2016-07-22, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Nie załapaliśmy się na listę nominacji do nowych siedmiu cudów Polski według National Geographic. No i szkoda, bo okolica piękna jest.
Miałam nadzieję, że jednak tym razem się uda i ktoś nominuje do listy, ważnej i prestiżowej, jakiś piękny zakątek z północy także. No i się nie udało. Tym razem z lubuskiego nominację uzyskała geościeżka w Łęknicy oraz szlak kościołów drewnianych, czyli Chlastawa, Kosieczyn i Klępsko.
Fakt, miejsca piękne, ale my też mamy takie. Dla przykładu Lubuskie Carcassone czyli Ośno… Albo rezerwat rzeczki Santocznej czyli Santockie Buki… Także i szlak metalowych rzeźb w samym mieście na taką nominację zasługuje. Znajdzie się takich atrakcji trochę.
Myślę tylko, że u nas nie bardzo ma kto zadbać o taką promocję, jak na południu województwa. Im tam jednak jakoś tak lepiej to wychodzi.
Inna rzecz, że jak o jakieś makabryły chodzi albo i inne straszydła, to natentychmiast załapujemy się na wysokie lokaty. No cóż, chyba tak ma być, że my to straszymy, a oni tam zachwycają.
No i z innego kątka. Powstaje monografia „Kuny”, którą pisze człowiek, który statek animował do życia, a który został mu w sposób janosikowy odebrany. Ja się na książkę cieszę, bo uważam, że to zawsze coś zostanie. A jeśli chodzi o „Kunę”, to zwyczajnie mi żal, że tak się stało. Ja stateczkiem nie pływam, bo jakoś tak się w moim życiu układa, że za pływaniem na czymś innym aniżeli kajak jakoś mocno nie przepadam.
Ale zwyczajnie nie lubię, kiedy tak się postępuje wobec ludzi, jak postąpiono wobec Jerzego Hopfera. Tym bardziej, że to naprawdę kapitana zasługa, że ten lodołamacz pływa i tak wygląda. Bo tego drugiego stateczku, który miał być wyremontowany jakoś nie widać… No cóż.
No i z jeszcze kolejnego kąteczka będzie. Szukałam ostatnio dość specyficznych muzeów w kraju. No i oczywiście w dobie Internetu znalazłam to, co chciałam. Ale przy okazji dowiedziałam się dziwnej prawdy. Otóż okazuje się, że sporo placówek w kraju na czas wakacji wydłuża godziny pracy albo zmienia je tak, aby były czynne przez cały weekend. Czyli jednak można, a wręcz trzeba, bo tak się buduje markę, przyciąga zwiedzających…
Ps. No i na koniec, pamiętacie, że dziś jest 22 lipca, kiedyś dzień wolny od pracy, dziś kompletnie zapomniany relikt przeszłości, która choć inaczej nazwana, to jednak do nas wraca. No cóż...
Siedziałam sobie spokojnie przy komputerze, aż tu nagle moje ucho złowiło rytmiczne odgłosy. No i się ucieszyłam. Na podwórku nie całkiem pięknym pojawiły się dzieci.