2015-04-15, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Jak to dobrze, że są środowiska, które dbają o stare i nagradzają tych, co o stare też się troszczą. Mam na myśli konserwatorów zabytków.
Właśnie konserwatorzy zabytków nagrodzili wojewódzką bibliotekę za uratowanie starej willi, niegdyś siedziby głównej książnicy. Duża w tym zasługa dyrektora Edwarda Jaworskiego, któremu gratuluję. Fakt, że publiczne pieniądze, ale jednak. Znaczy można. Trzeba tylko chcieć. Nagrodę dostał także Andrzej Kirmiel, dyrektor Muzeum w Międzyrzeczu, historyk, któremu zechciało się zrobić inwentaryzację starych istniejących kirkutów, między innymi tego w miasteczku z pomnikiem Władysława Jagiełły przy głównym i jedynym rondzie.
Ja tak mam, że nad starym się trzęsę, bo zwyczajnie lubię. I dlatego nieustannie pytam, co z willą Hermanna Pauckscha, która to wpisana jest do rejestru zabytków oraz na ministerialną listę instytucji, gdzie prowadzona jest działalność kulturalna oraz instytucji kultury. No i się dowiedziałam, że miasto wystąpiło do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa pismem z 19.01.2015 r. wystąpiło do Ministra o wyrażenie zgody na jego wykreślenie z tych rejestrów. Do tej pory postępowanie to nie zostało zakończone. Wiem to od wczoraj, i choć wcześniej o ten budynek pytałam i nikt nawet słówkiem się nie zająknął o takiej procedurze. To kolejny już kamyk do ogródka nowej władzy, co to obiecywała transparencję i przejrzystość oraz szerokie informowanie o wszystkim.
No i jak przeczytałam w mailu od rzeczniczki magistratu tę oto informację, to mnie zatrzęsło. Zwyczajnie nie można zatajać takich informacji. Co więcej, magistrat powinien sam poinformować, że zaczyna taką procedurę. A może nawet skonsultować – skoro to teraz takie modne – ze społeczeństwem, cokolwiek to znaczy, co dalej z najpyszniejszą willą pofabrykancką?
Jestem zdegustowana i mocno rozczarowana, coraz bardziej mnie się to wszystko nie podoba. I zwyczajnie zaczyna mnie drażnić polityką uprawiana przez władzę i jej ludzi. A miało być tak pięknie. Właśnie, miało…
A teraz z innej mańki. Jak to dobrze, że czasami radni wojewódzcy myślą o ludziach z miasta nad trzema rzekami. Rzadko im się to zdarza, ale jednak. W końcu ktoś pomyślał o ludziach dojeżdżających do miasta koziołków. Bo w weekendy w określonych porach koszmar w kratkę dzieje się w szyno busach. Szczęściem, od jakiegoś czasu jeździ duży, na 200 osób, ale jak się okazuje i to jest za mało, bo taka rzesza ludzi przemieszcza się po kraju spragniona wiedzy i tytułów w innych niż lokalne uczelnie. Zobaczymy, co to panie Dziejku z tego wyjdzie. Mam nieodparte wrażenie, że chyba jednak nic. Ale kwestia padła. No i dobrze.
No i mańki teraz będzie, bo to mańkowy temat. Nie lubię cyrku, nie uważam tego za sztukę, nienawidzę tresury zwierząt. Miałam pięć lat, kiedy mnie do cyrku zaprowadzono i szybko musiano zabrać z tego miejsca, bo się rozryczałam na widok tresowanych psów. Ja sama tego nie pamiętam, ale tak mówi legenda rodzinna. Coś w tym musi być, bo podobnie zareagowała moja dorosła już dziś siostrzenica. W każdym razie, żaden z moich psów nie umiał nawet łapy podać, bo pies nie jest od podawania łapy i innych sztuczek.
Dlatego przyłączam się do akcji – blokujemy cyrk, który lada dzień tu zjedzie. Nawet nie trzeba lecieć z transparentami. Wystarczy nie kupić biletu. Nie iść i nie patrzeć, jak zmusza się lwy do skakania przez obręcze, albo do innych sztuczek. Wyobraźcie sobie te historię w inną stronę. Na przykładzie filmu „Planeta małp”. To ludzie są tymi tresowanymi stworzeniami ku uciesze Małp. Chcielibyście? No ja nie.
PS. Et pro domo sua:
17.00, Klub Jedynka, ul. Mieszka I 50. Spotkanie z historią. O miesiącu pamięci narodowej opowie Tomasz Bobin, historyk z Zespołu Szkół nr 21.
18.00, biblioteka wojewódzka, ul. Kosynierów Gdyńskich. Spotkanie z aktorem Janem Nowickim.
19.30, Kino Helios. W cyklu „Kino konesera” film „Dumni i wściekli”, czyli o tym, jak to londyńscy geje postanowili wesprzeć protestujących górników w Walii, którym Margaret Thatcher postanowiła zamknąć kopalnię.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.