2016-04-05, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Pierścień Melpomeny za sezony dwa poszedł w ręce Kamili Pietrzak-Polakiewicz. Gratulacje wielkie, ale też i gratulacje innej aktorce, która wygrała ranking gazetowy. A informacja o obrazach przyprawiła mnie o ciarki.
Ale po kolei. Poniedziałkowa gala z okazji Światowego Dnia Teatru kolejny raz utwierdziła mnie w przekonaniu, że coś z tymi galami nie trybi. Po znakomitym spektaklu na scenę weszli aktorzy, bo to zasadniczo ich dzień. A potem co chwilka wchodzili politycy i się popisywali. Najpierw popisał się pewien wysoki urzędnik marszałkowski, który co i rusz wywoływał coś tam z historii teatru i opowiadał mi, jaki to świetny zespół jest. Problem tylko z owym urzędnikiem jest taki, że jak ja chodzę systematycznie do Osterwy z górą od 20 lat, to owego urzędnika do czasu zajęcia wysokiego stanowiska właśnie tam nie widziałam. Natomiast na widowni siedziało kilka osób, które jakby więcej i lepiej mogły opowiedzieć o Osterwie, aniżeli pan urzędnik. No cóż.
Potem na scenę weszła pewna znana radna w towarzystwie innych urzędników i też dała show. Szkoda jedynie, że nie widział uśmieszków zażenowania jej występem, jaki gościł na bardzo wielu twarzach. Powtórzę po raz tysięczny – nie lubię się czuć zażenowana, a tym razem byłam. Zresztą za każdym razem jestem…
Następnie wszedł na scenę kolejny wysoki urzędnik, tym razem wojewódzki i z prostotą objaśnił mi, że teatr to coś cudownego, ten zespół, miał na myśli ludzi Osterwy, jest znakomity i on o tym wie, ale nie bardzo wiadomo skąd wie, bo jak się sam przyznał, nie bywał tu za często. Na moje widzenie – nie bywał tu prawie nigdy.
Znaleźli się natomiast znakomicie – dyrektor książnicy, który stwierdził iż przychodzi z życzeniami od tych, co lubią czytać, do tych, którzy ze słowa robią coś cudownego – prawda. Drugim był były wysoki urzędnik wojewódzki, który stale bywa, nalewkami częstuje i zawsze ma dobre słowo.
Cały ten kabaret życzeniowy odbywał się na tle aktorów, którzy stali i stali i się uśmiechali, bo co mieli robić. Szkoda, że kolejny raz zespół zrobił za żywą dekorację. Kolegom aktorom kolejny raz współczułam.
No i w końcu nadejszła wiekopomna chwila – parafrazując Władysława Pawlaka – rozpoczął się moment wręczania Pierścienia Melpomeny, nagrody wymyślonej przez moją przemiłą znajomą i jej męża, a fundowaną przez znakomitego gorzowskiego jubilera.
Najwięcej głosów w ankiecie prowadzonej przez lokalną gazetę zebrała Karolina Miłkowska-Prorok, gratulacje, ale ostatecznie Pierścień zdobyła Kamila Pietrzak-Polakiewicz, wielkie gratulacje. Bo sezon, a właściwie dwa miała znakomity…
No i dochodzę do tego, że coś tu jednak też nie trybi. Bo albo zdajemy się na głosowanie czytelników pewnego dziennika, którego jednak wszyscy nie czytają, a chadzają do teatru… Albo głosujemy tylko w teatrze i tylko na teatralnych kuponach.
Kuchnia gazetowego rankingu polega na tym, że trzeba wysłać sms-a, który jednak kosztuje, a koszt owy idzie nie na teatr, a na ową gazetę. Dlatego ja osobiście znam paru chodzących do teatru, którzy jednak w głosowaniu udziału nie wzięli. Z zasady, że nie wspierają medium, którego nie czytają. I oni nie mieli możliwości zagłosowania na ulubionego czy najlepszego aktora.
Bardziej sprawiedliwe i bardziej przy życiu jest głosowanie w teatrze na teatralnych kuponach. I niech tych głosów będzie 200 albo 300, ale niech te głosy przesądzają o nagrodzie. To bowiem głosy ludzi, którzy lubią teatr, bywają w nim, zachwycają się nim. Bo zwyczajnie nie powinno tak być, że mamy głosowanie i potem drugie – eksperckie. To się nie sprawdza. I jest krzywdzące dla tego, kto wygrał głosowanie medialne, ale ostatecznie Pierścienia nie dostał.
Tak się składa, że znam obie aktorki, obie cenię, szanuję i zwyczajnie lubię. I obu serdecznie gratuluję…
To tak pod rozwagę na zaś ale następne dwa lata – jak mawiają w Poznaniu.
A teraz z innego kątka. Otóż zdarzyło się coś niebywałego. Zgłosiła się do mnie pewna kolekcjonerka, która ma zbiór prac Andrzeja Gordona! Do mnie, a nie do Muzeum na przykład czy kogokolwiek innego! Chce kolekcję sprzedać i prosi mnie o pomoc czy jakąś informację na ten temat. Może tym zbiorem powinno się zainteresować miasto, bo Andrzej Gordon był najwybitniejszym artystą malarzem, jaki mieszkał w tym mieście kiedykolwiek. I jak Winny Gród tworzy kolekcję swoich wybitnych twórców, może mieścinka nasza także powinna to uczynić. Jakby kto był zainteresowany, jestem gotowa podzielić się wiedzą…
Siedziałam sobie spokojnie przy komputerze, aż tu nagle moje ucho złowiło rytmiczne odgłosy. No i się ucieszyłam. Na podwórku nie całkiem pięknym pojawiły się dzieci.