2016-04-06, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Jakoś nie bardzo widać końca afery budowalnej, w której już wiele głów miało się posypać, a ciągle jakoś nic na pewno się nie wydarza.
Zarzuty były wielkie, zagrożone grubymi wyrokami, nawet były szeryf odsiedział w areszcie trzy miesiące, choć dziś po prawdzie nikt za bardzo nie potrafi wyjaśnić, dlaczego. Ileś spraw już się odbyło, ileś uniewinnień zapadło, a tu masz ci Babo placek. Znów aferze będą się przyglądać kolejni biegli.
Piszę to w kontekście jednej rzeczy. Pieniędzy, które ta sprawa pochłonęła. Bo to pieniądze państwowe, czyli nasze wspólne. I myślę sobie, że jakby tak policzyć, ile już ich wydano na biegłych, kolejnych biegłych i następnych biegłych, to kwota chyba przyprawiłaby nas wszystkich o lekkie palpitacje serca. Jestem jak najbardziej za wyjaśnianiem wszystkich spraw trudnych, spornych, karnych i podobnych, tylko nie podoba mnie się, że tak zwani biegli, którzy zresztą inkasują duże pieniądze za swoje ekspertyzy, w gruncie rzeczy okazują się dyletantami. Vide pani ekspertka ze Szczecina. Drażni mnie takie swobodne gospodarowanie publicznym groszem, taka dezynwoltura w dysponowaniu nim. O słynnym programie pomocy rodzinom pisać nie będę, bo populizmem w takim wydaniu zwyczajnie się brzydzę. Przytoczę tylko, co usłyszał pewien znajomy, który podwoził do mieścinki pewną młodą kobietę, beneficjentkę programu – W d. mam politykę i wszystko inne, ważne, że kasę dostanę i już. Oto najlepszy przykład, czym się kończy populizm i jakie są jego efekty.
Wracając do meritum, nie wiem, gdzie leży słabość. Ale ona jest, bo właśnie w takich sprawach czas i pieniądze przeciekają przez palce sądów i nikt za bardzo się tym nie martwi. A szkoda.
A teraz z innej beczki będzie. Osterwa szuka dzieci, bo ma zamiar wystawić „Małego Księcia”. To moja ukochana książka i im jestem starsza, to tym bardziej twierdzę, że ona zwyczajnie nie jest dla dzieci. Podobnie jak „Kubuś Puchatek” w genialnym tłumaczeniu Ireny Tuwim, bo inne się nie liczą. OK. Najważniejsze jednak, że spektakl będzie. Co prawda nie mam zaufania do pana reżysera, ale pożyjemy, zobaczymy. W każdym razie, zdolne dzieciaki na start. Bo a nuż uda się karierę zacząć…
A skoro przy teatrze jestem, to smutna wiadomość. Umarła Alina, pracowała wiele lat na portierni. Zawsze życzliwa, zawsze dumna z Teatru. Miała tylko 54 lata. Pokonał ją rak. Pogrzeb jutro o 14.30 na cmentarzu komunalnym…
Ps. Dziś o 17.00 w bibliotece wojewódzkiej, w pieczołowicie odremontowanej willi Hansa Lehmanna otwarcie Galerii Sztuki Regionalnej… Ja osobiście nie dam rady, ale może ktoś się zechce wybrać.
Siedziałam sobie spokojnie przy komputerze, aż tu nagle moje ucho złowiło rytmiczne odgłosy. No i się ucieszyłam. Na podwórku nie całkiem pięknym pojawiły się dzieci.