2015-06-22, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
A w oswajaniu historii własnej, polskiej na tych ziemiach, które trafiły nam się po II wojnie. Bo my już sporo prezentacji różnych dotyczących przesiedleńców przeżyliśmy Winny Gród się do tego dopiero szykuje.
Muzeum w Winnym Grodzie zaapelowało do mieszkańców o pamiątki z czasów osiedlania się w mieście po zakończeniu wojny. Placówka chce przybliżyć tamten czas właśnie między innymi przez pokaz tego, co przyjechało do miasta z różnych stron świata.
A ja sobie z dużą satysfakcją pomyślałam, że choć w tym jednym jesteśmy o duży rok przed południową stolicą tego coraz bardziej kulawego województwa. Bo tak się składa, że historię przesiedlenia i osiedlenia w mieście nad trzema rzekami mamy dość dobrze opracowaną i opanowaną. I to od dość dawna, bo lata temu Muzeum Lubuskie zaprosiło mieszkańców i nie tylko, bo i byłych mieszkańców na sentymentalną wystawę, na której pokazano, co gorzowianie ze sobą przywieźli i co landsberczycy ze sobą zabrali. No i wówczas przebojem był kotek, mała zabawka należąca do rodziny Lehman.
Potem było sporo książek o tym, co tu było i to zarówno widzianego oczyma Polaków, jak i Niemców. Potem wystawy „Z albumu gorzowian” wraz z najbardziej upragniona książką pod tym samym tytułem. No i w końcu dwie najnowsze wystawy – czyli co przyjechało w bagażach gorzowian oraz pokaz dokumentów pierwszych dni w mieście na siedmiu wzgórzach. Dość? Dość. Ale jeszcze na pewno czekają nas różne historyczne wydarzenia, wystawy związane z przeszłością, bo to zawsze ciekawe jest.
No i dlatego choćby w tej jednej działce wyprzedzamy Winny Gród. Zresztą nie tylko miasto gronowe, bo i miasto z Wałami Chrobrego też. Oni się tam do dziś nie uporali z niemiecką spuścizną, niemiecką historią. To nadal temat tabu, nie porusza się go, żeby przez przypadek jakieś czarownice z worka nie wylazły. Wiem to od zaprzyjaźnionych historyków, których spotykam co jakiś czas w różnych miejscach. I jak jest mowa o normowaniu stosunków polsko-niemieckich, to zawsze miasto na siedmiu wzgórzach podawane jest jako modelowe.
No i teraz z innego kątka. Niezłe ziółka mają wyrosnąć na skwerku naprzeciw byłego kina Słońce. Fajna sprawa, bo ktoś to wymyślił, ktoś popracował i na chwałę miasta to będzie. Dlatego tym bardziej mocno, jak wrzask już w przestrzeni wyglądać będzie najbliższe sąsiedztwo, czyli byłe kino właśnie z ohydnymi płachtami udającymi reklamy oraz to coś, bo nawet słów brakuje na tę zniszczoną platformę, na której czasami pan sprzedaje żywe ryby. Tyle lat tam straszy, a jakoś nikt, żadna władza nie potrafi sobie z tym poradzić. Okropnie to wygląda, tym bardziej dramatycznie, że wszak to samo centrum, środek miasta, które lubi myśleć o sobie, że wielkie i piękne, a ja myślę, ze kurnik, między innymi właśnie przez takie obrazki.
No i z jeszcze jednego kątka. Zaczęli się zastanawiać co niektórzy, co wybiorą gorzowianie. Co oznacza alternatywę między dniami województwa a dniami Gorzowa. Znając skalę patriotyzmu lokalnego, nie mam złudzeń. Na pewno Dni Gorzowa. No i marszałkowskie pociągi, że powtórzę, będą wozić powietrze. Ale dlaczego nie, wszak bogaty to kraj, którego stać na utrzymywanie piekielnie drogiej zabawki, czyli Bajkonuru Babimost.
P.S. Et pro domo sua…
16.00, Biblioteka, ul. Kombatantów. Spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki – „Angole” Ewy Winnickiej.
16.30, Centrum Handlowe Rolnik. Warsztaty krawieckie.
16.30, Biblioteka, ul. Wróblewskiego. Spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki. „Serena” Rona Rasha.
17.15, Kino Helios, Kino Konesera. „Drugi hotel Marigold”.
18.00, Biblioteka, ul. Kosynierów Gdyńskich. Spotkanie autorskie z Barbarą Włodarczyk, autorką książki „Nie ma jednej Rosji”.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.