2016-03-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Kończy się pomaleńku remont Lamusa, który zamieni się w biuro konsultacji i rewitalizacji. Więc o tych dwóch sprawach zamyśleń kilka.
Piszę świadomie Lamus, bo nadal przy kamienicy powiewa latawcowe logo zlikwidowanego lekką ręką pewnej urzędniczki (owszem, owszem, podjęli stosowną uchwałę radni, ale to urzędniczka im uchwałę przygotowała) kultowego Klubu Myśli Twórczej Lamus. Klubu nie ma, ale wesoły latawiec świadczy, że jednak jest. To jedno. Po drugie zastanawia mnie, co się stanie z tablicami kilku stowarzyszeń, które wyszły spod ręki Michała Puklicza, a które były na murze budynku? Jakby kto nie pamiętał, to przypomnę, że Michał Puklicz był artystą, przez wiele lat scenografem u Osterwy i człowiekiem-legendą. Zastanawia mnie, co się stanie z legendarną kratą, o którą toczyły się boje – w sensie dosłownym, a która wyszła z rąk Mieczysława Rzeszewskiego. Jakby kto nie pamiętał, to przypomnę, że Mieczysław Rzeszewski był architektem, wieloletnim radnym, który miał w zwyczaju stwierdzać, że tymi rękami tę kulturę w mieście tworzył. To też człowiek legenda. No i jeszcze zastanawia mnie, co będzie z malunkami dwojga gorzowskich artystów, Magdy Ćwiertni i tego drugiego, którego nazwiska nie wypowiadam od lat. Zastanawia mnie bardzo. A jakby kto nie wiedział, to powiem tylko, że to także część legendy gorzowskiej bohemy artystycznej. No cóż, pożyjemy, zobaczymy… Powtórzę, parafrazując pewnego poetę, a przecież mi żal, że nie przysiądę już w Lamusie….
No i w końcu czas na konsultacje. Cierpliwie tłumaczyła mi wysoka urzędniczka miejska, że konsultacje to działania dotyczące tylko rzeczy najważniejszych, a reszta to dialog społeczny, to komunikacja z mieszkańcami i takie tam. A słowo konsultacje stało się puste znaczeniowo, bo jest nadużywane przez wszystkich. Przez radnych, dziennikarzy, urzędników, polityków oraz, dodam od siebie, chyba też przez krasnoludki – bo konsultacje straszą wszędzie. OK. Przyjęłam, rozumiem, niech będzie. Wszyscy się zapędzili w używaniu tego określenia. Zresztą jak swego czasu słowa festiwal. Widać to miasto tak ma, że lubi się zapętlać. Ja jednak wolałbym, aby rzeczy nazywać zgodnie z ich właściwymi nazwami. Jeśli rozmowa, to rozmowa, jeśli komunikacja, to komunikacja, jeśli dialog, to dialog. No i nareszcie jeśli konsultacje, to konsultacje. Bo inaczej popadniemy w paranoję i zaczniemy prawić językami, czego nikomu nie życzę.
No i z trzeciego kątka. Marcin Jabłoński, między innymi były wojewoda oraz były marszałek został starostą słubickim. Pogratulować, bo od lat obecny starosta stale zasiada na jakichś eksponowanych stołkach. No cóż.
No i jeszcze jedna rzecz. Zwrócono mi uwagę, że szeryf powinien za te circa 70-80 tys., jakie włożył w remont gabinetu oraz pomalowanie ścian w magistracie, wyremontować jakieś jedno albo dwa lokale socjalne. Bo to jest bardziej konieczne, niż wygoda szeryfa. Zgadzam się, lokale socjalne są potrzebne, ale ważny jest także wizerunek magistratu. Gdyby szeryf zakupił meble z jakiegoś eksponowanego salonu, skórzane kanapy i inne rzeczy, pewnie bym się przyczepiła i powydziwiała, ale w tym przypadku uważam, że to był dobry wydatek. Obowiązuje zasada – jak cię widzą, tak cię piszą. Odnowiony gabinet jest skromny, nowoczesny, wygodny. A w kwestii mieszkań socjalnych – ile by ich nie przygotowano i jak, to zawsze za niedługą chwilkę będą wyglądać, jak takie jedno niedaleko mnie. No cóż.
Siedziałam sobie spokojnie przy komputerze, aż tu nagle moje ucho złowiło rytmiczne odgłosy. No i się ucieszyłam. Na podwórku nie całkiem pięknym pojawiły się dzieci.