2016-01-27, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
No znów będzie, bo przecież tramwaje dla miasta nad trzema rzekami, to kwestia kardynalna. I ja to rozumiem, bo nimi jeżdżę. Ciekawe, co z tego wyniknie.
Prawdą ostateczną i niepodważalną jest, że tramwaj w mieście na siedmiu wzgórzach być musi. Z tym się nie dyskutuje. A może i trzeba by było? Ale jak na razie się nie dyskutuje o być, albo nie być. Dyskutuje się o być oraz o tym, jak być. Czyli gdzie i co trzeba zrobić, aby bimbka była opłacalna. No i to pytanie Salomonowe jest. Bo tak po prawdzie bimbka słabo opłacalna jest. Ale z drugiej strony, jak są godziny szczytu, to czym najlepiej podróżować? No bimbką oczywiście. Bo w miarę szybko, bo bez stania w malusich koreczkach, jakie się w mieście nad trzema rzekami robią.
Ja zwyczajnie mam nadzieję, że jednak tramwaje w mieście zostaną, ich linie się powiększą i będzie mnie lepiej per bimbka niż per pedes w różne miejsca dotrzeć. Chciałabym bardzo. Bo jak jadę do Pragi, to wiem, że taki a nie inny tramwaj, który tam kursuje od otwarcia linii zawiezie mnie blisko do Fontann Krizika albo do muzeum narodowego. Bo tam się model linii nie zmienia. Podobnie jak w Berlinie. Inaczej jest w Poznaniu, bo remont Kaponiery, nota bene najdłuższa przebudowa w kraju, trochę zmienia. Ale chciałabym, aby bimbki nadal jeździły po naszym mieście. A jak mnie ma budzić cokolwiek, to wolę dzwonienie bimbki o przecznicę ode mnie, aniżeli …
Wierzę, że uda się wydyskutować sensowny kompromis i jednak bimbki będą. Oj daj mój dżinie z Lampy Alladyna, który teraz okupujesz mój czarny imbryk do herbaty.
A teraz z innego kątka. Otóż zaczęły się przygotowania do 23 Międzynarodowego Festiwalu Tańca. W tym roku odsłona folkowa, ludowa. No i miód na moją duszę. Ale po kolei. Międzynarodowy Festiwal Tańca przez lata miał taką formułę, że razem występowały zespoły ludowe, folklorystyczne, z tak zwanymi zespołami tańca nowoczesnego. Na ludowych to ja się znam, bo lubię, czytam o nich, od czasu do czasu gdzieś tam jadę, żeby popatrzeć, a jak przy okazji mnie się da o ludowe otrzeć, to jestem szczęśliwa. No cóż. Tak mam. Na tańcu nowym się nie znam i raczej nie lubię. Ale przez lata dzielnie znosiłam. Jak więc króciuteńko temu zapadła decyzja, że dzielimy i raz będzie ludowe, a następnego roku nowoczesne, to byłam przeszczęśliwa. Dwa lata temu spędziłam cudny czas z ludowym. Od początku kibicowałam Turkom z Ankary i wygrali. Było też trochę innych bardzo dobrych. Ale Turcy pokonali wszystkich. Potem, rok później, były modern. No nie, ja nie daję rady i nie dałam wówczas.
A w tym roku znów coś dla mnie będzie. Ludowa odsłona. Młodzieżowy Dom Kultury, główny organizator wydarzenia, już ogłosił, że można się zgłaszać. Ja, jak zwykle mam nadzieję, że zobaczę Zawaternika, albo coś z okolicy (nieprawda, za Zawaternikiem zwyczajnie tęsknię). A zresztą, nieważne skąd, ważne, że z ludowej nuty, z korzenia. I jak się okazuje, takich jak ja, jest wielu, bardzo. Czekamy na tę ludową nutę. A ja oczywiście informować będę, kogo nam tym razem dane będzie oglądać w amfiteatrze, ale i nie tylko, bo festiwal wychodzi poza mury. I jak znów jakie tancerki się pokażą na Wełnianym Rynku, to o tym powiem, co więcej sfotografuję i pokażę. Bo ludowe, obok języka, kodów kulturowych to lepiszcze tego, co się zwykle za własną tożsamość uważa. Specjalnie nie piszę narodową – bo za ostatni czas ten przymiotnik, który powinien być najbardziej chlubny i dumny, za sprawą dziwnych ludzi maksymalnie stracił na znaczeniu, zdewaluował się mocarnie. Dziś narodowy ma taką konstatację jak w międzywojniu. Jak kto nie pamięta, niech sobie historię przypomni, bo ja tego czynić nie będę. Z przyczyn oczywistych. Dla mnie getto ławkowe jest tego widomym znakiem. Powtórzę, kto nie pamięta, niech do źródeł sięgnie.
