wypalać, jakie straż pożarna swoją drogą kolportuje.

I co, no nic. Nadal barbarzyństwo, durne akcje z paleniem łąk i nieużytków się dzieją. Ja rozumiem, że mowa ojczysta w piśmie jest trudna, ale skoro na kazaniu stało jasno i dokładnie, że grzech i nie wolno. To co? Mowy ojczystej w słowie też ci, co palą, nie rozumieją? I wcale nie chodzi mnie o jakieś odległe karpackie wioszczyny, zagubione między grapami, gdzie słowo rzeczywiście  trudno dociera, choć w dobie komputerów, telewizji i smartfonów, oraz innych komunikatorów trudno mnie w to uwierzyć. Chodzi mnie o podgorzowskie i także nasze, tu na siedmiu wzgórzach, włości. Bo właśnie u nas znów palą się nieużytki i łąki. I nie pomaga żadne napomnienie, nikogo, żadnego autorytetu. Straszne to jest. Znaczy nie ma nikogo, kto potrafi przemówić i wzbudzić empatię do braci mniejszych i jeszcze mniejszych. Takich maleńkich. Wiem, że moje słowa też nie trafią i też żadnego skutku nie przyniosą. Ale zwyczajnie nie mogę na to patrzeć, jak i na miejskie barbarzyństwo z niszczeniem elewacji i koszy na śmieci. Ale to pierwsze boli mnie bardziej, bo giną małe i maleńkie stworzenia Boże. Jakoś tak nie umiem przejść nad tym do porządku i dlatego proszę. Nie wypalajcie. Nie niszczcie, nie palcie też ognisk na własnych działkach. Nie róbcie tego. Bo to durne i barbarzyńskie działanie jest. Zanim ktoś ogień podłoży, niech pomyśli o swoim ulubieńcu, czworonogu, skrzydlatym stworzeniu, śwince japońskiej, króliku…, jakkolwiek, i niech pomyśli, że to jego ulubione miałby się w ogniu znaleźć. No nie daj Boże. Nie podkładajcie ognia w innych miejscach niż ognisko palone w wyznaczonym do tego kręgu lub domowy grill albo własny kominek. Posłuchajcie własnego proboszcza albo zaprzyjaźnionego strażaka. Nie palcie ognia. Bo w nim giną małe i maleńkie, a bez nich życie jest bez sensu. Wiedział już o tym św. Franciszek z Asyżu, Biedaczyna wcześniej przywołany. Pomyślcie.

A teraz o czym innym będzie. Obchodzić za chwilkę niewielką będziemy rocznicę 70-lecia polskiej administracji w Landsbergu, dziś Gorzowie. Jest o tym dniu kilka książek, może nie wprost mówiących, ale jednak. Dość przypomnieć „Rubież” Natalii Bukowieckiej-Kruszony czy książkę, moim zdaniem rewelacyjną, dr. hab. Dariusza A. Rymara „Trudne gorzowskie początki, z dziejów gorzowskich instytucji, (teksty źródłowe z lat 1945-1948)”. Ta pierwsza jest fabularyzowaną opowieścią o początkach. Ta druga wstrząsającym zapisem tego, co tu się faktycznie i jak działo. Ta pierwsza, zresztą niezła, kreuje opowieść o mieście, jak z filmu „Prawo i pięść”, ta druga jest czystym zapisem dokumentów zaświadczających, jak ktoś grabił mienie, jak się odnoszono do niemczaków – tak, tak, dokładna pisownia zachowana jest. Tak w kwicie z tamtych czasów stoi. Bo nieprosty był to czas. Znakomicie się stało, że pani Zofia Nowakowska, była dyrektorka muzeum, a dziś pielęgnująca pamięć o pionierach, powiedziała wprost jedną ważną rzecz. Otóż to, że Dzień Pamięci i Pojednania, jaki my w mieście na siedmiu wzgórzach obchodzimy przy okazji 30 stycznia, nie może i nie powinien nam przykryć obchodów Dnia Pioniera, bo od tamtego 28 marca 1945 roku zaczęła się nasza polska obecność na tych ziemiach. Historia zdecydowała za nas. Zapisy wielkich konferencji pokojowych w Teheranie, Jałcie i Poczdamie ustanowiły nowe rozdanie. No i my, chcemy, czy też nie, w tym porządku żyjemy. I dlatego powinniśmy świętować ten dzień na równi z Dniem Pamięci i Pojednania, a może nawet bardziej. No i jak głosy z Ratusza wskazują, będzie tym razem bardziej, bo zaszczyci nas swoją obecnością sam prezydent RP pan Bronisław Komorowski. No i super i fajnie. Ale mam jedną wątpliwość. Na skraju wyborów to jest. Więc dajcie wszystkie Bogi oraz ty, mój dżinie z Lampy Alladyna, aby to nie była polityczna agitka, ale rzeczywiste uhonorowanie pionierów. A jak znam zadziałania pana prezydenta, to mogę się spodziewać, a nawet być pewną, że agitki, takiej prostej i politycznej nie będzie. Bo jednak prezydent RP, hrabia herbowy, takich rzeczy, jak prosta agitka nie robi. Pójdę sobie i popatrzę na prezydenta, pomyślę o jego wielkich przodkach. I będę wdzięczna za to, że przyjechał. Do miasta na siedmiu wzgórzach. Wiem, wiem, polityka to jest. Ale może nie do końca jednak… Bo przodkowie, bo tradycja, bo herb jednak zobowiązuje. No cóż, zobaczymy.

