2015-10-19, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Myślałam, że kretyni za kółkiem to już jednak przeżytek. Okazuje się jednak, że nie, że nadal straszą. I to w środku miasta…
A było tak. Wracałam z wycieczki i musiałam przejść przez ulicę. Obok IV LO, czyli w samym środku miasta to było. I coś mnie tknęło, żeby jednak się zatrzymać na chodniku. No i dobrze zarobiłam, bo w tym momencie z piskiem i zgrzytem zajechał żółty gruchot udający jakiś sportowy samochód. Za kierownicą siedział młody chłopak, obok blond piękność. I się zaczęło. Chłopak zaczął jakieś czary wyczyniać, auto wyło, potem nagle skoczyło do przodu i o mały włos nie staranowało jadącego normalnie kierowcę. Oniemiałam. Przecież centrum miasta to nie tor do palenia gumy, jak się popularnie mówi na takie zachowania. Przecież to był środek dnia, przecież tam były inne auta i przechodnie. Co się musi wydarzyć, żeby debile za kierownicami zaczęli zachowywać się normalnie?
Zwyczajnie zaczynam się bać chodzić po ulicach.
A teraz z innego kątka, choć dalej mocno nieprzyjemnego. Jakiś inny bezmózgi osobnik pozbawił życia kolejne drzewko przy ul. Chrobrego. Spora wisienka rosła sobie w pobliżu przystanku naprzeciw byłego kina Słońce. No i dość długo zostawiono ją w spokoju. Aż do tego weekendu. Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, żeby niszczyć wszystko, w tym drzewa. Ile i czego trzeba się naćpać, żeby zatracić elementarne zasady zachowania?
Wiem, że nie ma światów idealnych, wiem, ale jakoś nagromadzenie bylejakości i chuligaństwa w mieście nad trzema rzekami zaczyna niebezpiecznie balansować w stronę masy krytycznej. Zaczynam powoli mieć tego wszystkiego dość.
A na to dość składa się też wybitnie przykry widok, jaki mnie prześladował wczoraj w lesie. W miejscu czarownym, bo nad ośniańskimi jeziorami, cały czas natykaliśmy się na wybebeszone wory z odpadkami. I nikt z nas nie miał złudzeń, czyje to pozostałości. Ogłaszam więc głośno i otwarcie – największymi śmieciarzami są wędkarze. Bo to oni przywożą ze sobą różna rzeczy, ale potem pozostałości już ze sobą nie zabierają i jest okropnie. Oczywiście casus Ośna nie jest jednostkowy. Wystarczy się wybrać nad jezioro w Nierzymiu….
P.S. Już w piątek megahit. W FG zabrzmi Requiem Mozarta. Nareszcie i znów, po czterech latach…
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.