No i z ostatniego kątka, co by ulubionego profesora, bo już się nauczyłam, nie drażnić.
Dziś 71. rocznica uwolnienia Auschwitz od zwyrodniałego nazistowskiego państwa, które wymyśliło państwo idealne i skazało na śmierć miliony. Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holocaustu. Co tam się działo, za sprawą ludzi wobec ludzi, pisać nie zamierzam, bo wielka jest biblioteka obozowa oraz okołoobozowa. Zresztą napisałam już, co o tym myślę, tu na naszym portalu. I nie zamierzam się powtarzać.
Powiem tylko jedno, nie rozumiem, zwyczajnie nie rozumiem, jak człowiek człowiekowi może coś takiego zrobić. Co trzeba mieć w głowie, żeby tam w tej ślicznej willi Wannsee zgotować komuś taki los. Jak można było tak zwyczajnie i bez empatii, szlag z empatią, bez odrobiny refleksji wymyślić i wcielić w życie coś tak potwornego, coś takiego, czego zwykły ludzki mózg nie ogarnia? Wymyślić piece. Nie rozumiem pogardy wobec drugiego człowieka. Nie jest ważne, czy jest Żydem, Cyganem, Polakiem, Włochem, Japończykiem, Chińczykiem, Anglikiem, Tajem, Chorwatem, Kosowarem, Tutsi, Hutu, Macedończykiem, Tybetańczykiem, jakkolwiek… Nie rozumiem.
I tylko przypominam, że w 2005 roku, w 60. rocznicę tego niewyobrażalnego barbarzyństwa, jakie miało miejsce na ziemiach naszych, ale nie przez nas spowodowanym odbyła się uroczystość. Nigdy wcześniej, ani nigdy później nie zawitało do nas na jeden dzień tak wielu. Przypomnę. Byli między innymi ówczesny prezydent RP Aleksander Kwaśniewski prezydent Izraela Mosze Kacaw, był prezydent Rosji Władimir Putin, prezydent Francji Jacques Chirac, ówczesny prezydent Niemiec Horst Köhler, wiceprezydent USA Dick Cheney, prezydent Ukrainy Wiktora Juszczenka oraz wielu innych. Wszyscy pochylali głowy, bo jak można.
Dziś tragiczny dzień, tragiczna data. Tragiczny moment pamięci. Ja zwyczajowo zapalę świeczkę, bo tylko tak mogę w ten dzień dać znak pamięci.
Ale wszystkich proszę, pamiętajcie, w taki oto sposób, że trzeba, a trzeba i po to, aby się nie powtórzyły te straszne czasy. Piszę o tym, bo znów niestety, znów w języku pobrzmiewa brunatna nuta. Kto nie wie, o czym gadam, niech sięgnie do tego, co się wydarzyło na początku lat 90. na Bałkanach. Tam też zwyciężyła brunatna nuta.
W ten straszny dzień pomyślmy o nas, naszej rodzinie, ale i przyszłości. Bo jest. Tyle tylko, że nie wolno jej przykryć obskurnym myśleniem, a ono niestety, znów w przewadze… No cóż.
Każdy z nas ma wolne myślenie i wolny mózg i tego się trzymajmy…
Siedziałam sobie spokojnie przy komputerze, aż tu nagle moje ucho złowiło rytmiczne odgłosy. No i się ucieszyłam. Na podwórku nie całkiem pięknym pojawiły się dzieci.