2015-09-04, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Nareszcie jest tak, jak powinno być. Chłodno i mgliście. I od razu myśli się prostują. Mnie się też wyprostowały po pewne rozmowie...
A było tak. Rozmawialiśmy sobie z przemiłymi o tym, jak planować czas. Bo zwyczajnie się go nie da zaplanować, zawsze coś w ostatniej chwili wyskoczy. No i któryś ze znajomych nie wiedzieć dlaczego, zagadnął… A wiecie, że za jakiś czas będą w mieście się spotykać tak zwane ruchy miejskie. No i ja się zastanawiam, co nasz pokaże innym, jako swój sukces.
No i ja się też zastanowiłam i wyszło mi jedno – skwerek z ziółkami, sprzątany zresztą systematycznie przez panią kioskarkę oraz tzw. ożywiona ul. Chrobrego. Ożywiona, bo dawną „Goplanę” użytkują teraz Ludzie dla Miasta, a kolejny lokal Romowie.
I tyle by było osiągnięć. Bo jakoś kolejnych nie widzę, poza zwracaniem uwagi na problemy, ale robią to też inni. Przemili też nie widzieli konkretów, więc wypada nam poczekać, żeby się dowiedzieć, bo może w końcu ktoś jasno i dokładnie powie, jakie faktycznie są te osiągnięcia i dokąd zmierzają.
A teraz z innego kątka. W miasteczku w widłach Obry i Warty ruszył remont mostu. Doczekałam się, ja i wielu innych. I tak się zastanawiam, co się pani marszałkini stało, że zobaczyła faktyczny problem walącej się przeprawy? Bo wcale nie zamierzała tego mostu remontować. Wiem i rozumiem, że kosmodrom Babimost jest najważniejszy i jedyny. Ale jednak i poza nim są problemy do rozwiązania. Dlatego mam nadzieję, że skoro ruszył remont przeprawy przez Wartę, to w końcu doczeka się także remontu przeprawa o wiele bardziej strategiczna i ważna, czyli most przez Odrę w kierunku na zachód w mieście margrabiego Jana I z domu Hohenzollern. Trzymam kciuki, bo jak się szybko prace nie zaczną, to most się zwyczajnie zawali… Bo jest w takim samym stanie, a może i gorszym, niż ten w mieścince między trzema rzekami. No cóż.
A teraz z kolejnego kątka. Rusza sezon kulturalny. Dziś w jazzowej piwnicy zagoszczą amerykańscy bluesmani, no cóż. Ja tam bluesa to mogę tak z 15 minut posłuchać, ale do jazzowej piwnicy polecę, bo już stęskniona bardzo jestem muzyki na żywo. No a skoro o sezonie, to z wakacyjnej hibernacji budzą się kolejne instytucje i bardzo dobrze, że nareszcie. Już za tydzień znów trzeba będzie rzucać monetami albo łodygami krwawnika, żeby wybrać imprezę…. No jednym słowem wielkie i piękne oraz pełne imprez miasto, jak mawia moja przemiła znajoma, która właśnie objeżdża południowy wschód ojczystego kraju, a nie kurnik, jak mawiam czasami o mieście nie tylko ja, bo nawet określenie azjatycki bazar tu nie pasuje. Bazary mają więcej charyzmy i klimatu.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.