Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Augusta, Gizeli, Ludomiry , 7 maja 2025

Dwa podwórka wypiękniały, a co z resztą?

2016-09-28, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Magistrat pochwalił się akcją odnowy dwóch podwórek. I bardzo dobrze, że choć dwa. Ale ja byłabym znacznie bardziej wdzięczna, gdyby miasto opracowało długofalowy program tych napraw.

Rośliny, ławeczki, pergole i inne cuda pojawiły się na dwóch podwórkach na Nowym Mieście. Przy ich odnowie pracowali też miejscy urzędnicy. Co prawda jakoś dziwnie mnie się patrzyło na focię pana Bartka Nowosielskiego machającego pędzlem, ale skoro szeryf tak zarządził, niech będzie. Ja jednak myślę sobie, że to nie urzędnicy powinni się wcielać w role fachowców od farby, gwoździ i innych wiertarek.

Moim skromnym zdaniem problem podwórek na Nowym Mieście, ale i na Zawarciu, Zakanalu i w innych kątkach miasta to poważne zadanie i jako takie poważnego potraktowania potrzebuje. Dlaczego o tym tak myślę? Ano z prostego powodu. Sama mam takie paskudne podwórko i ładnym zakąteczkiem, który urządziła jedna z mieszkanek. Sama zasadziła rośliny, w tym szlachetną różę herbacianą, którą zresztą ktoś szybko ukradł. Żal mi było wówczas pani ogrodniczki, bo wiem, jak ciężko jej w życiu i co musiała pokonać, aby tę szlachetną i piękną różę zdobyć.

Sprawy podwórek nie załatwią spektakularne akcje ani syzyfowe prace pojedynczych mieszkańców. Potrzebny jest plan, potrzebna jest koncepcja, potrzebne są pieniądze. Jednym słowem, program, który skutecznie poprawi wizerunek tych miejsc, o których dziś wszystko można powiedzieć, ale nie to, że są podwórkami. No, są po prawdzie, ale to jakieś czarne dziury z komórkami, paskudnymi śmietnikami, rozjeżdżonym gruntem i kałużami po deszczu wielkimi jak Morze Czarne, a nie podwórka. Tego całego barachła nie da się naprawić inaczej, jak poprzez planowanie i mądrą politykę miasta w tej kwestii. Ja bym w każdym razie bardzo chciała, żeby tak było. Uważam bowiem, że akurat te miejsca, te tak zwane podwórka mają bardzo wielki potencjał. Można je zrobić tak, aby były rzeczywistymi miejscami odpoczynku i spotkań mieszkańców. Tak, jak to się dzieje w innych miastach. Mnie by zadowalało, gdyby moje podwórko stało się takim przyjaznym miejscem bez tych okropnych bud, bez rozjeżdżonego gruntu, z jakąś jabłonką i ławeczkami, z miejscem na grilla, gdzie można byłoby się spotkać z sąsiadami. Nie ma potrzeby budowania wymyślnych pergoli, sadzenia delikatnych roślin, które nie wytrzymają długo, ale za to z ogrodzonym miejscem na pojemniki na śmieci, no i oczywiście z kątkiem pani ogrodniczki, której radości w życiu ta jej oaza piękna przysparza. To naprawdę niewiele. Dlatego prośba. Może urzędnicy w spokoju i chwili oddechu od medialnego machania pędzlami wezmą ten temat na warsztat i coś spróbują sensownego i możliwego do wykonania wymyślić. Przy okazji rzeczywiście angażując mieszkańców. W przypadku Nowego Miasta już za rok będzie to możliwe. Bo zakończy się wielki projekt KAWKA, więc już żadnych rozkopów i przekopów w najbliższym i trochę odległym czasie nie będzie. Będzie łatwiej coś sensownego wymyślić i zaprogramować oraz rozpropagować. To tak pod rozwagę kładę.

