2016-11-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Za każdym razem mnie to zastanawia i dziwi. Oraz odsyła do moich niemieckich doświadczeń. Bo zwykle się tak nie dzieje.
Pierwszy raz taki obrazek zobaczyłam kilka poważnych tygodni temu. Wczesnym rankiem strażacy sprzątali ulicę obok swojej komendy. I to jak sprzątali. Byłam mocarnie zaskoczona i w myśli swojej oraz z pamięci telefonu kopałam, czy czasem jakaś rocznica Bóg wie czego nie przypada. Nie przypadała. OK. Pomyślałam sobie wówczas, że to jakiś doraźny przypadek.
A potem zaczęłam tamtędy regularnie chodzić i panów strażaków, w mojej osobistej opinii najbardziej przyjazna służba mundurowa w kraju naszym, widziałam i oglądam stale, jak pracowicie te chodniki sprzątają.
To się dzieje wcześnie rano. Panowie, służba mundurowa, karnie tymi miotłami wywijają. Efekt – najbardziej posprzątany trotuar w mieście. Mnie to mocno urzeka. Bo odsyła do moich wędrówek po Niemczech. Takie zachowania widziałam w Badenii Wirtenbergii, w Brandenburgii, w Saksonii... Oj tam, wszędzie widziałam. Wszędzie w Niemczech, w Wiedniu, czyli Austrii, no i w USA, ale tam to całkiem co innego.
A tu patrzcie, nasi strażacy. Nie wiem, czy dowódca im każe, czy tak mają wpisane w obowiązki, ale jednak jest. Jest klar i porządek wokół, a panowie w mundurach rzeczywiście i rzetelnie ten chodnik na skrzyżowaniu Łokietka i Dąbrowskiego Jarosława sprzątają. A ja za każdym razem, kiedy tamtędy przechodzę, a przechodzę często i nawet bardzo często, to się zwyczajnie i po ludzku dziwię, że takie coś jest możliwe. Jest, więc nie dyskutuję. Tylko piszę o tym, bo to doprawdy godna do chwalenia rzecz.
No i jak patrzę na panów strażaków z miotłami, bo strażaczki nie dojrzałam, to zawsze mnie dopada smutek otoczenia. Tam po sąsiedzku coraz bardziej się ku ruinie i zawaleniu skłaniający jest budynek, kamienica Łokietka 17. Zwyczajnie już słów brakuje, żeby o tym pisać. Ja tylko przypomnę, że ten bardak to własność prywatna. Miasto kiedyś niefrasobliwie tę kamienicę sprzedało w prywatne ręce. Ręce owe sobie nie radzą, moim zdaniem, oczywiście. Kamienica popada w coraz większą ruinację. Sprawa staje się paląca nie tyle już ze względu na ogólną piękność miasta, która też coraz bardziej pod znakiem zapytania staje, ale ze względu na całość i stałość tej pierzei Łokietka.
Po raz nie wiem który, przypomnę tylko, że jak nie dajcie Bogi wszelakie, coś się złego z tą kamienicą wydarzy, nie daj Boże się zawali, a coraz bliższa jest tego, to za nią zawalą się wszystkie na tej ulicy. Te piękne, bo piękne, z prywatnymi mieszkaniami. Ale i ta piękna, gdzie dziś swoją siedzibę ma Biblioteka Pedagogiczna. Miejsce wielce zasłużone dla historii, ale i dnia dzisiejszego tego miasta.
Zdaję sobie sprawę z katastrofizmu mego myślenia, ale naprawdę to się wydarzy, jeśli miasto jakoś rzetelniej za rozwiązanie akurat tego problemu się nie weźmie. Bo już najwyższa pora, najwyższa…
A teraz słówko z okolicy, ale jakiej bliskiej. Otóż Iwona Małgorzata Żytkowiak, od zawsze z Barlinka, tego nadzwyczaj pięknego miasteczka pisze tekst, oj tam tekst, powieść będzie, o Romie Kaszczyc. Iwona, autorka wielu świetnych powieści, postanowiła uwiecznić Romkę. Romanę Kaszczyc w mieście nad jeziorem Barlineckim znali i pamiętają wszyscy. W mieście na siedmiu wzgórzach zna i pamięta ją równie dużo. I równie dużo żałuje, że jej już nie ma. Tak więc czekamy na książkę. A jak Iwona zasiada do pracy, to może być tylko dobrze. Jak rzecz się ukaże, to zarówno dr Krystyna Kamińska, ale i ja o tym napiszemy. Bo Romę lubiłyśmy.
Nie piszę o promocji nowego znaku miasta tego, bom nie była. Wieści i od famy, co to zwykle dobrze poinformowana jest, ale i od innych nie komentuję. Nie byłam, nie widziałam, głosu nie mam. Powtórzę tylko, że mnie samo zawołanie, Gorzów w sam raz, się nie podoba. Nie podobało mnie się zawołanie Gorzów Przystań, ale jednak to Gorzów w sam raz mocarnie i ogólnie jeszcze bardziej się nie podoba.
Ps. Dziś obchodzimy urodziny, 795, prawda jaki to godny wiek, Alfonsa X Mądrego, króla Kastylii i Leónu (zm. 1284). Ma przydomek El Sabio, znaczy Mądry. A dlaczego o tym wydarzeniu wspominam w lokalnym złośliwcu? Ano z prostego wydarzenia. Bo jego cantigi nagrał Maciej Maleńczuk. Znaczy sam zaśpiewał, i to jest już duże coś. Powstała rewelacyjna, moim zdaniem oczywiście, płyta. A Ewa Hornik, wówczas dyrektor Miejskiego Centrum Kultury, zaprosiła artystę z zespołem na koncert do miasta na siedmiu wzgórzach. Było to duże wydarzenie, artystyczne wielkie. Siedziałam i słuchałam Macieja Maleńczuka w innym wydaniu niż zwykle. Cantigi płynęły. Maciej Maleńczuk wówczas jeszcze taką gwiazdą, jak dziś, nie był. Był natomiast zachwyt. Koncert się skończył, poleciałam krótką szagą do menadżera z zapytaniem o płytę. Nie było. Trochę się naczekałam, ale mam. Wyszła, kupiłam sobie. Słucham jej czasami, nawet czasami często. Cantigi Mądrego w wykonaniu dziś gwiazdy to coś niebywałego. I chodzi mnie tylko o jedno. Ktoś coś znakomitego nagrywa, śpiewa. Ktoś inny docenia i udostępnia. A potem ta pozostała rzesza czeka na płytę, tak jak ja ze dwa albo i więcej lat. Są na szczęście miejsca jeszcze w tym mieście, kiedy takich zachwyceń można doznać i przez muzykę, wokalistę dotrzeć do ciekawych historycznych wątków.
Ja dzięki Ewie Hornik, wówczas dyrektor Miejskiego Centrum Kultury, mądrej kobiecie, dotarłam do innego Macieja Maleńczuka, ale i do El Sabio. O związkach z Joanną Szaloną nie wspominam.
 
