2015-04-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Bo po raz pierwszy mamy taką oto sytuację, że do południa w prestiżowej Trójce grana jest płyta Króla, a po południu Przemka Raminiaka. No rewelacja wielka.
Raminiak od zawsze był gwiazdą. Nawet kiedy miał kilkanaście lat, a Prezes Dziekański niemal na siłę wyciągał go na scenę. Potem wraz z kumplami z uczelni nagrał rewelacyjną płytę „Scandinavia” i tak urodziło się obsypane nagrodami trio RGG. Potem było kilka świetnych płyt, znakomite recenzje i nagrody, aż przyszedł czas się rozstać i Przemek sam zaczął pracować na nazwisko. Płyta „Quartet Locomotive” już zachwyciła Marka Niedźwieckiego i jest płytą tygodnia w radiowej Trójce.
Mało tego, płytą tygodnia, przedpołudniową jest „Wij” Króla, znaczy Błażeja Króla. To też gwiazda, elektronicznych brzmień co prawda, ale jednak. Choć pewna światła urzędniczka naszego grajdołka, albo jak chce Piotrek Steblin-Kamiński, gminy, nazwała go swego czasu amatorem i hukiem pogoniła z Miejskiego Centrum Kultury. No i okazało się jednak, że jak serca do kultury nie miała, tak nawet ucha ani wyczucia.
Nigdy wcześniej nie było takiej sytuacji, żeby płyty twórców z miasta nad trzema rzekami prezentowane były jako płyty tygodnia, znaczy dwóch niezależnych od siebie, i w tym samym czasie w jednej z najbardziej liczących się rozgłośni. No bardzo wielkie, wielkie gratulacje. No i jeszcze jedno – twórcy mieszkają i pracują w mieście nad trzema rzekami, więc może do końca nie jest to taki grajdoł.
No i z innej mańki. Zawiało mnie wczoraj do Barlinka, ślicznego miasteczka nad pięknym jeziorem i z trzema w okolicy najbliższej na dodatek. Czysto, przestronnie, ładnie i kilku znajomych z miasta z katedrą spacerujących po parku Laskera i innych ślicznych zakątkach. Po spacerze obiadek w pizzerii, potem lody. I do domu. A piszę o tym, bo mam coraz więcej znajomych, którzy narzekają na to, co się w mieście znów wyczynia. Że brudno jest, że władza ma w poważaniu ludzi i ich oczekiwania, że jest jak jest i nic się nie zmieniło. Dlatego właśnie wyprawiają się znajomi do takiego Barlinka, Lubniewic, Sulęcina czy nawet do Łagowa. Tylko po to, żeby nie patrzeć na brudne i zaniedbane miejskie ulice, nie mieć bliskiego kontaktu z gawronami, które skutecznie wielu obrzydziły park Wiosny Ludów, z wrzaskliwymi nastolatkami posługującymi się językiem prosto z więziennej celi, z całą bylejakością, jaka w mieście nad trzema rzekami jest. No cóż.
No i więcej mnie się zwyczajnie nie chce pisać, bo od kilku dni czekam na odpowiedź w sprawie jednego prostego pytania. Magistrat obiecywał, że będzie prosto, jasno i oczywiście, jeśli chodzi o informację, a nie jest… No cóż, jakoś szczególnie zdziwiona nie jestem.
P.S. Od pani wiceprezydent od kultury usłyszałam w piątek, że „Jesteśmy świadomi w tej kwestii”. A chodziło o orkiestrę FG i sam budynek, który frenetycznie chwalił dyrygent Krzysztof Dobosiewicz, nazywając instytucję i orkiestrę największymi wizytówkami, jakimi miasto może się pochwalić, a nawet powinno za granicą. Tyle dobrze, że władza jest tego świadoma. Tyle dobrze.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.