Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Estery, Kiry, Rudolfa , 7 lipca 2025

Naszych, jak sukcesy odnoszą, chwalić trzeba

2015-03-31, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Wielkie gratulacje dla chóru Cantabile za nagrodę na Szczecińskim Festiwalu Muzyki Pasyjnej. Nagroda i to bardzo ważna, jest.

Cantabile wiele lat temu wymyśliła i z sukcesami prowadzi moja przemiła znajoma Jadwiga Kos. Jesteśmy sąsiadkami, ale znamy się z pracy w szkole. I jak tylko Jagoda chór założyła, to mu kibicuję i jak mogę, to słucham. Bo ja i śpiewanie, to sfery nieetyczne. Taka dygresja.

Zresztą dzięki chórowi temu mam sporo fajnych znajomych. A tu teraz dzięki pani Alinie Felickiej taka świetna wiadomość. Otóż Cantabile wziął udział w II Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Pasyjnej w Szczecinie i odniósł sukces. W miniony weekend to było. Chór zdobył Srebrne Pasmo, czyli ważną, bardzo ważną nagrodę w dziedzinie chórów osób dorosłych. Impreza odbywała się pod honorowym patronatem prezydenta Szczecina, pana Piotra Krzystka oraz arcybiskupa prof. Andrzeja Dzięgi, metropolity szczecińsko-kamieńskiego.

Dla tych, co się w kościelnej administracji raczej nie czują, słówko wyjaśnienia. Metropolie składają się z poszczególnych diecezji. W naszym przypadku metropolię szczecińsko-kamieńską tworzą oprócz Szczecina jeszcze diecezje zielonogórsko-gorzowska z biskupem Stefanem Regmuntem, jako sufraganem metropolitalnym i koszalińska z biskupem Edwardem Dajczakiem, jako kolejnym sufraganem metropolitalnym (ze Strzelec Krajeńskich on jest, to taka dygresja). Obaj sufragani w swoich diecezjach są ordynariuszami. To tak tylko kwestią wytłumaczenia.

No jednym słowem, szacowne towarzystwo. I Cantabile zdobyło Srebrne Pasmo za wykonanie fragmentów z oratorium Chwalebnej Drogi Krzyżowej Stanisława Szczycińskiego. Najwyższą dla chórów śpiewających dorosłych nagrodę.

Ale żeby nie było, że wojewoda i hierarcha kościelny wyroki wydają (w przypadku naszego ordynariusza byłoby to w pełni uzasadnione, bo biskup Stefan Regmunt ma gruntowne muzyczne wykształcenie, sam jest muzykiem, gra na flecie i jak śpiewa, to nie fałszuje). Nie, chórów słuchali znawcy, muzykolodzy z tytułami w składzie: prof. Elżbieta Wtorkowska, dr Jon Fylling, prof. Rasa Gelgotiene, dr hab. Iwona Wiśniewskaą-Salomon. No i jest sukces. Gratulacje tym bardziej wielkie, że sam kompozytor gratulował chórowi wykonania, i to jakoś długi czas temu. Dość dodać, że w Szczecinie stawiło się coś około 900 muzyków, śpiewaków. I taki sukces. Jagoda et consortes, wielkie ukłony. A pani Alinie Felickiej osobne, za bardzo dobry PR. Bo jej się chce pisać i rozsyłać informacje. A my z wielką przyjemnością je dalej zapodajemy.

Bo jak powtórzę, skoro nasi, tu z miasta na siedmiu wzgórzach i nad trzema rzekami osiągają sukcesy, to trzeba pisać. Ale nie z siermiężnego obowiązku, tylko z przyjemności wielkiej, bo to znów muzyka jest. A jak powszechnie wiadomo, mnie muzyka zauracza i przytrzymuje.