         
         
         
         
         Czy te pancerne blaszane drzwi tam zostaną na zawsze? Czy też może to chwilowe rozwiązanie?
 Coraz bliżej Halloween, który ja osobiście lubię
         Coraz bliżej Halloween, który ja osobiście lubię
       
     
     
       
         
      Rozpoczęło się jesienne czyszczenie miasta
         Rozpoczęło się jesienne czyszczenie miasta
       
     
     
       
         
      Dyskusja wciąż trwa, zatem słówko jedno będzie
         Dyskusja wciąż trwa, zatem słówko jedno będzie
       
     
     
       
         
      Byłam w mieście, które się maks zmieniło
         Byłam w mieście, które się maks zmieniło
       
     
     
       
         
      Przerwa, a nie ma redaktora zastępczego
         Przerwa, a nie ma redaktora zastępczego
       
     
     
       
         
      No i się dowiedzieliśmy, że jesteśmy hejterami
         No i się dowiedzieliśmy, że jesteśmy hejterami
       
     
     
       
         
      Nieustanna pomoc jednemu klubowi
         Nieustanna pomoc jednemu klubowi
       
     
     
       
         
      Zawsze mnie zastanawiało, co się dzieje z książkami
         Zawsze mnie zastanawiało, co się dzieje z książkami
       
     
     
       
         
      Dyskusja jednak trwa i raczej trwać będzie
         Dyskusja jednak trwa i raczej trwać będzie