Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Beniny, Filipa, Judyty , 6 maja 2025

A może to jest i pomysł na miasto…

2016-04-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

No i jak to dobrze wyjechać na chwilkę. Po powrocie można się wielu ciekawych rzeczy dowiedzieć. Jak choćby o żużlu, ale i nie tylko.

Szalenie mnie się podoba pomysł pewnego obywatela, aby w mieścince naszej sprokurować Muzeum Żużla. I nie ma tu mrugnięcia okiem, nie ma tu drwin dworskich, nie ma tu nic, co by wyśmiewało pomysł.

Bo tak jest, że mimo starań wielu ludzi, mieścinka nasza nie będzie centrum sztuki współczesnej, bo za małą mieścinką jest. Bo ludzie, którzy tu cokolwiek kreują, nie potrafią się z materią zmierzyć. A ci, co potrafią, to zostali na boczne sanki odstawieni. I nawet jak coś chcą powiedzieć, to ich nikt nie słucha. Więc muzeum sztuki współczesnej to tu niet, nawet galerii dobrej niet, choć siły są. Więc może Muzeum Żużla.

Mamy zręby. Piękny stadion, drugi po toruńskiej MotoArenie. Rzeźbka Edwarda Eddy Jancarza w centrum stoi. Są i rzesze kibiców oraz rzesze tych, którzy na żużel nie chodzą już, ale chodzili i mają pamiątki. Poza tym mamy kilku dobrych, bardzo dobrych dziennikarzy sportowych, którzy o żużlu wiedzą wiele, a może wszystko. Łamię konwencję, bo nie wypada. Mam na myśli nadredaktora portalu naszego – Jana Delijewskiego, mam na myśli Roberta Borowego, mam na myśli redaktora Ireneusza Klimczaka, mam na myśli Ryszarda Rachlewicza, mam na myśli redaktora Daniela Rutkowskiego. Jakby ich wszystkich zebrać, zrobić panel, to by mogło coś fajnego powstać, jakiś zaczyn. Od zaczynu się bowiem startuje, a potem to już może być z górki. No i nie myślę tylko o muzeum Stali, ale o historii żużla w generalności.

Wiem, że mój głos może się nie spodobać wielu, ale cóż, czasem trzeba iść w poprzek. Tak się oto składa, że sport to wielka siła i moc. Wielu ludzi gromadzi sportowe pamiątki, wielu jeździ śladami ukochanych dyscyplin, wielu w końcu lubi skonfrontować własną wiedzę z tą muzealną. Myślę, że to naprawdę niegłupi pomysł jest. Bo ja sama chciałabym zobaczyć pamiątki po wielkich, których już z nami nie ma, ale i tych, który żyją.

Pamiętam, jak sama na moment podpaliłam się informacją, że Rudy, znaczy Jason Crump wraca na tor. Mój ulubiony zawodnik, zawsze mu kibicowałam, nawet kiedy siedziałam na GP w Bydgoszczy, a Rudy po ósmym biegu został mistrzem świata. Cały stadion i okolice wówczas kibicowały Tomaszowi Gollobowi, wiadomo, z jakiego powodu. Ja się wówczas cieszyłam bardzo żywiołowo, że jednak Rudy, a kibole Polonii Bydgoszcz patrzyli na mnie wrogo, albo bardzo wrogo (miałam takiego pecha, że za każdym razem, kiedy byłam w Bydgoszczy na GP, a byłam kilka razy, lądowałam w tzw. klatce). Całą sytuację rozładował wówczas osobnik rodzinny, który szeroko informował wrogich kibiców, że ten krasnoludek polski to z mieścinki nad trzema rzekami jest, więc nie należy się dziwić, ani pięści podnosić (po prawdzie ich nie było), bo o żużlu prawdziwym wie niewiele. Ot tyle, co Crumpa zna, to się wydziera. No i kibolstwo Polonii pogapiło się na mnie z pobłażaniem, bo jak inaczej. I w zgodzie razem dotrwaliśmy do końca oraz rozdawania medali. O Rudym w takim muzeum chciałabym się dowiedzieć. Może jaki magnesik na lodówkę z jego podobizną kupić…

