2016-02-16, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Zapomniałam o ważnej informacji. Mieścinka nasza nie wystawia się na targach turystycznych z kilku powodów, w tym też i z tego, że sama ci jest, bez wsparcia.
Pisałam o targach turystycznych w Poznaniu i sposobie małych warmijskich miasteczek na wspólną promocję, czyli Cittaslow Polska. Byłam pod wrażeniem, bo ci ludzie mieli na swoim stoisku wszystko – druki reklamowe, mapy, przewodniki, przysmaki z regionu, koszulki z logo organizacji, czyli pomarańczowym ślimakiem. No coś niebywałego. Jak się chce, to jednak można. Nawet wypromować dziurkę wielkości mieścinki w widłach Obry i Warty.
I natentychmiast moja przemiła znajoma przypomniała mi, że przecz miasto na siedmiu wzgórzach zupełnie niedawno wycofało się z Lubuskiej Organizacji Turystycznej, bo uznało, że składka roczna w wysokości 4 tys. zł to wydatek znacznie przekraczający możliwości miejskiej kasy. Lotur, bo tak się tę organizację nazywa, to stowarzyszenie miast, gmin, ale i firm związanych z turystyką. Lotur promuje swoich członków, między innymi na swojej stronie internetowej, na targach turystycznych, w każdy inny sposób. Mieścinka nasza uznała jednak, że jej to nie jest potrzebne, bo sama da sobie radę. Może i da. Ale z czym? Bo jak popatrzeć na materiały promocyjne, to się okaże, że ich zwyczajnie nie ma.
Bo te, co były, to, mówiąc Władysławem Pawlakiem, wyjszli, nowych nie ma, bo jakoś nikt o tym nie myśli. No i porównam teraz nas do królewskiego miasta smoka wiślańskiego. Akurat to miasto reklamy żadnej nie potrzebuje. Jest najlepiej rozpoznawanym znakiem handlowym i turystycznym polskim w Europie. To tu przyjeżdża najwięcej turystów z zagranicy. A jednak dba o promocję. Teraz wydało fantastyczny niebanalny przewodnik, który podaje powody, dla jakich warto tu zajrzeć. I można w nim przeczytać, że w mieście Kraka i Wandy, co to Niemca nie chciała, jest największy w Europie trawnik w centrum miasta, albo i też to, że miasto ma największe skupisko kościołów w centrum miasta też w Europie. Czyli nie baje się o ołtarzu Wita Stwosza czy Wawelu, bo to wszyscy wiedzą, tylko pokazuje się ciekawostki, o których rzadko kto wie. No i miasto stołeczne z Kopcem Kościuszki samo się nie promuje, bo tam grosiki liczą dość mocno, promuje się w ramach Małopolskiej Organizacji Turystycznej.
Tak więc sami jesteśmy, i bez gadżetów oraz pomysłów na nie. No cóż.
A teraz z innego kątka. Nakręca się spirala społecznego oporu przeciwko ostatniej decyzji magistratu. Chodzi o likwidację ośrodka wsparcia dla dzieci z trudnych rodzin. Ale fama głosi, że to nie koniec likwidacji. Pod nóż lada chwila idzie ośrodek wsparcia dla kobiet w sytuacji kryzysowej oraz Centrum Integracji Społecznej. No i proszę, co za dziwna koincydencja. Jakiś czas temu pani dyrektor jednego wydział wykosiła nam kulturę, a teraz inna pani dyrektor innego wydziału wykasza pomoc społeczną.
Powtórzę tylko, nie zawsze usługi świadczone przez organizacje społeczne są lepsze od instytucjonalnych. A miasto jest po to, aby wspierać swoich obywateli. Ci zamożni dadzą sobie radę sami. Wspomóc trzeba zwłaszcza tych, którzy sobie nie radzą. Na razie jakoś tego wsparcia nie widzę.
Siedziałam sobie spokojnie przy komputerze, aż tu nagle moje ucho złowiło rytmiczne odgłosy. No i się ucieszyłam. Na podwórku nie całkiem pięknym pojawiły się dzieci.