I jeszcze jedno słóweńko będzie o kulturze w wymiarze wielkim, bo narodowym. Chodzi mnie o hałas medialny, jaki się wydarzył po słynnym wywiadzie pani Anny Wędzikowskiej, która rozmawiała z wielką amerykańską aktorką Sigurney Weaver. Gwiazda wielu filmów, i to bardzo dobrych, bez Oscara, ale za to z BAFTA i dwoma Złotymi Globami oraz całą masą innych nagród za sztukę filmową, odkryła, że dziennikarka, która z nią rozmawia, nie wie, kto to był Jerzy Grotowski. Ja nie wiem, kto to pani Wędzikowska jest, wiem natomiast, kto to Jerzy Grotowski był. Tu w mieście nad trzema rzekami mieszka jeszcze trochę ludzi, którzy z Odludkiem z Opola się zetknęło, łazili na jego spektakle. Ale tak naprawdę mało ich jest. Bardzo mało. To tak samo, jak w Lublinie dziś pytać o Leszka Mądzika. Też mało kto o nim coś sensownego powie. Nie bronię pani Anny Wędzikowskiej, bo stała się ona zakładką upadku kultury wysokiej. Bo może ta telewizja, w której pani Wędzikowska pracuje, nie powinna jej zatrudniać do takich ról, jak intelektualne rozmowy z piekielnie inteligentną, znakomitą amerykańską aktorką, która grywa w filmach, w jakich chce. Jak zagrać inteligentną psycholożkę w thrillerze o seryjnych mordercach, jak załogantkę, II oficera z Nostromo (nota bene – rola historyczna, kto chce, poszuka), to gra. Ale to, co się wydarzyło podczas tego feralnego wywiadu jest znakiem prostej rzeczy. Maksymalnej pauperyzacji wszystkiego. Bo nie liczy się już nic.

I na naszą lokalną przestrzeń przynoszę. No i niech ktoś z lokalnych mediów zapyta kogokolwiek o Jerzego Grotowskiego, o Leszka Mądzika, o Krystiana Lupę, o Piotra Klatę, o Ewę Wójciak, o Pawła Szkotaka, o Lecha Raczaka, o innych wielkich teatru, że nie wspomnę o Julianie Osterwie, bądź co bądź, patronie naszego teatru, to też nie usłyszy żadnego sensownego słowa. Bo tak się porobiło w sztuce i jej recepcji, że nie wielkie nazwiska są ważne i to co, za sobą niosą. Bo wiedza jakakolwiek straciła na znaczeniu. I zanim panią Annę Wędzikowską będziemy sekować i atakować, przeczytajmy, co na ten temat ma do powiedzenia pan Roman Pawłowski, krytyk teatralny GW. Ja się z nim zgadzam. Szkoda, że jednak do takiej bylejakości nam przyszło dożyć. Że wielka amerykańska aktorka wykuwa nam oczy niewiedzą o ciekawym i cenionym, a jednak u nas nieznanym reżyserze. Że powtórzę, tu u nas, mieszkają ci, co do Teatru 13 Rzędów jednak latali.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x