A teraz z innej mańki, albo niech będzie z kątka. Otóż w naszej blogosferze, znaczy echowej, pojawił się nowy bloger. Popiół na głowę moją, że dopiero teraz odkryłam, że dołączył do nas Alfred Siatecki, bardzo znany zielonogórski dziennikarz oraz pisarz. A przy okazji przecudny gadacz, opowiadacz, autor wielu książek, ale jak dla mnie przede wszystkim autor szalenie intrygującego cyklu „Klucz do bramy”. Już światło dzienne i czytelników czaruje piąta edycja Kluczy, więcej na naszym portalu o tych książkach pisze moja przemiła znajoma Krystyna Kamińska. Warto do nich zajrzeć, bo nagle horyzont się otwiera, pytania się mnożą i czeka się na następne klucze, lub zwyczajnie na spotkanie z autorem.

Mnie zwyczajnie chodzi o to, że z lekka, a może nawet więcej niż z lekka, za sprawą Alfreda Siateckiego u nas poszerza się horyzont. Bo będziemy wiedzieli, co tam w Winnym Grodzie w kulturze się dzieje. A to zwykle ciekawe jest, bo u nich trochę więcej niż u nas. A po drugie, to super fajne obalenie, w tej dziedzinie przynajmniej, strasznej prawdy, że my, tu nad trzema rzekami, szalenie skonfliktowani jesteśmy z ludźmi z Winnego Grodu. Ja nie jestem, nigdy nie byłam. I jak jadę tam do nich, to mam wielu fantastycznych znajomych, z którymi uwielbiam się spotykać, przy kawce pogadać. A tu masz, taka niespodzianka.

Witam redaktora i pisarza Alfreda Siateckiego i namawiam, zaglądajcie, co tam się na południu dzieje. Może za sprawą takich gestów ostatecznie zakopiemy te wredne uprzedzenia, może i politycy zrozumieją, że tylko przez dialog, przez rozmowę i wspólne spotkanie, choćby w sferze blogu, w końcu uda się ocalić to kulawe i mocno nikomu nie potrzebne województwo. Bo niestety ciągle ono takie jest.

Ja, niestety, nie mam złudzeń. Obecność dobrego dziennikarza i dobrego pisarza z Winnego Grodu, tych bram, nota bene, nie otworzy. Bo zawsze jest prywatny partykularny interes, a on jest ważniejszy od porozumienia.

Ja tam w każdym razie czytać Siateckiego będę i jestem wdzięczna mojemu nadredaktorowi, że Siateckiego do nas, na naszą blogosferę zaprosił. Bo to pierwszy taki krok, który otwiera pole do pisania o Winnym Grodzie w mieście na siedmiu wzgórzach autorowi stamtąd. Bardzo dobrze się stało. Bo choć ja zwolenniczką tego kulawego od jakiegoś czasu województwa nie jestem, to jednak jestem za jednym regionem, bo tylko to nas tak naprawdę łączy, ten dziwny, bo poszarpany historycznie region. A skoro Alfred Siatecki u nas pisze i możemy się dowiedzieć od niego, co tam u niego, to znaczy, że chyba mamy pewną platformę do mówienia – lubuskie. Bo my, to Marchia, oni – to Dolny Śląsk. Tak historycznie jest. Ale w dzisiejszych czasach – lubuskie. Ja tego przymiotnika nie lubię, ale zmieniły się czasy, zmieniła się rzeczywistość. No cóż. Powtórzę, szalenie się cieszę, naprawdę, że w naszej blogosferze Alfred Siatecki zagościł i dajcie bogi wszystkie, aby na długo.

P.S. Uprzejmie donoszę, że moja kawa arabska ma się nieźle. Pytali przemili o kawę, a znają moją nierękę do roślin, więc spieszę poinformować. Kawa ma się dobrze. Trochę urosła. Za chwilkę niewielką, za jakieś dwa tygodnie odbędzie się przesadzanie do większej doniczki i tu problem, bo się na tym nie znam. Ale na razie ma się dobrze. I dziękuję za zainteresowanie przemiłych, co ostatnio pytali. A domowe skrzydlate gadać nic nie chcą. Tylko syczą – A zrób kawie szkodę, to nie dość, że się wyprowadzimy, to nie będzie ciebie zwyczajnie. No cóż, przywykłam do tego, że się boję. Skrzydlatych moich znaczy. Taki los.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x