Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Beniny, Filipa, Judyty , 6 maja 2025

Iza nie żyje, Izabela Szafrańska

2015-11-10, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

To nie jest najlepsza wiadomość dnia. Wiedziałem, że jest chora, coraz bardziej chora. Ale łudziłam się, że wyjdzie z tego i tradycyjnie późną nocą nakrzyczy na mnie przez telefon.

Iza Słupecka-Szafrańska była moją bardzo, bardzo bliską znajomą. Poznałam ją w harcestwie, kiedy już prowadziła legendarne i zyskujące coraz większą renomę „Buziaki”. Bali się jej wszyscy, bo wiedziała, czego chce oraz wiedziała, jak to osiągnąć.

No i cele osiągała – były Złote Jodły kieleckie, były inne nagrody. Potem Izie zachciało się zostać radną. I też działała na rzecz kultury. A potem zachorowała. Kiedyś w nocy, jak to miała w zwyczaju, zadzwoniła do mnie, już nawet nie pamiętam, po co. Zaskoczył mnie jej mocno chrapliwy, świszczący głos. Usłyszałam od niej, że choroba terminalna, ale się nie poddaje. Pogadałyśmy dłuższą chwilkę, ale krócej niż zwykle, bo rozmowa Ją zmęczyła.

A jeszcze potem dowiedziałam się, że mieszka u siostry, która się nią opiekuje.

No i teraz ta informacja. A przecież jeszcze mogła żyć. Widać tak chciały boginie Parki. I niewesoła konstatacja mnie przyszła do głowy. Motyl, nagroda kulturalna prezydenta miasta kolejny już raz poszła w ręce osoby bardzo zasłużonej gorzowskiej kulturze w ostatniej chwili. Dobrze, że choć Iza jeszcze miała chwilkę, aby się tym Motylem pocieszyć…

A teraz z innego kątka. Choć też w kulturze zostanę. Zaskoczył mnie niesamowicie teatr z Zielonej Góry. Dość powiedzieć, że zerwałam się do oklasków na równe nogi… A nigdy nie myślałam, że to nastąpi. Goście z Winnego Grodu pokazali środkową część swego tryptyku wiejskiego. I jakież to było przedstawienie – skondensowane, świetnie zagrane, opowiadające historię, która się może wydarzyć każdemu niebieskiemu ptakowi, który ponad poziomy wylata. To jak z „Dziurdziów” Orzeszkowej, albo z pamiętnika panny służącej. Język mocny, dosadny, część widzów zresztą była oburzona, że jak można takie plugastwa na scenie wypowiadać. A jak plugastwa wypowiadają sąsiedzi albo nieznani przechodnie, to może być? Ten język to odzwierciedlenie rzeczywistości, taka jest nasza codzienność. I trzeba albo zacząć z tym walczyć, albo nie udawać świętoszkowatej obłudy. Spektakl z Zielonej Góry nosi tytuł „Gdy przyjdzie sen – opowieść miłosna” i niech żałuje każdy, kto teatr lubi, a do Osterwy się nie wybrał, niech żałuje…

Dziś „Jakobi i Leidental” według Hanocha Levina. Też nie warto przegapić…

P.S. Miało być o czym innym, ale dziś zwyczajnie o tym czymś innym nie ma potrzeby pisać…

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x