2016-01-07, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Całą prawosławną wigilię i święto Trzech Króli zarazem padał śnieg. Za oknem stało się biało. Po ulicach śmignęły sanki. Najbardziej szczęśliwe były dzieci.
Zima przyszła w końcu i do miasta nad trzema rzekami, choć wydawało się to mało prawdopodobne ze względu na ocieplający się widocznie klimat. Ale z drugiej strony, skoro mógł łupnąć nagle mróz, który sparaliżował w pewien sposób komunikację miejską, to można się było spodziewać i śniegu.
Miło mnie się patrzyło na rozbawione dzieci zjeżdżające z byle górek i próbujące lepić bałwanki. To zawsze kapitalny widok w tym ponurniejącym coraz bardziej kraju. Co prawda nadzorujący swoje latorośle rodzice mniej byli zadowoleni, ale cóż. Być może był to jedyny śnieg tej zimy…
A teraz o czymś innym będzie. Otóż miasto na siedmiu wzgórzach dołącza do coraz większej rzeszy miast i miasteczek, gdzie powstają Komitety Obrony Demokracji. Pierwsze wystąpienie gorzowski KOD zapowiedział na sobotę na 14.00 na Starym Rynku. Jak sama nazwa komitetu mówi, naczelną sprawą jest obrona demokracji. Już wiem, że część moich znajomych się wybiera, ja będę mentalnie, ponieważ sprawy osobiste znów kierują mnie do miasta koziołków, a potem dalej do miasta św. Wojciecha. Ale mentalnie będę razem z tymi, którzy będą wołać o przestrzeganie demokracji. Jak kto nie pamięta czasów sprzed demokratycznego przełomu, niech sobie poogląda choćby „Człowieka z marmuru”, „80 milionów”, „Czarny czwartek” czy inne filmy dość dobrze dokumentujące, co się wówczas w kraju naszym wyczyniało.
Cieszy mnie, że w naszym mieście powstał KOD, nawet jeśli poprze go garstka ludzi, to i tak będzie znakomicie. Inicjatorom gratuluję.
A teraz z kolejnego kątka. Dziś prawosławne Boże Narodzenie. Czyli znów sąsiedzi i przyjaciele zasiądą przy świątecznych stołach, znów popłyną kolędy, znów będzie radosny czas. Mam to szczęście, że mam właśnie takich znajomych, którzy zapraszają do siebie na tradycyjne potrawy. Znów się objem gołąbkami robionymi nieco inaczej, niż tradycyjnie. I bardzo dobrze. Bo na tym polega kolor i uroda tego miasta, na wielu kulturach, które tu w spokoju obok siebie mieszkają i niech tak zostanie.
Ps. Przeraża mnie to, co się dzieje z willą Pauckscha….
Siedziałam sobie spokojnie przy komputerze, aż tu nagle moje ucho złowiło rytmiczne odgłosy. No i się ucieszyłam. Na podwórku nie całkiem pięknym pojawiły się dzieci.