2015-12-24, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Nie ma, co prawda, śniegu, pogoda raczej jak na Wielkanoc. Rzeczywistość zaklinają lokalne lasvegasy. Na klatce jednak pachnie cudnie – grzyby, kapusta, coś tam jeszcze, czego nie umiem rozpoznać. U mnie w domu piecze się schab. Znakiem tego, świętować czas zacząć.
Dziś do świątecznych stołów zasiądą katolicy obrządku zachodniego, czyli katolicy w rycie rzymskim, papieskim, oraz ewangelicy, choć oni raczej wigilii nie obchodzą. Ale usiądą, bo tak polska tradycja nakazuje, a dlaczego nie poddać się tradycji? I to w dodatku takiej pięknej?
Boże Narodzenie to jednak najpiękniejsze święta. Bo i choinki są, bo biały obrus, bo specjalne jedzenie, bo życzenia, bo prezenty. W wielu domach czyta się Ewangelię według św. Łukasza, jest opłatek, palą się świece z białego wosku.
Jest podniośle, ale i cudnie. Obowiązuje wzorzec świąteczny. Eleganckie odzienie, uprzejmość. Na chwilę nikną upiory teraźniejszego okropnego czasu, czasu pogardy i podziałów. I oby ten czas pogardy i podziałów nie przyniósł nam tego, co się Niemcom w 1933 roku przytrafiło, kiedy w wolnych i demokratycznych wyborach wybrali sobie, to co wybrali, a co do dziś długim i czarnym cieniem kładzie się na naszą rzeczywistość. Cały czas jednak i niestety.
Dlatego jak będziecie świętować, tak radośnie, tak pięknie, tak rodzinnie, czego wam serdecznie życzę, to zapomnijcie na chwilkę o polityce. Myślcie o dobrych prywatnych chwilach, rodzinnym szczęściu, chwilach ulotnych, które mijają, ale, które warto rejestrować w pamięci, utrwalić na zdjęciach, zachować. Tego wszystkim katolikom i ewangelikom polskim zasiadającym do wigilijnego stołu życzę.
A na następne dobre dni, już Bożego Narodzenia, życzę wam smacznego obiadu, spaceru, spotkania z każdym, kogo chcecie spotkać. Samych dobrych chwil bez polityki, bez gadania bez sensu. Tylko samego dobrego nadal.
Ja sobie życzę posłuchania muzyki Jana Sebastiana Bacha i Dietricha Buxtehude, poczytania dwóch książek oraz nauczenia się pewnych regułek, które są mi niezbędne. Tego sobie życzę, oraz tego, żeby ten schab w piecu nie wysechł na wiór. Ale złudzeń nie mam, wyschnie. Bo ja i gotowanie, to jednak światy niestyczne są.
Tak więc, niech wam te święta miną w najlepszy z możliwych sposobów, bo czarne chmury się znów nad nami gromadzą. Ktoś znów skutecznie nas podzielił, a czego ja nie rozumiem, bo wszak już tyle było podziałów i nienawiści, że kolejny podział powinien wydawać się niemożliwy, a jednak się udał. W każdym razie, wszystkiego naj braciom katolikom, ale i braciom ewangelikom. Bo braciom prawosławnym życzyć będę szczęsnych świąt w okolicach 6 stycznia. To wówczas ich wigilia jest. Choć tak po prawdzie to znam domy, gdzie do wigilii zasiada się dwa razy. I jak pięknie, że tak jest. Jak pięknie.
Szczęsnej wigilii, szczęsnych świąt na ten czas. Wszystkim nam, wszystkim, nawet tym, z którymi nam nie po drodze. Bo wigilia to szczęśliwy czas…
P.S. Miało być jeszcze o czymś innym, ale nie będzie. Za to Rudolf Czerwony Nos, mój przyjaciel Piotruś – bo tak go od lat nazywam i on to lubi – zapewnia, że choć warunki niesprzyjające dla zaprzęgu Świętego Mikołaja są wybitnie, to każdy prezent na czas dotrze na miejsce. Rudolf, Piotruś, to pierwszy renifer w zaprzęgu Świętego. I naprawdę wie, co mówi. Bo inaczej nie byłby pierwszym w zaprzęgu Świętego.
Siedziałam sobie spokojnie przy komputerze, aż tu nagle moje ucho złowiło rytmiczne odgłosy. No i się ucieszyłam. Na podwórku nie całkiem pięknym pojawiły się dzieci.