2016-03-11, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Dogadali się, wojewoda i Jurek Owsiak. Jest decyzja, że w połowie lipca znów zjadą się ludzie, zabrzmi muzyka. No chyba, że się coś nieoczywistego wydarzy.
Na spotkaniu w urzędzie wojewódzkim podano dobry dla nas wielu komunikat. Przystanek odbędzie się w połowie lipca. Termin przesunięto ze względu na Światowe Dni Młodzieży w Krakowie. I co więcej, ludzie Owsiaka pomogą w logistyce, może nie będzie ich na miejscu, ale ich know-how zostanie w jakiś dobry sposób wykorzystane.
A wracając do naszego Przystanku, naszego, bo wszak od lat odbywa się w mieście księcia Jana, czyli u nas, to ustalenia są takie, że będzie. Zastrzeżenie jednak jedno pozostało. Nikt dziś na tę chwilę nie wie, co się może wydarzyć za tydzień, miesiąc, dwa. Można domniemywać, że jeśli rzeczywistość nabierze ostrości, coś się dramatycznie zmieni, a i tak może być, wówczas los masowej imprezy, największego w Europie festiwalu pod chmurką mogą być różne. No i nie jest to dziwne, bo w kraju naszym rzeczywistość nawet nie galopuje, ale pędzi z prędkością światła. A parsekowa prędkość powoduje, że za chwilę, czego nikomu nie życzę, może się nasza rzeczywistość rozbić w kawałeczki. Dlatego dobrze, że już teraz wiadomo, co i jak.
Ja dla mnie najważniejsze jest to, że Przystanek jednak będzie. Bo zważywszy na przeogromną niechęć prawicy, która jest u władzy, wobec Jurka Owsiaka i tej imprezy, to dobry znak. Znak, że jednak nawet i prawica zdaje sobie sprawę, iż zakaz na zasadzie nie bo nie, bo MY nie lubimy, jednak mógłby się okazać fatalny w skutkach. Ludzie z całego kraju zwyczajnie kochają tę imprezę. Pokazali to zresztą, sięgając do własnych kieszeni, co myślą na temat durnych komentarzy prawicowych polityków. Rekordy zbiórki Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy padły nie tylko w mieścince naszej, ale w całym kraju. Czyli cenimy Jurka i jego dzieło. Wiemy lepiej od prawicowych polityków, że to dobre i sprawiedliwe dzieło. Oraz i to, że mamy prawo raz do roku spotkać się na Przystanku. I jak zacięta płyta powtórzę, nie ma lepszej imprezy niż Woodstock. Oczywiście w kategorii festiwali pod chmurką.
A teraz z innego kątka, ale też kulturalnego, tylko innego kalibru. Otóż jak nie macie pomysłu, co ze sobą zrobić popołudniem, to radzę przejść się do biblioteki wojewódzkiej. Bo tam na parterze niezwykła wystawa. Otóż można obejrzeć kolekcję kapsli do piwa oraz etykiet. Mnie powaliły kapsle. Bo jest cała seria kapsli z okazji mistrzostw świata w piłce nożnej, są Fistaszki, są znaki zodiaku, są z bohaterami Hobbita. Są też odnoszące się do samego piwa, czyli z piwnymi rekordami. Jest też cała masa innych, z różnymi innymi znakami. Kapsle z całego świata. A wydawałoby się, że kapsel to taka bździoszka, takie nic. A tu się okazuje, że może to być całkiem ciekawy obiekt artystyczny. No mnie zachwyciły. Obok są etykiety i to też jest ciekawa kolekcja. Naprawdę warto się wybrać, bo jest co oglądać. Takie ładne drobiazgi. Biblioteka czynna jest od poniedziałku do piątku od 10.00 do 19.00, w soboty od 10.00 do 15.00. Za bilet wstępu się nie płaci. A uciechy może być co niemiara.
