2015-11-07, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
No gdzie okiem nie rzucisz, tam coś się naprawia, remontuje, wyrzuca… Koniec roku ewidentnie nadchodzi, bo jak inaczej takie poruszenie wytłumaczyć.
Poszwendałam się po mieście i to mocarnie. No i co widać tak na już? No naprawy widać. A to jakaś elewacja, a to kawałek drogi, a to krawężniki, a to coś tam. Przemiły znajomy, który jest bardziej biegły ode mnie w pływach finansowych, wyjaśnił mi to prosto i bez ogródek – Wiesz, zbliża się koniec roku, trzeba kasę wydać, to się robi…
No i się wykopuje z ziemi krawężniki i zastępuje je bądź nie nowymi, stawia słupki, ale też remontuje elewacje, łata dziury w drodze. No jednym słowem – ruch jest. A jak jest ruch, to jest jakiś progres. Co z tego ruchu i progresu wyjdzie, zobaczymy.
Ale dziś słówko o kulturze będzie. Już dziś ruszają Spotkania Teatralne. Ja wiem i bardzo dokładnie rozumiem, że 108 zł za bilet na spektakl, to jednak mały majątek jest. Ale z drugiej strony, przecież to wielka logistyka, trzeba spektakl przywieźć, trzeba gwiazdy dotransportować do tego miasta, od zawsze na jakichś peryferiach, a dzięki światłym rządom różnych decydentów od lat pozbawionego wygodnego dojazdu, trzeba na jeden wieczór zamontować dekoracje i wszystko inne. Dlatego te bilety takie drogie są.
Po drugie, nigdzie nie ma tak, że kultura – właśnie taka – jest tania. To złuda i miraż. Jak kto mnie nie wierzy, niech sobie sprawdzi, ile kosztują bilety do niemieckich czy austriackich teatrów, niech sobie spróbuje kupić bilet do MET (co to ja bym chciała), do La Fenice (jeszcze bardziej bym chciała), do Bayreuth – (no tam to ja wcale nie chcę, ale są liczni, którzy chcą) lub na koncert noworoczny do Wiednia… I wtedy każdy się przekona, że kultura zwyczajnie kosztuje. Ktoś może zarzucić, że to demagogia jest, bo przywołuję wydarzenia wielkie i w wielkich miastach. Otóż nie, to nie jest demagogia. Bo Spotkania Teatralne w mieście nad trzema rzekami są wielkim wydarzeniem wielkim i czekanym, jedynym w skali całego teatralnego roku. Powtórzę, wiem i rozumiem, że bardzo wielu chciałoby, ale zwyczajnie brak kasy. Ale powtórzę też… wysoka kultura kosztuje, zawsze kosztowała. Zawsze.
I nadal o kulturze będzie. Dziś koncert Przemka Raminiaka. Jak dla mnie i nie tylko dla mnie genialnego pianisty… Jak kto nie ma pomysłu na wieczór, to do Jazz można. Tam bilety już wcale kosmicznie drogie nie są. A muzyka… A muzyka, to coś co goi strapione dusze, coś, co powoduje, że człowiek staje się lepszy. No magia tego świata po prostu. A jak gra Przemek, to tylko radość…
No i z kolejnego kątka. Zbliża się 11 listopada. Boję się, że znów różni tacy uzurpatorzy zarzucą nas wielkimi słowami, a wraz z nimi megachamskimi zachowaniami… No cóż.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.