Gotowa jestem o wiele się założyć, że gdyby muzeum żużla było, to kibice z różnych klubów tak by planowali przyjazd do mieścinki, aby to muzeum zobaczyć, zwiedzić, jakiś drobiazg zakupić, a może i znów wrócić. Powtórzę, to nie jest głupi pomysł. I nie chodzi mnie o to, aby już i natychmiast, ale może warto się zastanowić, przedyskutować sprawę, przyjrzeć się możliwości finansowania… Powtórzę swoją ulubioną mantrę, pożyjemy, zobaczymy.

No i z innego kątka. Kompletnie innego. Otóż znakomitą gorzowską Cygankę, Romni, jak o niej pomysłodawcy piszą, Babcię Nońcię, czyli Alfredę Markowską mają szansę poznać uczestnicy akcji społecznej przeciwko rasizmowi, ksenofobii i nietolerancji. Bo właśnie ci ludzie wybrali Babcię Nońcię jako jedną z osób, którą portretować będą uczestnicy warsztatów, jakie lada chwila zaczną się w mieście Syrenek przynajmniej dwóch.

Jak dla mnie, informacja bardzo ważna. Do tej pory bowiem szeroko mówiło się o kilku Romach związanych z mieścinką naszą. Na pewno i przede wszystkim o Bronisławie Wajs-Papuszy, Edwardzie Dębickim, jego pierwszej żonie Randii, Michaju Burano, Karolu Parno Gierlińskim. Wszyscy oni to artyści. Kto by tam pamiętał o wiekowej Cygance mieszkającej na Kwadracie, która żadną artystką nie jest. Ale jest bohaterką. I to wielką. Dziś ciężko schorowaną straszą panią, o której do niedawna nawet sąsiedzi nie wiedzieli, że jest bohaterką, której należy się zaszczytny jakże bardzo tytuł Sprawiedliwy wśród narodów świata i oliwka w Instytucie Yad Waszem w Jerozolimie. Bo z narażeniem własnego życia i chyba trochę z pogardą dla niego ratowała z pociągów śmierci dzieci żydowskie, cygańskie i inne, jak popadło. Wytłumaczę dla tych, co nie chcą pamiętać: pociągi śmierci to te, które z całej Europy zwoziły do hitlerowskich, niemieckich obozów zagłady zlokalizowanych w kraju naszym właśnie Żydów, Cyganów, Polaków i niewolników z innych nacji, choć tych ostatnich skokowo mniej.

A teraz proszę, Babcia Nońcia stanie się jedną z ikon świetnego programu walki z nienawiścią, ksenofobią, rasizmem i wszystkimi anty. Rewelacyjna informacja.

Ps. Dziś o 17.00 w książnicy wojewódzkiej dr Juliusz Sikorski zajmie się polityką władz państwowych wobec Kościoła katolickiego w latach „Wielkiej Nowenny Milenium Chrztu Polski (1957-1966)” – cytat za zaproszeniem. Będzie to bodaj pierwszy wykład czcigodnego prelegenta po udoktoryzowaniu, bo wcześniej występował jako magister i to kilka razy. Dr Juliusz Sikorski jest uznanym badaczem dziejów Kościoła w powojennych czasach. Dlatego warto być, choć mnie raczej nie dane będzie, a bardzo szkoda, bo bardzo bym chciała.

Ps. 2. A tak dla oddechu – poczytajcie sobie „Małą księżniczkę” Frances Hodgson Burnett, pozornie lektura dla podrastających panienek, pozornie. Uczy tolerancji. Jak odrzucić dydaktyzm, bo jest, to naprawdę fajna lektura. Mój ulubiony bohater to Ram Dass. No jakoś tak mam, że lubię drugoplanowe postaci…

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x