2015-05-04, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Znudziło mnie się ciągle przypominać, że kultura jest tą wartością, która daje najwięcej. Ale wydarzyło się coś, o czym zwyczajnie napisać trzeba.
To jest ze specjalną dedykacją dla pewnych urzędników, którzy prawie zamordowali nam kulturę w mieście, a mieli jeszcze drapieżniejsze plany. I namowa do namysłu, że zanim za coś się ktoś bierze, a się na tym nie zna, niech posłucha mądrzejszych od siebie.
Ale ad rem. Dostałam maila od Prezesa Dziekańskiego, a w nim ni mniej, ni więcej, tylko serdeczny list od amerykańskiego pianisty jazzowego Luisa Perdomo, który koncertował w ramach Gorzów Jazz Celebrations w 2010 roku. Koncert w mieście na siedmiu wzgórzach zostawił u niego tak dobre wspomnienia. Napisał, bo wraz z muzykami, z którymi wystąpił u nas, nagrał płytę i prosi Dziekańskiego, aby właśnie przez te dobre wspomnienia o płycie mówić i ją reklamować. Mało Prezesa, Perdomo ciepło wspomina Marcina Cieślikowskiego, kierowcę, który przywozi i odwozi gwiazdy na berlińskie lotniska. No i po kolejne. Napisał też, że słowa ciepłe i przyjazne o mieście nad trzema rzekami mówi swemu przyjacielowi, Patowi, że tu jest OK. Dodam tylko, że chodzi o Pata Methenego, wybitnego amerykańskiego gitarzystę, znanego i cenionego wszędzie – to taka dedykacja dla tych urzędników, którzy cały czas zasadzają się na gorzowską kulturę i których działania tylko szkody wielkie i niepowetowane przynoszą.
O cóż, Prezes jest pod wrażeniem, bo minęło pięć lat, a wielki muzyk, który wcale nie musiał zapamiętać klubu, bo takich miejsc w roku to on nie ogląda, jednak dostrzegł tu coś. Owo coś, co widzą wszyscy, widzą, chwalą i sieją dobrą informację po świecie, tylko jakoś tego coś nie bardzo chcą zauważyć… Ech tam, szkoda słów.
W każdym razie mamy najlepsze potwierdzenie tego, że jak ktoś dobrze robi różne rzeczy, to one mu potem z nawiązką wracają. Prezes, gratulacje.
Nie byłam w parku Wiosny Ludów na pikniku, ale FB poinformował mnie, że znów po przerwie zagościł u nas Tygrys Pietrek. Ja wierna fanka, nie byłabym sobą, gdybym faktu tego nie odnotowała. Bo widziałam wszystkie części Tygrysa i powiem szczerze, że zwyczajnie brakuje mnie takich baśni i bajek w teatrze, które w bardzo lekki sposób mówią o rzeczach najważniejszych – prawdzie, lojalności, odwadze, przyjaźni, i innych ważnych w życiu sprawach. Może się doczekam w końcu… A może nie.
Jutro o 18.00 spotkanie Klubu Melomana. Marek Piechocki zapowiada niezwykłych gości i niezwykłe wydarzenia.
Flecistka FG Dorota Kaufman zagra solo współczesny utwór z 1996 roku Zbigniewa Bargielskiego „A la Recherche du son Perdu”, co można przetłumaczyć jako „Poszukiwanie utraconych dźwięków”. Klarneciści gorzowskiej FG: Waldemar Żarów i Grzegorz Tobis wystąpią w dwóch utworach: Sonacie na dwa klarnety Francisa Poulenca skomponowanej w 1919 r. (wersja poprawiona, aktualna pochodzi z 1945) oraz w autorskiej aranżacji kompozycji, melodii klezmerskiej (bez tytułu). Jednym słowem – będzie się działo i to sporo.
P.S. A wczoraj w lesie było cudnie. I widzieliśmy stary zabytkowy pociąg oraz dziki tłum ludzi z aparatami i kamerami. Marcin na szczęście parowozu całować nie kazał. Ale o mały włos uczyniłabym to sama na fali sentymentu, bo pociąg jechał po trasie: Międzychód – Skwierzyna – Gorzów. Mojej najbardziej lubianej we wczesnym dzieciństwie trasie. No i kto by się spodziewał.
Miastu przybędzie kolejny honorowy obywatel. Ten zaszczyt przypadł panu senatorowi Władysławowi Komarnickiemu.