A teraz z innego kątka. Jest petycja, aby miejskie imprezy odbywały się bez fajerwerków, może z pokazami laserowymi zamiast. Ja się pod tym pomysłem podpisuję obiema rękami. Od lat bowiem o tym piszę i mówię bardzo głośno. Powtórzę kolejny raz, boli mnie zwyczajnie, kiedy widzę te szybujące w niebo ognie sztuczne. Pamiętam mego ukochanego psa, czarnego cockera spaniela Baszkę, który jak diabeł święconej wody bał się właśnie tych huków i błysków. Ja się tak samo ich boję. Ale zwyczajnie żal mi pieniędzy, jakie idą w niebo. Za każdym razem powtarzam, że lepiej te 50 tys. zł, bo tyle się zwykle na fajerwerki przeznacza, przekazać bibliotece publicznej na nowości w sensie książki, e-booki płytki czy prenumeratę ciekawych pism, jak choćby „Renowacje i Zabytki” – rewelacyjny kwartalnik, który nie tylko kopalnią wiedzy jest o firmach wyspecjalizowanych w tych trudnych robotach, ale i o miastach, które opisuje. Ja mam w domu wyżebrany w Informacji Turystycznej w Stargardzie numer (dzięki legitymacji licencjonowanego pilota turystycznego, przydała się w tej kwestii bardzo) o Stargardzie właśnie. To coś niesamowitego jest. A tak co roku, kilka razy w roku marnujemy pieniądze, które idą w kosmos, znaczy puszczamy je z ogniami sztucznymi. Może rzeczywiście, jak już chcemy fajerwerków, pora pomyśleć o laserach albo innych nowych sztukach. Tańszych i mniej inwazyjnych.

Ja wiem, że to głos wołającego, ups, wołającej na puszczy, ale jednak może warto się zastanowić. Może jednak przyszła pora na pożegnanie się z chińskim wynalazkiem, jakim w istocie są ognie sztuczne. Podkreślam, ja nie lubię. Nawet bardzo. Może takich jak ja jest więcej. Może jednak uda się pójść drogą Wrocławia, w końcu aktualnej Europejskiej Stolicy Kultury. Tam się udało. Może nam też się taki piękny cywilizacyjny krok uda. Oj dajcie bogi i ty mój dżinie z lampy Alladyna. Bo zapomniałam poinformować, że dżin wrócił i znów mieszka w czarnym imbryku do herbaty oraz oczywiście nie życzy sobie informacji o nim i o imbryku. Oj dobrze by było, żeby się udał ten projekt. Bardzo dobrze by było.

No i jeszcze jeden kątek. Magistrat poinformował ostatecznie, że remont Walczaka przeciągnie się do wiosny. Oficjalny powód opustki, rury, znaczy ustrojstwa o nietypowych przekrojach. Okoliczni mieszkańcy jednak mają inną teorię. Ale z reguły nie zajmujemy się teoriami spiskowymi, więc przyjmujemy oficjalną. Inna rzecz, jak się muszą czuć wiceszeryfowie, którzy zapewniali, iż wszystko będzie o czasie? No jak? Ano chyba głupio. Dodam. Plac Staromiejski już się mocno z gniewu zagotował… No cóż.

Ps. Już w piątek w FG otwarcie sezonu artystycznego. Koncert jazzowy, ale i IV Symfonia Ludviga van Beethovena, Głuchego Geniusza, którego ja wielbię. W moim prywatnym kalendarzu słuchania Jego symfonii, to będzie czwarty raz na żywo, a w ciągu słuchania wszystkich dziewięciu drugi. Wiem, wiem, pokrętna matematyka. Oznacza to tak. Odkąd zaczęłam świadomie słuchać muzyki, po latach zamknęłam cykl słuchania całej dziewiątki na żywo. W nowym wydaniu, znaczy dziewiątka od początku, to będzie drugi raz. Choć de facto czwarty. Te dwa pierwsze się do cyklu nie liczą, choć są równie ważne. No i jeszcze jedna ważna rzecz. Zagości w FG za chwilkę pani Ewa Strusińska, wybitna polska dyrygentka. Dokładnie 7 października to będzie. Ja wiem, że Maestra Ewa Strusińska ma w mieście nad trzema rzekami całkiem niezły fan club, więc tylko podpowiadam. Będzie.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x