No i z ostatniego kątka. Popatrzyłam sobie na zdjęcia plakiet z deptaku winnogrodzkiego. Przypomnę tylko, że w Winnym Grodzie te tablice zaczęły się pojawiać po tym, gdy na Starym Rynku w mieścince na siedmiu wzgórzach pojawiły się pierwsze plakiety w Alei Gwiazd. No i znów siurpryza. Oni tam w Winnym Grodzie stale dbają o to, aby plakiet przybywało. Nota bene robi je gorzowski rzeźbiarz. A u nas co? A u nas bieda. Bo fajna, bardzo fajna inicjatywa umarła śmiercią naturalną. Rozmyły się kompetencje. Nie wiadomo, kto za Aleję Gwiazd odpowiada. Nie ma kolejnych tablic, a przecież odeszło od nas kilkoro dobrych twórców. Wymienię moich przyjaciół (oni o tym zdecydowali, a ja byłam szczęśliwa, że mnie ten zaszczyt spotkał) Kazimierza Furmana i Aleksandra Alika Maciejewskiego. A przecież na niebieskie łąki odprowadziliśmy jakiś czas temu zasłużoną dla kultury naszej, czyli Dorotę Kurmin. Na niebieskie literackie łąki jakiś czas temu przeniósł się facecjonista, fraszkopisarz, pisarz Jan Gross. Zresztą wymieniać tych, którzy powinni mieć tablicę w Alei to długa lista.
Mnie chodzi o to, aby urzędnicy sobie o tej Alei przypomnieli, ustalili, kto za nią odpowiada, wprowadzili czytelne zasady umieszczania kolejnych tablic oraz zawarowali w budżecie pieniądze, niewielkie w istocie na kolejne. No i też, aby zadbali o to, aby przy okazji różnych konwentykli na Starym Rynku Aleja nie była zasłaniana jakimiś kramami lub też parkującymi samochodami przy okazji wyświęcania nowych księży, bo raz do roku z tej okazji Stary Rynek zamienia się w wielki parking. Nie mam nic naprzeciwko temu wydarzeniu, ale nie na Alei Gwiazd.
A z drugiej strony może źle, że o tym piszę, bo przy fali kradziejstwa oraz wandalizmu, jaka się przez mieścinkę naszą ostatnio przytacza, to błąd. Bo podpowiadam… Oj, nie dajcie Bogi wszelakie, oraz ty mój dżinie z lampy Alladyna, obecnie rezydujący w moim czarnym imbryku do herbaty, aby tak się stało.
O Aleję należy zadbać. Należy i już.
P.S. Dziś w FG koncert. Co nie jest dziwne, bo w każdym szanującym się mieście, gdzie F jest, koncerty odbywają się w piątki (nasze dołączyło do tych szanujących). Ale ten dziś jest wyjątkowy, bo zabrzmią „Obrazki z wystawy” Modesta Musorgskiego. Trzeba było czekać tak długo, aby tę kompozycję usłyszeć w wykonaniu świetnej na tę chwilę rodzimej orkiestry. A przecież to arcydzieło złożone z małych perełeczek, właśnie obrazków z wystawy. Ja osobiście bardzo mocno przywiązana jestem do kurczaczków w skorupkach i ich tańca, ale i inne części mnie się szalenie podobają. Są bowiem takie piękne okruchy układające się w całość. Przypomnę choćby „Dziadka do orzechów” Piotra Czajkowskiego czy całą serię miniatur Roberta Schumanna, tego ponurego i w gruncie rzeczy chorego muzyka, który w głębi zamąconego chorobą mózgu stworzył tak piękny, poetycki cykl. Ale na afiszu jest znacznie więcej pięknej muzyki. O Maurice Ravelu też mogłabym długo, ale po co. Trzeba posłuchać. Bilety jeszcze są. No naprawdę, te kurczaczki powinny przechylić szalę. Tu całe Obrazki można posłuchać. Grają filharmonicy filadelfijscy a dyryguje maestro Riccardo Muti (trochę stary i w wersji wizualnej nieostry zapis, ale liczy się muzyka). Przecież wszyscy tę muzykę znamy i lubimy. Wystarczy wpisać do przeglądarki adres:
Siedziałam sobie spokojnie przy komputerze, aż tu nagle moje ucho złowiło rytmiczne odgłosy. No i się ucieszyłam. Na podwórku nie całkiem pięknym pojawiły się dzieci.